Wkrótce Europejczycy zobaczą efekty naszego porozumienia w sprawie cen energii - zapewniają szefowie Komisji i Rady Europejskiej
Na unijnym szczycie w Brukseli przywódcy 27 państw osiągnęli porozumienie między innymi w sprawie "pilnego" opracowania limitu cen gazu, a także ograniczenia wpływu błękitnego paliwa na ceny energii elektrycznej.
Szef Rady Europejskiej Charles Michel zapewniał, że polityczne ustalenia będą miały swój namacalny skutek: "Efekty będą widoczne, bo uważam, że wysłaliśmy rynkom jasny sygnał. To znaczy, że jesteśmy gotowi, działamy razem i że jest silna wola polityczna. Dlatego jestem pewny, że efekty pojawią się już wkrótce. Musimy też ciężko pracować, by wdrożyć te środki, które są na stole."
Optymistką jest również przewodnicząca Komisji Europejskiej. Ursula von der Leyen podkreślała, że Unia poradziła sobie z Rosją, która odcięła Wspólnotę od dwóch trzecich dostarczanego dotąd gazu, czyli stu miliardów metrów sześciennych. Dodatkowo - jak przekonywała szefowa Komisji - ceny surowca spadły: "Popatrzmy na krzywą cenową gazu - pod koniec sierpnia było to około 350 euro za megawatogodziną. Od tamtego czasu, wraz ze wszystkimi naszymi interwencjami i pracą nad cenami, dziś cena wynosi między 120 a 140 euro za megawatogodzinę. To ciągle za dużo, trzeba to obniżać."
Premier Mateusz Morawiecki powiedział, że negocjacje na unijnym szczycie w Brukseli zakończyły się konkluzjami dobrymi dla Polski. Jak mówił szef rządu podczas spotkania z dziennikarzami, uzgodniono m.in. kwestię wprowadzenia tymczasowych limitów cen gazu.
Przyjęte rozwiązania wzywają Komisję Europejską oraz ministrów do spraw energii, by stworzyli między innymi mechanizmy limitu na ceny gazu, dobrowolnych zakupów surowca oraz nowego indeksu cenowego, który miałby być uzupełnieniem holenderskiego rynku TTF. Notowania błękitnego paliwa w holenderskim hubie są punktem odniesienia dla hurtowych cen gazu w całej Europie.
Minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau powiedział, że Polska liczy na jak najszybsze uruchomienie misji szkoleniowej dla ukraińskich żołnierzy
Decyzję w tej sprawie podjęli ministrowie spraw zagranicznych 27 krajów na poniedziałkowym spotkaniu w Luksemburgu. Misja ma się rozpocząć w przyszłym miesiącu. Na początek, w kilku unijnych krajach, ma być szkolonych 15 tysięcy żołnierzy, z czego większość w Polsce. Dowództwo operacyjne misji też będzie w naszym kraju, zapewne w okolicach Rzeszowa.
Minister Zbigniew Rau powiedział, że będzie to pierwsza taka misja w historii Unii, zarówno jeśli chodzi o rozmiar, miejsce, jak i liczby.
Pomysł szkolenia ukraińskich żołnierzy pojawił się przed rosyjską napaścią i wtedy dyskutowano o wysłaniu unijnych wojskowych na Ukrainę, ale nie było jednomyślności wśród unijnych krajów. Rosyjska agresja zmieniła jednak nastroje.
Unia Europejska chce również wszcząć postępowanie wyjaśniające w sprawie przekazania przez Iran dronów Rosji do bombardowania Ukrainy - poinformował po rozmowach w Luksemburgu Zbigniew Rau. Powołał się na relacje szefa unijnej dyplomacji z rozmów z Irańczykami, którzy kategorycznie zaprzeczali, że przekazali drony Rosji.
Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA John Kirby poinformował w czwartek, że Rosjanie stacjonujący na Krymie dokonują ataków na Ukrainę przy pomocy irańskich dronów. "Washington Post" podał, że Amerykanie przeanalizowali wrak maszyny użytej na Ukrainie, by lepiej poznać wykorzystaną w niej technologię. Z kolei Wielka Brytania nałożyła sankcje na trzech irańskich generałów odpowiedzialnych za przekazanie Rosji dronów.
Południowokoreańskie wyrzutnie dalekiego zasięgu Chunmoo wejdą na wyposażenie polskiego wojska w pierwszej połowie przyszłego roku
Umowę ramową w tej sprawie podpisali w środę wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak oraz wiceszef resortu obrony Korei Południowej, Dongjoon Yoo.
Minister Mariusz Błaszczak po podpisaniu umowy powiedział, że system może obsługiwać pociski różnego kalibru i jest w stanie niszczyć cele oddalone nawet o około 300 kilometrów. To - jak podkreślił wicepremier - wyrzutnie podnoszące znacznie nasze zdolności obronne.
Umowa z Koreą Południowa przewiduje dużą polonizację wyrzutni. Nasze zakłady zbrojeniowe będą odpowiedzialne m.in. za zamontowanie wyrzutni na ciężarówkach Jelcza oraz za integrację tego uzbrojenia z systemem dowodzenia i łączności Topaz. Polskie będą również wozu amunicyjne i zabezpieczenia technicznego.
Wiceminister obrony Korei Południowej Dongjoon Yoo powiedział, że współpraca z Polską i naszym przemysłem to nie tylko korzyści dla naszego kraju, ale też duży wkład w zapewnienie światowego bezpieczeństwa: "Obecnie na świecie bardzo potrzebujemy powrotu do pokoju. To powinno być dążeniem wszystkich demokratycznych narodów. Nie da się jednak zapewnić pokoju bez odpowiednich nakładów na uzbrojenie, bez zaangażowania danego państwa i bez wiary danego narodu, że zwycięstwo jest możliwe".
Dzięki zawartej umowie z południowokoreańskim przemysłem nasze wojsko w ciągu najbliższych lat dostanie w sumie 288 wyrzutni dalekiego zasięgu. To uzbrojenie, które może z powodzeniem współpracować z zamówionym przez Polskę w 2019 roku systemem artylerii rakietowej HIMARS. Elementy tego uzbrojenia dotrą do Polski w przyszłym roku. Dają możliwość - podobnie jak koreańskie Chunmoo - niszczenia celów przeciwnika oddalonych o około 300 kilometrów.
Na magazyn Mija Tydzień zaprasza Katarzyna Semaan.