Regionalne rozmowy o napiętych relacjach z Białorusią
Szefowie resortów spraw wewnętrznych Polski, Litwy, Łotwy i Estonii żądają od reżimu Łukaszenki natychmiastowego opuszczenia Białorusi przez najemników z tzw. grupy Wagnera oraz opuszczenia stref przygranicznych przez nielegalnych imigrantów.
Treść oświadczenia w poniedziałek po spotkaniu ministrów w Warszawie przedstawił szef polskiego MSWiA Mariusz Kamiński. Jak mówił szef polskiego resortu po spotkaniu ze swoimi odpowiednikami, są to elementy niezbędne do tego, by ustabilizować sytuację na granicy z Białorusią.
Jak poinformował minister Mariusz Kamiński, we wspólnym oświadczeniu ministrów zapisano, że jeśli dojdzie do "krytycznego incydentu", wszystkie przejścia graniczne zostaną zamknięte. Składamy deklarację, że nie zapominamy o narodzie białoruskim, o zwykłych Białorusinach, nie zapominamy o opozycjonistach narażonych na utratę życia i wolności - podkreślił minister spraw wewnętrznych i administracji.
Minister Mariusz Kamiński mówił, że państwa graniczące z Białorusią spodziewają się prowokacji, nawet z użyciem broni palnej.
Również szefowa litewskiego MSW Agne Biliotaite powiedziała podczas konferencji prasowej, że granice Polski, Litwy, Łotwy z Białorusią mogą zostać zamknięte w przypadku incydentu zbrojnego. Minister podczas konferencji prasowej zapewniła, że działania w tej kwestii będą jednomyślne. Uzgodniliśmy jeśli wydarzy się jakiś krytyczny incydent w jednym z państw, będziemy reagować solidarnie i w sposób skoordynowany, udzielimy zdecydowanej odpowiedzi reżimowi Łukaszenki - mówiła litewska minister.
Agne Biliotaite zaznaczyła, że uzgodnione zostały szczegółowe kryteria dotyczące zamknięcia granicy, czyli możliwość incydentu zbrojnego oraz zorganizowanie masowego przerzutu migrantów na granicy jednego z państw.
Podczas spotkania zdecydowano o powołaniu specjalnej grupy roboczej, która zajmie się monitorowaniem i koordynacją sytuacji na granicach.
Minęły 43 lata od podpisania porozumień sierpniowych
31 sierpnia 1980 roku o godzinie 16.40, po 18 dniach strajku okupacyjnego w Stoczni Gdańskiej, po przystąpieniu do protestów solidarnościowych 700 zakładów pracy z całej Polski, a także po wielu dniach negocjacji strajkujących ze stroną rządową, zostało podpisane historyczne porozumienie zawarte przez komunistyczne władze i protestujących robotników. . Otworzyło ono drogę do powstania Solidarności i rozpoczęło przemiany ustrojowe w Polsce.
Przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Piotr Duda podkreślał w trakcie uroczystości rocznicowych, że w szczytowych momencie w strajkach brało udział ponad 700 tysięcy pracowników . Jak dodał, "Solidarność" powstała, bo chcieli tego polscy pracownicy: górnicy, hutnicy i stoczniowcy.
W historycznej Sali BHP Stoczni Gdańskiej wręczono także 19 osobom Krzyże Wolności i Solidarności. Jesteśmy tym działaczom opozycji demokratycznej bardzo wdzięczni - mówił w trakcie uroczystości prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki.
Krzyż Wolności i Solidarności został ustanowiony w 2010 roku. To znak wdzięczności państwa dla osób, które przyczyniły się do obalenia systemu komunistycznego w Polsce.
Kolejny krok w stronę realizacji projektu Domu Polsko-Niemieckiego
W Berlinie zaprezentowano ramowy plan Domu Polsko-Niemieckiego, który ma być miejscem upamiętnienia ofiar niemieckiej okupacji Polski w czasie drugiej wojny światowej. To projekt realizowany przez rząd federalny na podstawie uchwały Bundestagu z 2020 roku.
Pełnomocniczka rządu federalnego do spraw kultury i mediów minister Claudia Roth powiedziała podczas konferencji prasowej, że stronie niemieckiej zależy na "godnym i wspólnym upamiętnieniu", które jest niemożliwe bez wiedzy historycznej.
Wiedza o cierpieniu Polaków i Polek pod niemiecką okupacją i milionach zamordowanych jest w Niemczech i Europie niewystarczająca, zwłaszcza wśród młodszych pokoleń. Ale właśnie ta wiedza jest podstawą, aby umożliwić godne i pełne empatii upamiętnienie - mówiła minister Roth.
Minister stanu do spraw Europy w Federalnym Ministerstwie Spraw Zagranicznych Anna Lührmann powiedziała, że Dom Polsko-Niemiecki ma być też miejscem edukacji i spotkań. Podkreśliła znaczenie przypominania o historii: Zbyt mało obywateli i obywatelek Niemiec zdaje sobie sprawę ze skali systematycznych zbrodni wojennych popełnionych na Polakach podczas II wojny światowej. Niemcy są świadome wiecznej historycznej odpowiedzialności, jaką ponoszą za te okrucieństwa, dlatego konsekwentnie realizujemy ideę utworzenie Domu Polsko-Niemieckiego.
Dyrektor Fundacji na rzecz Pomnika Pomordowanych Żydów Europy Uwe Neumärker powiedział, że będzie to wyjątkowy projekt i nic podobnego wcześniej na terenie Niemiec nie powstało: Tu nie chodzi o to, że Niemcy opowiadają coś o Polsce, ale chodzi o wspólną narrację, wspólną dyskusję, wspólne pytania i mamy nadzieję też wspólne odpowiedzi. Będzie chodziło o opowiedzenie historii naszych krajów, ich obywateli, instytucja ma przyczynić się do pracy na rzecz pojednania oraz przekazywania wiedzy, ponieważ wiedza jest podstawą upamiętnienia.
Dom Polsko-Niemiecki - zgodnie z założeniami - będzie opierać się na trzech filarach: miejscu upamiętnienia ofiar niemieckiej wojny przeciwko Polsce, przestrzeni informacji historycznej ze szczególnym uwzględnieniem okresu wojny, a także wielowiekowego sąsiedztwa obu krajów, oraz przestrzeni edukacyjnej.
Dom ma powstać w miejscu byłej Opery Krolla obok Urzędu Kanclerskiego w Berlinie. To tam niemiecki parlament zbierał się po spaleniu budynku Reichstagu w 1933 roku i tam tutaj Adolf Hitler ogłosił atak na Polskę 1 września 1939 roku.
Zaprezentowany dokument będzie podstawą do opracowania propozycji realizacji, która ma zostać przedstawiona wiosną 2024 roku. Zajmie się tym zespół pod patronatem Fundacji "Pomnik Pomordowanych Żydów Europy", w ścisłej współpracy z Niemieckim Instytutem Spraw Polskich.
Na magazyn Mija Tydzień zaprasza Przemysław Pawełek.