T.love

T.Love - 40 lat
Powrót

Zmęczenie materiału

Ostatnia aktualizacja: 20.04.2022 06:00
Pierwsza dekada XXI wieku nie była szczególnie udana dla zespołu T.Love. Kolejne płyty ukazywały się coraz rzadziej, przebojów też było na nich jakby mniej. Muzycy nie byli już ze sobą tak blisko, jak kiedyś, a na dodatek lider i wokalista grupy zaczął przeżywać egzystencjalne rozterki.
W 2011 roku przyszłość zespołu T.Love była pełna znaków zapytania
W 2011 roku przyszłość zespołu T.Love była pełna znaków zapytaniaFoto: Forum / Michal Tulinski

Reputacja modnego boysbandu, zyskana dzięki piosence "Chłopaki nie płaczą", szybko zaczęła ciążyć posiadającym rockowe dusze członkom T.Love, a zdobyty przy okazji gwiazdorski status (w przypadku Muńka podrasowany dodatkowo sukcesami jego pobocznego projektu Szwagierkolaska) oddalił od siebie muzyków. "Tak naprawdę każdy żył w swoim świecie. Taka jest prawda, że w pewnym momencie pojawiło się też po prostu zniechęcenie… znowu ci sami ludzie koło ciebie… i co, będziemy znowu film oglądać? Palić? Pić?" – opowiadał Staszczyk w książce "Potrzebuję wczoraj".

Lekarstwem na te bolączki miał być wspólny wyjazd do Londynu i nagranie tam kolejnej płyty. Integracja towarzyska niestety nie do końca się udała, a sam album "Antyidol", będący w założeniu powrotem do rockowych korzeni, miał tę wadę, że trudno było z niego wykroić jakiś radiowy przebój. Płyta sprzedała się słabo, a w głowie lidera zespołu zaczęła kiełkować myśl o zakończeniu działalności pod szyldem T.Love.

Nie, nie, nie… Mentalny koniec kariery

Na początku nowego milenium Muniek zaczął publicznie mówić o tym, że jest zmęczony rolą rockowego idola, a towarzyszący mu muzycy żyli ze świadomością, że ich wspólne granie powoli dobiega kresu. – Pogubiłem się w zjawisku, które nazywa się T.Love – przyznawał szczerze Staszczyk w wywiadzie udzielonym w 2004 roku czasopismu "Lampa". – Mój problem polega na tym, że ja mentalnie skończyłem karierę. Ja po prostu czasami nie lubię siebie w T.Love. Nie bawi mnie to.

Wydany w 2001 roku album "Model 01" był dowodem na to, że muzycy nie zapomnieli, jak się pisze przeboje ("Nie, nie, nie", "Jazda", "Ajrisz"). Jednak na kolejną płytę "I Hate Rock'n'Roll" trzeba było poczekać długie pięć lat, a po następnych pięciu ukazało się "Polskie mięso", wypełnione w zdecydowanej większości utworami wyciągniętymi z lamusa.

Mimo egzystencjalnych rozterek Muńka, kurczącej się oferty nowych przebojowych piosenek i opuszczenia T.Love przez gitarzystę Jacka Perkowskiego w 2007 roku grupa wciąż trzymała się na powierzchni, nie mogąc narzekać na brak koncertowych ofert. Nieco gorzej było z trzymaniem pionu przez lidera zespołu, który wywołał skandal podczas występu w Pszowie latem 2010 roku. Wyraźnie niedysponowany tego dnia wokalista nie był w stanie ustać na nogach i zakończył koncert przed czasem (w ramach rekompensaty zespół zagrał tam za darmo kilka miesięcy później).

Solowy wyskok i powrót do źródeł

Umocnieniu chwiejącego się w posadach gmachu z napisem T.Love nie pomogło wydanie przez Staszczyka solowej płyty "Muniek" – zwłaszcza że zawierała ona materiał w dużej części skomponowany przez byłego członka zespołu, Jana Benedeka. – Koledzy z T.Love nie byli specjalnie zachwyceni, kiedy zamiast grać z nimi, grałem z "Muńkiem". Odbierali to jako zagrożenie, no i teraz ich rozumiem, bo jak dziś się tego słucha, to ta płyta jest jak T.Love – przyznawał z perspektywy czasu wokalista.

Wszystkie te zawirowania nie doprowadziły na szczęście do ostatecznego upadku ducha w zespole – wręcz przeciwnie, muzycy podjęli odważną decyzję nagrania zupełnie niemodnej, oldschoolowej płyty, utrzymanej w klimatach bluesa, country i folku, z bardzo osobistymi, dotykającymi zasadniczych spraw tekstami Muńka. Podwójny album "Old Is Gold" odniósł wielki sukces i pozwolił grupie wejść z podniesionym czołem w czwartą dekadę działalności.

powrót