Euro 2024. Łzy rozpaczy i łzy szczęścia Ronaldo
Poniedziałkowy wieczór nie był pierwszym razem, kiedy widzieliśmy łzy Cristiano Ronaldo. Czasem były to łzy rozpaczy, jak choćby na początku kariery, kiedy to Portugalia przegrała z Grecją na pierwszych mistrzostwach Europy, w których CR7 brał udział jako wschodząca gwiazda światowej piłki. Czasem momenty wzruszenia, kiedy można było świętować kolejny sukces. Można domyślić się, których chwil w tej arcybogatej karierze 39-latka było więcej.
Mija 20 lat od 2004 roku, ale pasja i chęć wygrywania nie zmienia się mimo upływu czasu, mimo dziesiątek nagród i trofeów, które trafiły w tym czasie na konto Portugalczyka.
105. minuta spotkania Portugalia - Słowenia to kolejny moment, który warto zapamiętać. Ronaldo przegrywa pojedynek z Oblakiem, chwilę późnej sędzia kończy pierwszą część dogrywki. Kamery pokazują, jak lider przeżywa tę klęskę, jak ta pomyłka niszczy go psychicznie, sprawia, że zalewa się łzami. Jak podnosić go na duchu próbują koledzy z reprezentacji, robiący to, co zawsze było rolą Ronaldo.
To nie był łatwy mecz dla piłkarzy Roberto Martineza - to były męczarnie, w których Słoweńcy świetnie grali w defensywie, okazyjnie szukali swoich szans pod bramką rywali, ale widać było, że seria rzutów karnych to dla nich nic innego jak cel, środek, którym mieli zapewnić sobie przepustkę do ćwierćfinału. Portugalia miała zaledwie kilka szans, Ronaldo nie wyrastał ponad resztę zespołu, nie był w stanie dźwignąć na swoich barkach całej gry zespołu i wprowadzić go do kolejnej fazy turnieju. To zdarzało się już wcześniej, na innych imprezach - tym razem jednak trzeba było cierpieć.
Można było zastanawiać się, czy wyglądający na załamanego Ronaldo w ogóle podejdzie do serii rzutów karnych, czy może jednak zdecyduje się oddać odpowiedzialność innym. Nic z tego. Zobaczyliśmy go jako tego, który zaczął strzelanie dla swojej drużyny. I nie pomylił się, znów pokazując drogę reszcie kolegów.
To, że bohaterem serii jedenastek został Diogo Costa, który wcześniej, jeszcze w regulaminowym czasie gry, uratował Portugalię przed trafieniem Seski, było oczywiste. Ale Ronaldo, będący na finiszu swojej piłkarskiej drogi, w ostatecznym rozrachunku znów nie zawiódł, fundując kibicom wielkie emocje.
To też sceny, które mają większe znaczenie - wielu z piłkarzy, którzy starali się pomóc Ronaldo, oglądało go jeszcze zanim weszło na reprezentacyjny poziom. Kiedy zaczynali swoją przygodę z kadrą, on już był liderem reprezentacji. Dla niektórych był wzorem i wyznaczał szczyt tego, co można osiągnąć w piłce. Jeśli można przezwyciężać kryzysy i wychodzić z trudnych chwil, to trzeba to robić właśnie w ten sposób.
- Cristiano nie wykorzystał rzutu karnego (w dogrywce), ale potem trafił w bardzo ważnym momencie, rozpoczynając serię rzutów karnych. Utorował drogę. To było zwycięstwo jedności drużyny, a Cristiano jest naszym kapitanem. Pokazał, że w życiu i piłce nożnej są trudne momenty. I nie możemy się poddawać, musimy iść dalej i to był pokaz tego, co należy robić, gdy sprawy nie układają się dobrze - mówił trener Portugalii po tym spotkaniu.
W przypadku Ronaldo zawsze można mówić i pisać więcej - tutaj historia zawsze jest głębsza niż to, że gwiazda nie strzeliła karnego, a później się zrehabilitowała. Podobnie jak samo to, czy Ronaldo w tym momencie jest dla Portugalii liderem, czy może hamulcowym, który nie pozwala rozwinąć skrzydeł innym piłkarzom. Jak byłoby bez niego? Odpowiedź na to pytanie poznamy już na kolejnych imprezach, ponieważ ta będzie ostatnią, w której prowadzi drużynę.
Czy pokieruje ją w stronę sukcesu, czy raczej nie ma na to większych szans? Czekamy na to, jak dalej potoczy się ten turniej dla Portugalii, ale wiemy już teraz, że bez względu na wszystko Ronaldo pozostanie na pierwszym planie - doceniajmy go, póki jeszcze możemy.
W ćwierćfinale rywalem Portugalii będzie Francja. To kolejna okazja do tego, by napisać kolejny rozdział swojej historii.
<<< TERMINARZ I WYNIKI EURO 2024 >>>
Najlepsza 16 Euro 2024:
Czytaj także:
Euro 2024 na antenach Polskiego Radia i w specjalnym serwisie polskieradio.pl/Euro2024
red