"Ja tu zostaję" - tytuł trzeciej autorskiej płyty Łukasza Zagrobelnego - jest dosyć przewrotny. Artysta zaskakuje bowiem zdecydowanymi nawiązaniami do estetyki lat 70. i 80.
- Z nowoczesnych produkcji ucieka duch muzyki. Stąd sukces artystów takich, jak Adele. Ludzie po prostu potrzebują pięknych, świetnie zaaranżowanych i zaśpiewanych melodii - wyjaśnił artysta swój akces do coraz powszechniejszej mody na "retro". - Dla mnie to także sentymentalny powrót do dzieciństwa. W moim domu rodzinnym był zwyczaj słuchania muzyki, a także adapter Emanuel, wystana w kolejce społecznej wieża Diora oraz pokaźna kolekcja płyt winylowych. Poznałem więc świetnie nagrania Andrzeja Zauchy, Dżambli, Ewy Bem czy Earth, Wind & Fire. Czasami mam wrażenie, że wszystko, co piękne, powstało w tamtym okresie...
"Ja tu zostaję" stało się dla artysty sposobem na przełamanie rutyny, wypracowanej na dwóch pierwszych płytach. Zagrobelny zaznacza przy tym, że nie zmienił się jego styl wokalny, co znalazło wyraz w tytule albumu.
W rozmowie ze Zbigniewem Zeglerem piosenkarz opowiedział także o przyjaźni z mistrzynią Elżbietą Zapendowską, a także wytłumaczył się z palenia papierosów oraz udziału w "Tańcu z gwiazdami".