fot. Paradam
Dziś w Warszawie a jutro w Poznaniu koncert Bireli Lagrene, znanego francuskiego muzyka, łączącego muzykę cygańską, z jazzem tradycyjnym i fusion.
Bireli Lagrene to muzyk, który z profesjonalnym graniem ma do czynieni od maleńkości. "Cudowne dziecko" i "wielki cygański talent", takie epitety od samego początku jego kariery zdobiły plakaty w miastach, w których występował. Nie ma się czemu dziwić skoro już w wieku 4 lat opanował grę na gitarze. Jak to często w świecie mediów bywa, a w tym muzycznym chyba najczęściej, sam talent nie wystarczył jednak do uzyskania rozgłosu i sukcesu. Szlaki młodemu Bireliemu przetarł jednak znakomity gitarzysta jazzowy lat trzydziestych, francuski Cygan, Django Reinhard, który zawojował nie tylko Francję, ale jako pierwszy z Europy podbił jazzowe kluby Stanów Zjednoczonych. To właśnie jego spadkobiercą stanie się od najmłodszych lat Bireli.
Tribute to Django
Django Reinhard jako pierwszy wprowadził gitarę na miejsce instrumentu dominującego w jazzowym zespole, mimo że swoją przygodę z muzyką zaczął od skrzypiec. Wraz z inną wielką legendą jazzu rodem z Francji, świetnym skrzypkiem, Stephena Grappellim, stworzył niezapomniany zespół, który na stałe wpisał się do annałów tego gatunku. Rzadko się wspomina o tym, że wywarł on także wielki wpływ na późniejszą muzykę country. Obok wypromowania gitary kojarzony jest także z nowym sposobem gry na tym instrumencie (bez używania czwartego i piątego palca), do którego był niejako zmuszony, gdy jego lewa dłoń została poparzona w czasie wybuchu pożaru w taborze w 1928 roku. Mimo tego, że nie zapisywał swoich kompozycji, to wiele jego utworów granych jest do dnia dzisiejszego (wspomnijmy choćby o "Daphne", czy "Minor swing"). Po sukcesach odnoszonych w czasie wojny, gdy stanął na czele big bandu, przyszedł czas gry w już wolnym Paryżu z amerykańskimi muzykami, jak choćby Mel Powell czy Ray McKinley. W 1946 roku wziął gitarę pod rękę i postanowił zrobić solową karierę po drugiej stronie Pacyfiku. Początki były jednak niezbyt udane. Grał co prawda w Dukem Ellingtonem, ale rzadko i bez większych sukcesów. Nie przyszły one także gdy postanowił zamienić gitarę akustyczną na elektryczną. Ratunkiem stało się nawiązanie ponownej współpracy z Grappellim, co spowodowało powrót do swingowego brzmienia połączonego z bopem. Pierwszy zdobywca Ameryki, po którym przyszli kolejni europejczycy, jak: Joe Zawinul czy John McLauglin, zmarł w 1953 roku. Jego legenda i muzyka jest jednak wciąż żywa. Kultywowana i przetwarzana przez okrzykniętego "synem Django" Lagrane’a nie tylko wabi tłumy, ale i przypomina o wielkim muzyku.
STEPHANE GRAPELLI
Nastoletni gypsy-jazz
Bireli Lagrene od najmłodszych lat imponował olśniewającą techniką i stylem, którym odwoływał się do wybitnego poprzednika. Przez długi czas nie zmieniał tego schematu, nie starał się odejść od porównań z Django. Wprost przeciwnie, ciągłe komplementy pod jego adresem wzmagały tylko zainteresowanie zarówno jego osobą jak i muzyką. Wszystkie pochwały zamienił w nadarzającej się sytuacji na debiutancką płytę, którą nagrał w wieku 13 lat! Rok wcześniej udało mu się wybić i dostał szansę pokazania się szerszej publiczności. Zawdzięcza to transmisji telewizyjnej festiwalu kultury cygańskiej, który miał miejsce w Strasburgu w 1978 roku i na którym zostało mu wręczone specjalne wyróżnienie. Mały Bireli poszedł za ciosem i w ciągu dwóch lat wydał cztery płyty. Jego debiutancki album "Routes to Django: Live" już samym tytułem mówi, komu była poświęcona ta muzyka. Obok autorskich płyt, mały Bireli grał i koncertował z gwiazdami światowego formatu, jak: Benny Goodman czy… Stephane Grappelli.
Fusion i Jaco
Wydawać by się mogło, że Bireli już na zawsze zaklasyfikowany zostanie do stylu gypsy. Los jednak chciał, by nasz bohater zapomniał na pewien czas o swoich korzeniach i dał się oczarować muzyce fusion, reprezentowanej w tym wypadku przez legendarnego dziś basistę Weather Report - Jaco Pastoriusa. To on wpłynął na zmianę sposobu grania przez Francuza, który podpisał umowę z Blue Note i nagrał u nich dwie przeciętne jazz – rockowe płyty "Interno" (1988) i "Foreign Affairs" (1989). Zanim jednak do tego doszło, Jaco i Bireli wydali zapis jednego z koncertów z trasy europejskiej amerykańskiego basisty – "Stuttgart Aria".
"STELLA BY STARLIGHT"
Powrót do korzeni
Druga połowa lat osiemdziesiątych to okres, uważany przez wielu krytyków za najsłabszy w jego karierze. Stał się jeszcze jednym jazz-rockowym epigonem. Był to jednak też niezwykle rozwijający okres współpracy z muzykami pokroju: Erica Claptona, Johna McLauglina i w szczególności Larriego Coryella, z którym stworzył trio uzupełnione przez Billiego Cobhama. Właśnie z Coryellem i Alem di Meolą nagrał jedną z najlepszych płyt z kategorii guitar virtuoso – "Super Guitar Trio Live at Montreux" z 1989 roku.
"SPAIN"
Autorska płyta, która ponownie wprowadziła go do pierwszej ligi gitarzystów - "Standards" z 1992, zaliczana jest do jego najlepszych albumów, a takie interpretacje evergreenów, jak "Autumn Leaves", czy "Ornithology" wspaniale spajają jego początkowy okres kariery z tym co miało dopiero nadejść. Zanim jednak nastąpił wielki powrót do stylu gypsy, którym Bireli wszedł w XXI wiek, wydał kolejny bardzo dobry krążek, „Blue eyes”, poświecony Frankowi Sinatrze, na którym znalazł się zestaw 13 utworów tego wielkiego wokalisty. Na płycie oprócz świetnego wykonania instrumentalnego, usłyszeć można Bireliego – śpiewaka i posługującego się scatem.
fot. Paradam
Krystalizacja stylu Bireliego rozpoczęła się wraz z powrotem do jego muzycznych źródeł. W 2001 roku wydał "A Tribute to Django Reinhardt: Live at the Carnegie Hall and the Freiburg Jazz Festival", na którym obok kompozycji Django znalazły się ciekawe interpretacje standardów, m.in. Chicka Corei "Spain". Płyta ta wpisuje się w nowy Gypsy Project, w którym dojrzały i ukształtowany muzyk swobodnie wykorzystuje swoje różnorodne doświadczenia. Ostatnie lata można uznać za najlepsze w karierze artysty. W zeszłym roku na naszym rynku ukazały się jego trzy płyty, dwie nagrane w 2006 roku z WDR Big Bandem pod batutą Michaela Abene - "Djangology" i "To Bi Or Not To Bi". Pierwsza, to zapis podróży wirtuoza gitary do krainy dzieciństwa połączona z muzyką symfoniczną. Druga, to płyta solo, na której mamy możliwość usłyszenia całej jego maestrii, a także przeróbki dwóch utworów zespołu Queen – "We Are The Champions" i "We Will Rock You". Na trzeciej "Just The Way You Are" możemy znaleźć oprócz ukłonu w stronę Django, także interpretacje George’a Bensona a nawet "Love Me Tender" Elvisa Presleya. W kolejce został krążek "Bireli Lagrene - Special Guests Larry Coryell – Mi" stanowiący zapis nagrań z 1986.
12.02.2008, Warszawa, Fabryka Trzciny, g. 20.00
13.02.2008 Chorzów, Chorzowskie Centrum Kultury. g. 19.00
Petar Petrović
https:\/\/www.lastfm.pl/music/Bir%C3%A9li+Lagr%C3%A8ne/