- Żonę wkurzało moje krzątanie się po domu, więc zamknąłem się w studiu i nagrałem do razu 38 piosenek. Potem puściłem je paru znajomym, a oni powiedzieli, że są genialne. Niczego innego się nie spodziewałem - tak artysta przedstawia genezę Noel Gallagher's High Flying Birds, czyli swojego pierwszego projektu po rozpadzie Oasis. Premiera debiutanckiego albumu odbyła się 14 października, a krążek promował singiel "The Death of You and Me", który był również trójkową piosenką dnia.
Noel Gallagher’s High Flying Birds nie jest typowym zespołem, ale, jak twierdzi lider grupy, raczej "luźnym kolektywem". Zresztą niektóre piosenki z nowego albumu pamiętają jeszcze czasy Oasis. - Być może za pięć lat wykrystalizuje się stały skład i wtedy będzie można mówić o prawdziwym zespole. - wyjaśnia Piotrowi Stelmachowi muzyk. - Na razie to po prostu ja i moje piosenki.
Noel mierzy się teraz z rolą głównego wokalisty i frontmana, za którą nie przepada, a która w Oasis spadła na barki jego brata Liama: - Nigdy nie chciałem być "Paulem McCartneyem", a spadło to na mnie w wieku 44 lat. Lojalnie ostrzegam, że nie będę tańczył, nie umiem żonglować i nie zaproszę clownów. Na naszych koncertach nie ma na co patrzeć.
Ale to nie jedyny powód, dla którego Noel Gallagher - w przeciwieństwie do brata - żałuje rozpadu Oasis: - High Flying Birds nic nikomu nie mówi. Wolałbym, żeby tę płytę nagrało Oasis. Chciałbym znowu grać w zespole z dwudziestoletniem stażem, wypełniać po brzegi stadiony i zarabiać kupę kasy...
Aby dowiedzieć się, co Noel myśli o komputerach, serwisie Youtube oraz muzycznych dokonaniach swoich kolegów z Oasis - posłuchajcie całej rozmowy artysty z Piotrem Stelmachem.