Co tak naprawdę stoi za niebywałą popularnością The Beatles? - Zastanawiam się na tym od kilkudziesięciu lat. Doszedłem do jakichś wniosków. Ale na szczęście to taki fenomen, którego nie da się zmierzyć centymetrem - mówił gość "Czterech pór roku".
Jego zdaniem jednym z czynników był czas, w którym zaczęli grać. - Lata sześćdziesiąte to okres, kiedy cały świat został postawiony na głowie, jeżeli chodzi o kulturę i socjologię. Mówi się w dużym uproszczeniu, że gdyby nie The Beatles, to dziś nie chodzilibyśmy do biura w jeansach, ale nadal w garniturach - powiedział Piotr Metz.
Piotr Metz w studiu radiowej Jedynki, fot: PR
Zdaniem eksperta muzycznego najbardziej niesamowity jest fakt, że tak naprawdę ich aktywna kariera trwała osiem lat. Według dzisiejszych standardów to krótko, ale Beatlesom wystarczyło to, by stać się zespołem, który na całym świecie sprzedał najwięcej płyt.
Byli też pierwszą grupą, która zgromadziła na koncercie ponad 50 tysięcy osób. To występ na stadionie w Nowym Jorku. - Nie dało się słyszeć absolutnie nic, bo wzmacniacze były zdecydowanie za słabe, a dźwięk szedł na nagłośnienie stadionowe. Koncert trwał 20 minut, co dziś jest niewyobrażalne. Ale nie chodziło o ten dźwięk ani czas. Chodziło o to, żeby tam być... - mówił Piotr Metz.
Po jakimś czasie muzycy przerwali koncerty; pisk fanów był taki, że nie było już zupełnie nic słychać. - Przez to, że zapełniali stadiony, wyprzedzili technologię. Kilka lat później już było to możliwe, odbył się przecież Woodstock, ale oni się już tego nie doczekali - mówił Metz.
Dlaczego słynna czwórka nigdy się nie zeszła, chociaż obiecywano im gigantyczne kwoty, jaką aferę z Jezusem w roli głównej rozpętali Beatlesi i za co Lennon obraził się na skrzypka w restauracji? Słuchaj Piotra Metza, który w radiowej Jedynce rozprawił się najpopularniejszymi mitami dotyczącymi The Beatles.
Rozmawiał Roman Czejarek.
(ei/mk)