Grupa powstała w 1965 roku w Londynie. Tworzyli ją studenci architektury, m.in. Roger Waters, Richard Wright, Nick Mason. Zespół pozostawał pod wpływem muzyki rhythm'n'blues i grywał okazjonalne koncerty. Poważne zmiany w grupie zaszły wraz z pojawieniem się Syda Barretta.
- Roger znał go jeszcze z Cambridge (jego matka uczyła Syda w podstawówce), a my mieliśmy zamiar zaprosić go do zespołu jeszcze zanim przybył do Londynu, by rozpocząć naukę na Camberwell College of Art. Ale to chyba raczej Syd dołączył do nas, niż myśmy go o to poprosili - wspomina perkusista Nick Mason w swojej autobiografii "Pink Floyd - moje wspomnienia".
Wykrystalizował się czteroosobowy skład: Barrett - gitara i śpiew, Waters - gitara basowa, Wright - instrumenty klawiszowe, Mason - perkusja. Zespół występował pod różnymi nazwami: Sigma 6, The Meggadeaths, The Abdabs i Tea Set. Przypadkiem okazało się, że tej ostatniej używa już inna grupa.
- Musieliśmy szybko wymyślić jakąś inną nazwę. I właśnie Syd bez większych ceregieli rzucił hasło Pink Floyd Sound, korzystając przy tym z imion dwóch sędziwych amerykańskich bluesmanów: Pinka Andersona i Floyda Councila. Choć pewnie słuchaliśmy ich nagrań z jakichś importowanych płyt, nazwiska niewiele nam mówiły - wspomina Nick Mason. Z czasem nazwę skrócono do samego "Pink Floyd".
Na początku 1967 roku zespół podpisał kontrakt z wytwórnią EMI. Pierwszymi efektami współpracy były single "Arnold Layne" i "See Emily Play", które zyskały popularność - odpowiednio 20 i 6 miejsce na brytyjskiej liście przebojów. Dało to zespołowi możliwość nagrania pełnowymiarowego albumu "The Piper at the Gates of Dawn".
Głównym twórcą materiału na płytę był Syd Barrett - osiem z jedenastu piosnek na płycie to jego kompozycje. Pod dwoma utworami podpisał się cały zespół, a jeden sygnował Roger Waters. Produkcją kierował Norman Smith, współpracujący wcześniej z zespołem The Beatles.
- Sesje do naszej pierwszej dużej płyty przebiegały bezproblemowo. Panował ogólny entuzjazm, Syd był zrelaksowany, a atmosferę wypełniało poczucie wspólnego celu. (...) Poszczególne utwory kończyliśmy w studiu po jednym lub dwóch dniach pracy - opowiada perkusista zespołu w swojej książce.
Tytuł płyty zaczerpnięto z jednego z rozdziałów książki "Wind In The Willow (O czym szumią wierzby)" Kenneth'a Grahame'a. Odzwierciedlało to bajkowy klimat, jakim była przesycona większość znajdujących się na płycie utworów.
Płyta ukazała się w sklepach w Wielkiej Brytanii 4 sierpnia 1967 roku (cześć źródeł wskazuje, że stało się to dzień później). Album przez siedem tygodni znajdował się na liście 20 najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii, docierając na szóste miejsce. W USA, wydany w październiku w okrojonej wersji i bez żadnej promocji, nie wszedł nawet na listę "TOP 100" magazynu "Billboard".
W tym czasie Barrett - mocno nadużywający narkotyków - stawał się dla zespołu bardziej przeszkodą niż pomocą. Na przełomie 1967 i 1968 roku Waters, Wright i Mason doszli do wniosku, że jego stan psychiczny uniemożliwia mu dalsze granie z zespołem. Zatrudniono gitarzystę Davida Gilmoura, który miał zastępować Barretta tylko na koncertach. Szybko jednak okazało się, że dawny lider nie jest w stanie pracować nawet w studiu. W efekcie na następnej płycie zespołu "A Saucerful of Secrets" znalazła się tylko jedna jego piosenka i został on ostatecznie wykluczony z zespołu.
Pozbawiona głównego kompozytora grupa rozpoczęła poszukiwania nowej formuły artystycznej. Znalazła ją albumami "Wish you Were Here", "The Dark Side of the Moon", czy "The Wall".
tj