"Gdy artysta nie nagrywa płyty przez 3 lata znika z rynku" – mówił niedawno dziennikarz muzyczny Czwórki, Hubert Augustyniak. Jak w takim razie ocenić sytuację grupy Red Box, która milczała przez ostatnie 20 lat?
Muzyczne powroty po tak długim okresie uśpienia z reguły kończą się klapą, lub przechodzą niezauważone. Tymczasem nowa piosenka Brytyjczyków, "Sign", promująca świeżo wydany album "Plenty", w piątym tygodniu swojej bytności na Trójkowej Liście Przebojów, zawędrowała na 4. miejsce Za jej plecami znalazły się nowe dokonania takich tuzów muzyki rozrywkowej jak Carlos Santana czy zespół Gorilaz.
Podczas wywiadu z Piotrem Metzem, w zaciszu studia nagraniowego Yellow Shark w Cheltenham, lider zespołu Simon Toulson-Clarke nie krył zaskoczenia i wzruszenia, iż w Polsce żywa jest pamięć o Red Box.
- Jedną z najwspanialszych rzeczy w tworzeniu muzyki jest fakt, że rzeczy zaprojektowane, by nas bawić przez chwilę, zostają w ludzkich sercach na dłużej – mówił w rozmowie, którą przeplatały akustyczne wykonania piosenek.
Sześciu muzyków rozmieszczonych w dwóch pokojach studia, z luzem i wprawą grało swoje nowe i stare kompozycje, wydobywając zupełnie nowe oblicze z tak znanych przebojów jak "For America" czy "Lean on me". Utworom towarzyszyły opowieści na temat ich powstania.
- "Chenko", zawsze myślałem, że to piosenka dla Polski w okresie solidarnościowego zrywu – pytał Metz. – Jesteś bardzo blisko serca tego utworu. Napisałem go po przeczytaniu biografii indiańskiego wodza, Szalonego Konia. To była piosenka o rzeczach, które się utraciło, ale też o rzeczach, które można w sobie zmienić, by uczynić swoje życie lepszym – tłumaczył Toulson-Clarke.
Aby poczuć intymną atmosferę występu w studio Yellow Shark i dowiedzieć się więcej na temat historii grupy i przyczyn tak długiej absencji, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.