A na niej ilość fanów - prawie tysiąc i niewybredne wpisy pod adresem polskiej mniejszości. Można przeczytać m.in., że Polaków jest w Czechach za dużo, polskie dziewczyny są brzydkie, a Polacy powinni się wynosić do Polski - informuje Dziennik Zachodni.
Na dodatek, przy okazji niedawnej wizyty w Ostrawie premiera Vaclava Klausa, który przyjechał na Zaolzie, by rozmawiać na temat problemów mniejszości polskiej, pojawiła się kolejna strona: Chceme moře místo Polska! (Chcemy morze zamiast Polski). Założyciele strony wprost zapewniają że ta grupa nie powstała dla żartu, ale z nienawiści do Polaków.
Prezes Kongresu Polaków w Republice Czeskiej Józef Szymeczek, mówi, że naliczył w internecie pięć stron o podobnym charakterze.
Reakcja władz czeskich jest ale słaba
Przedstawiciele Kongresu Polaków w RC zauważają, że w ostatnich latach to zjawisko niepokojąco narasta. A Polacy mieszkający na Zaolziu odnoszą wrażenie, że czeskie władze bagatelizują sprawę.
- Z Pragi nie widać tego, co dzieje się w terenie - mówi Jan Branny, prezes Zarządu Głównego Macierzy Szkolnej w Republice Czeskiej. Dodaje, że w Macierzy doskonale wiedzą o tym, że w internecie jak grzyby po deszczu pojawiają się kolejne strony czy wpisy, w których Czesi dają wyraz swoim szowinistycznym nastrojom oraz nie ukrywają niechęci czy wręcz wrogości do Polaków. - To karygodne, przykre, podjudza ludzi - mówi prezes Branny.
Prezes Szymeczek opowiada, że przejawy ksenofobii w sieci można było obserwować już wcześniej. Od 2007 roku niepochlebnych wpisów pod adresem Polaków w czeskim internecie jest coraz więcej, zwłaszcza od momentu, kiedy zaczęły pojawiać się w czeskich miejscowościach dwujęzyczne, polsko-czeskie tablice.
Czeskie władze ostatnio zauważyły problem. Minister d/s mniejszości narodowych Michael Kocáb wydał oświadczenie, że potępia przejawy szowinizmu wobec Polaków i nie akceptuje aktów zamalowywania czy niszczenia polskich tablic, a w czeskiej prasie pojawiają się artykuły piętnujące czeskie przejawy nacjonalizmu.
Polonijni działacze w Czechach uważają, że takiej dyskusji w czeskich mediach jest za mało, a bywają sytuacje, że Czesi są dezinformowani. Nic więc dziwnego, że później wśród niektórych panuje przekonanie, że Polacy to okupanci lub emigranci, którzy przybyli na Zaolzie z Galicji za pracą.
Przedstawiciele Kongresu Polaków jeżdżą więc do szkół na prelekcje, prowadzą dyskusję z młodzieżą polską i czeską, by rozwiać ich wątpliwości, a u niektórych nawet poczucie strachu czy żalu. Takie pogawędki są bardzo potrzebne. - Kończą się tym, że udaje nam się wytłumaczyć, dlaczego są wieszane polskie tablice, że nie jest to żadna prowokacja, lecz tradycja, bo Polacy współtworzyli ten region - mówi prezes Szymeczek.
Polacy na ziemi za Olzą
Zaolzie to potoczna nazwa terenu na Śląsku Cieszyńskim, który w latach 1918-1920 należał do Polski, a na konferencji w Spa w 1920 r., po podziale Śląska Cieszyńskiego między Polskę i Czechosłowację, został przez mocarstwa przyznany Czechosłowacji. Zaolzie zamieszkiwali Polacy (123 tys.), Czesi (32 tys.) i Niemcy (22 tys.). Zostało przyłączone do Polski w 1938 r., bo wykorzystaliśmy okazję i podczas zajęcia Czechosłowacji przez Hitlera przekazaliśmy Czechom ultimatum z żądaniem oddania Zaolzia. Rząd czechosłowacki przystał na to. Podczas II wojny światowej Zaolzie włączono do Niemiec. Po wojnie, decyzją Stalina, wróciło do Czechosłowacji. W 1958 r. rządy PRL i CSRS podpisały porozumienie ostatecznie zostawiając Zaolzie Czechosłowacji.
dziennikzachodni.pl