W Nowy Rok rodzimy rock'n'roll wchodzi bardzo udanym debiutem. Wyczekana (premiera krążka miała mieć miejsce już jesienią 2008) pierwsza płyta mogileńskiego kwartetu Kumka Olik spełnia pokładane w niej oczekiwania. Miało być ostro, bezkompromisowo, wreszcie: gówniarsko. I tak właśnie jest.
Muchy były dla Ciebie zbyt wylansowane? Nie kupiłeś płyty Rentona, bo wkurza Cię, gdy polscy artyści śpiewają po angielsku? Dance punk w wykonaniu Out Of Tune odłożyłeś od razu na półkę? "Jedynka" jest więc właśnie dla Ciebie. Szanse na to, że to będzie Twoja ulubiona płyta najbliższych miesięcy, podwajają się, jeśli twoja metryka nie pozwala jeszcze na przystąpienie do matury.
Chłopcy (to jak najbardziej adekwatne określenie, zważywszy że średnia wieku członków zespołu nie przekroczyła jeszcze dwudziestki) ani przez chwilę nie pozują na młodych-dorosłych, którzy mają zachwycić muzyczną erudycją i z miejsca stać się objawieniem sezonu. Bez wątpienia zdolności i talentu odmówić im nie można, co potwierdza w szczególności sprawność, jaką prezentują na koncertach. Choć zblazowana maniera wokalna Mateusza, nierzadko przeradzająca się w krzyk, może irytować (wyobraźcie sobie młodszego o dekadę Krzyśka Ostrowskiego), to z pewnością ma on zadatki na charyzmatycznego lidera. Co więcej, potrafi sprytnie i uważnie portretować świat, a przygotowanym przez niego tekstom, pisanym z perspektywy siedemnastolatka, nie można odmówić szczerości. Pogoń za karierą i statusem, pozerstwo, konieczność wypełnienia społecznych norm skutkujące jedynie pozornym dostosowaniem, rodzą bunt i wyobcowanie. I to właśnie buntu, niezgody czy wreszcie - kontestacji na tej płycie jest najwięcej. Może jest to i naiwne (vide figury retoryczne polegające na łączeniu w jednym zdaniu polskich i angielskich fraz), ale młodszy Holak rzadko wpada w nieuniknioną wydawałoby się pułapkę grafomanii, co czyni warstwę tekstową "Jedynki" godną uwagi.
Kumka Olik na piątkę zdała również test z inspiracji. Punk rock, alternatywa amerykańskich college’ów, nowa rockowa rewolucja, proste, nieskomplikowane, acz ujmujące naturalnością gitarowe granie. Uniwersalność i ponadczasowość wzorców umożliwiła przygotowanie materiału, który w czasach, gdy trudno przypomnieć sobie nazwę obowiązującego wczoraj trendu, nie zdezaktualizuje się już za pół roku. Sonic Youth słychać w "Muszę biec". The Strokes z okolic "Is This It?" pojawia się w promujących płytę, wzorcowo radiowych "Zaspanych poniedziałkach". Echa debiutu Oasis ujawniają się w "Miasto was nie lubi" czy "Być na nie". Motyw przewodni z "Postaraj się" to młodszy brat "Walk Idiot Walk" z repertuaru The Hives. "Korkociąg" to CKOD w wersji okołolicealnej. Nad całym krążkiem unosi się frywolnie duch The Velvet Underground, The Smiths, a także Malarzy i Żołnierzy, których głównodowodzącym był Stanisław Holak, ojciec Mateusza i Kuby (tytuł krążka został pożyczony właśnie od debiutu Malarzy). Kumka Olik nie szarżuje jednak estetykami, jedynie konsekwentnie zmienia stylistyki, prezentując w każdym kolejnym numerze nad wyraz dojrzałe wyczucie muzyczne. Jedynym zgrzytem jest niedbałość (rozumiem, że takie było zamierzenie, jest to jednak irytujące) "Grzecznych dziewczynek", nagranych z udziałem Toli Szlagowskiej z Blog 27. Nie ulega wątpliwości – ta płyta jest adresowana głównie do młodzieży licealnej, która odnajdzie na niej coś więcej niż tylko jednosezonowe przeboje. Starsi dostrzegą przede wszystkim potencjał i zapowiedź jeszcze bardziej sprawnego uderzenia. Z oczywistych przyczyn potrzeba na to czasu.
Maciek Tomaszewski