X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Pozbawili Monka fortepianu!

Ostatnia aktualizacja: 15.09.2012 13:55
Recenzujemy płyty wydawnictwa ACT. W kolejce ustawiają się: Yaron Herman, Bugge Wesseltoft & Henning Kraggerud, Jacob Karlzon, Wolfgang Haffner, Iiro Rantala, Pierrick Pédron, Gerardo Núñez i Jessica Pilnäs.
Monk
MonkFoto: William P. Gottlieb/wikipedia

Izraelski pianista na stałe mieszkając w Paryżu Yaron Herman, mając 19 lat szykował się do tego, by wylądować w prestiżowym Berklee College of Music. Ostatecznie jednak wybrał stolicę Francji. Dwa lata później zarejestrował dla Sketch label swój debiutancki album “Takes 2 to Know 1”, teraz, po dziesięciu latach od tego momentu słucham jego drugiego albumu nagranego dla ACT – „Alter Ego”. „Pianista, który może grac wszystko” – tak nieraz jest oceniany Herman, ale jak wszyscy dobrze wiemy, jeśli ktoś gra wszystko, to najczęściej gra też nic. Albo przynajmniej nic ciekawego. Na szczęście ta ludowa mądrość nie sprawdza się w przypadku tego pianisty, który już dwa lata temu na „Follow the White Rabbit” pokazał, że warto w niego inwestować. Dwóch saksofonistów Emile Parisien na tenorze & sopranie i Logan Richardson na alcie wspierają Hermana w jego podróżach po Bliskim Wschodzie. Pomimo przyznawania się do fascynacji muzyką Stinga czy Bjork, a także twórczością takich jazzowych gigantów jak Jarrett czy Mehldau i odwołań do klasyków Scriabina czy Ravela, to właśnie etniczne ciągoty naznaczają „Alter Ego”. Nie jest to jednak zarzut, gdyż podane są w odpowiednich proporcjach i na zasadzie urozmaicenia.

Do etniczności, ale w zupełnie inny sposób, odwołują się Bugge Wesseltoft & Henning Kraggerud na „Last spring”. Głęboka, poruszająca muzyka zawarta na płycie – to efekt spotkania jazzowego pianisty z klasycznym skrzypkiem, którzy wspólnie medytują nad pięknem norweskiej wiosny. Minimalizm, skromność i subtelność. Znajdziemy tu odwołania zarówno do twórczości Edwarda Griega, jak muzyki celtyckiej. Tę subtelną stronę natury Wesseltofta do tej pory nie znałem, kojarzył mi się raczej z nu-funkową porywczością, chociaż jego spotkanie z Henrikiem Schwarzem pokazało jego romantyczne skłonności. „Last spring” polecam na długie, zimowe wieczory.

O wiele bardziej dynamiczna, „współczesna”, z prostymi, szablonowymi rytmami w tle jest płyta „More” Jacoba Karlzona , etatowemu pianisty gwiazdy ACT-owej wokalistyki Viktorii Tolstoy. Jego osoba pojawia się też na świetnym, debiutanckim krążku wydanym dla tej wytwórni  - „Imaginary room” Adama Bałdycha. Ale, niestety, bardzo zawiodłem się jego debiutanckim albumem, na którym zaprezentował się w klasycznym trio. Jednostajność, monotonia, brak pomysłu na opowiedzenie oryginalnej historii. Ciężko było mi przebrnąć przez kolejne utwory, tak samo łopatologicznie odegrane, z wykorzystaniem prawie cały czas obecnego drum & basowego podkładu, do którego sprowadzała się działalność jego sekcji rytmicznej.

Grał z Chaka Khanem, z niemieckimi zespołami hip hopowymi, nagrał już trzy solowe albumy dla ACT-u. Ten ciekawy perkusista pojawiał się w ostatnich latach na krążkach Viktorii Tolstoj i Nilsa Landgrena. W sumie był obecny przy nagrywaniu ok. 400 albumów! Wolfgang Haffner   - bo o nim mowa, na „Heart of the matter” postanowił połączyć różnorodne muzyczne gatunki i wpływy, którym poddawała się jego muzyczna dusza przez wszystkie lata jego działalności w jedną całość. Wyszedł ciężkostrawny misz masz, ale chyba tak miało być. Mamy więc sentymentalne „Here's to Life”, mamy sekcję dęciaków, wokale, akordeon, rytmy r&b, afrykańskie etno, drum & bass i długo by jeszcze wymieniać. Nic tu się ze sobą nie łączy, nie widzę żadnej wspólnej nici, spajającą krążek. Trochę za dużo nagromadzonych pomysłów jak na mój gust.

/

Jeden z najlepszych i najbardziej znanych fińskich jazzowych pianistów Iiro Rantala od lat porusza się na granicy improwizacji i muzyki poważnej. Pomaga mu w tym nie tylko klasyczne wykształcenie, ale także komponowanie klasycznych utworów, jak choćby ciekawego koncertu fortepianowego. Na „My history of jazz” wita nas Aria / Goldberg Variation No. I  Jana Sebastian Bacha zagrana szybko i ze swadą. Warto dodać, że na krążku udziela się też nasz skrzypek Adam Bałdych i świetny basista Lars Danielssoh. Co ciekawe Bach spina cały album, gdyż na zakończenie usłyszymy jego arię, a cały krążek przenika pięć improwizacji goldbergowskich. Rantala potrafi bawić się ze słuchaczem, liczy na jego poczucie humoru, ale wymaga też od niego jazzowej wiedzy. Jego krążek jest bowiem przeglądem stylów, odwołań, motywów – historią jazzu w pigułce. Ale nie powinno to dziwić tych, którzy mieli okazję posłuchać jego poprzedniego wydawnictwa „Lost heros”, na którym oddaje hołd wielkim jazzowym pianistom Evansowi, Esbjörnowi i Petruccianiemu.

A skoro o klasykach mowa to doszło do skandalu! Zabrali Monkowi fortepian! Bezczelni? Nie, pomysłowi. Saksofonista altowy Pierrick Pédron i jego dwaj koledzy stworzyli wyśmienite trio i rozbierają na „Kubic’s Monk” twórczość genialnego Theloniousa na części pierwsze. Ten czwarty, zaproszony gość, to trębacz Ambrose Akinmusire, który co prawda gra tylko w trzech kawałkach, ale to wystarczy, by było mi bardzo żal, że lider nie zaprosił go na pozostałe. Jego gra pobudza resztę zespołu, wzmacnia siłę jego przekazu, rozszerza spektrum percepcji.  W moim odczuciu Pédron prezentuje się na tym krążku o wiele lepiej niż na zeszłorocznym „Cheerleaders”, które celując w rockową pasję, poszło chyba o krok za daleko i utknęło w płytkich sentymentalizmach przeplatanych „kosmicznymi” pasażami gitarzysty Chrisa De Pauwe. Teraz saksofonista staje na wysokości zadania, a jego pomysł na dobranie się do Monka jest… „trafiony zatopiony”!

Gerardo Núñez kontynuuje swoje wykłady pt. jak grać flamenco w XXI wieku. W doborowym składzie, z chórkami, gitarą elektryczną  i basową, perkusją i klawiszami, gitarzysta bierze wszystko na swoje barki. Jego instrument jest wciąż na pierwszym planie, a „Travesia” jest w całości wypełniona jego kompozycjami. Mocny, dynamiczny, ognisty styl jego gry tylko z rzadka zmiękczany jest wolniejszymi, melancholijnymi momentami. Núñez potrafi utrzymać uwagę słuchacza, choć jego utwory to tak naprawdę jedna, ta sama historia o miłości, tańcu, śpiewie, kobiecie, smutku i śmierci. Kto kocha flamenco i już dawno zapełnił swoje półki krążkami Paco de Lucii, ten nie może nie przesłuchać tej płyty.

/

Billie Holiday, Nina Simone, Ella Fitzgerald – to im najczęściej wokalistki z całego świata składają muzyczne hołdy. Ale przecież nie tylko one wpłynęły na rozwój wokalistyki jazzowej. Byłą jeszcze choćby taka Peggy Lee, wielka gwiazda swoich czasów. To właśnie jej poświecony jest album Szwedki Jessici Pilnäs „Norma Dolores Egstrom – A Tribute to Peggy Lee”. Dysponująca pięknym, delikatnym, choć niezbyt głębokim, „przeszywającym serce” głosem Pilnäs postanowiła postawić na ascetyzm, stąd jej interpretacje są spokojne, czasami doprawione odrobiną humoru, ale z wyraźnym unikaniem nazbyt wybujałej ekspresyjności.  Ta zasada stanowi nieprzekraczalną barierę dla towarzyszących jej muzyków, którzy tylko od czasu do czasu zaznaczają swoją obecność. Ten purytanizm jest niebezpieczny dla słabej wokalistki, która w burzy dźwięków może ukryć swoje braki, Pilnäs wychodzi jednak zwycięsko z tego pojedynku. Stawia kolejny pewny krok.

Olga Spasojewska

Czytaj także

Wasilewski osiada na laurach

Ostatnia aktualizacja: 09.05.2011 10:50
Dawne trio Tomasza Stańki to już nie zdolne dzieciaki, ale poważni jazzowi wyjadacze. Ich "Faithful" tylko potwierdza tę tezę.
rozwiń zwiń
Czytaj także

W tonacji innowatora norweskiego jazzu

Ostatnia aktualizacja: 15.07.2011 11:19
To będzie kolejna premiera w piątkowej "W tonacji Trójki". Przed radioodbiorniki zapraszamy wszystkich fanów twórczości Bugge'a Wesseltofta.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Vijay, Rudresh i Verneri

Ostatnia aktualizacja: 11.04.2012 12:34
Znakomici Hindusi, następcy EST i Bad Plus, jazzowy hołd AC/DC i niemiecko-amerykańska kooperacja. Wszystko to znajdziemy na płytach ACT-u.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Wszystkie twarze Danielssona

Ostatnia aktualizacja: 25.08.2012 19:46
Lars Danielsson to już uznana marka. I chociaż wiadomo czego można się po nim spodziewać, to jego krążki wciąż wzbudzają zainteresowanie.
rozwiń zwiń