Władysław Sikora - legenda zielonogórskiej sceny kabaretowej - zwykł mawiać, że w kabarecie nie ma miejsca na demokrację. Steven Wilson przenosi tę maksymę na płaszczyznę muzyki. Lider Porcupine Tree to tytan pracy i despota, ale też wizjoner i - trzeba to powiedzieć wprost - geniusz.
Kiedy pojawiły się pogłoski, że Wilson pracuje nad solową płytą, w gronie fanów rozgorzały dyskusje. W którą stronę pójdzie Steven? Artysta ma na koncie dziesiątki projektów, przy okazji których wędrował w najrozmaitsze zakątki muzyki. Po część z nich sięgnął na "Insurgentes".
Otwierający płytę utwór "Harmony Korine" nasuwa ewidentne skojarzenie z "Way Out Of Here" z ostatniej płyty Porcupine Tree. Niepokojący nastrój, mocny refren wyłaniający się ze spokojniejszej partii, by potem płynnie do niej powrócić. Następujący potem "Abandoner" również czerpie z dokonań zespołu, z którym Wilson jest najmocniej kojarzony. Nad tym utworem unosi się dodatkowo duch Bass Communion, ambientowo-psychodelicznego projektu Stevena. Szczególnie w ostatnich dwóch minutach. Echa Jeżozwierzy ("Porcupine" to po angielsku "jeżozwierz") pojawiają się w "Veneno Para Las Hadas" - czwartym na "Insurgentes". Ten utwór sprawia wrażenie napisanego przy okazji płyty "The Sky Moves Sideways". Dalej jest ośmiominutowy "Salvaging". Powtarzana w nieskończoność sekwencja kilku granych na gitarze dźwięków wprowadza słuchacza w niesamowity trans. W "No Twilight Within The Courts Of The Sun" znalazło się miejsce dla kakofonicznego, nowoczesnego jazzu. Wilson zbliża się tutaj do twórczości King Crimson, którego lider - Robert Fripp - pojawił się gościnnie na "Fear Of A Blank Planet" - ostatniej płycie Porcupine Tree.
Omówione utwory, podobnie jak wszystkie pozostałe, układają się w logiczną całość, portretując Wilsona jako pełnego wewnętrznego niepokoju introwertycznego artystę. Muzyk pozostawia jedynie lekko uchylone drzwi, przez które do jego ponurego świata wejdą tylko najwytrwalsi. Za sprawą tytułowej piosenki Steven wpuszcza odrobinę światła. Tylko jeden mały promyk. "Insurgentes" jest jedyną w zestawieniu formą, wobec której można użyć sformułowania "piosenka". To blisko cztery minuty ukłonu w kierunku No - Man, kolejnego projektu Stevena.
Muzyk tłumaczy przyczyny nagrania solowej płyty jako potrzebę połączenia wszystkiego, co robił do tej pory. W wywiadach mówi, że w muzyce Porcupine Tree wpływy Bass Communion byłyby nie na miejscu i odwrotnie. Stąd do wymieszania swoich artystycznych wcieleń potrzebował własnego nazwiska. "Insurgentes" wymaga spokoju i poświęcenia dużej uwagi. Ale w zamian oferuje fascynującą podróż do najgłębszych zakamarków duszy. Bo - jak mówi Steven - muzyka jest w stanie zabrać Cię tam, dokąd jest w stanie zabrać Cię Twój mózg.
Maciek Kancerek