Koncert Flaming Lips na zeszłorocznym Off Festivalu był jednym z najbardziej spektakularnych momentów w historii mysłowicko-katowickiej imprezy. Wayne Coyne znalazł czas, żeby porozmawiać z dziennikarzem Trójki, Piotrem Stelmachem. Nagranie zostało wyemitowane w audycji "Myśliwiecka 3/5/7".
Poniżej fragmenty wywiadu. Aby odsłuchać całą rozmowę, wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku znajdującą się po prawej stronie w ramce "Posłuchaj".
- Graliśmy w Ameryce na wielu hipisowskich festiwalach, na których nie poważa się tego, co jest bardzo popularne czy kto ma status gwiazdy - powiedział Coyne - Ludzie robią to, co kochają. Tak samo jest z chodzeniem na koncerty. Robisz to, bo to uwielbiasz i masz gdzieś, co jest modne. Wiesz, że to, co grasz, jest fajne i już. Nie zaprzątam sobie głowy trendami i modami. Sztuka zresztą utwierdza cię w przekonaniu, że to, jak myślisz i to, kim jesteś, jest jak najbardziej ok. Nigdy nie sądziłem, że George W. Bush będzie moim reprezentantem. Wiedziałem, że to ja jestem reprezentantem swojego życia i ja ustalam zasady tego, co jest dobre a co nie. Nie muszę czekać na uznanie świata. Myślę, że podobnie uważa wielu fanów muzyki.
Jaka jest największa zapłata, jaką otrzymujesz jako artysta od fanów muzyki, swoich słuchaczy?
Jest wiele pozytywów. Ja np. w ten sposób zarabiam na życie. Mogę zaopiekować się dziećmi i swoją rodziną. 5 lat temu moja mama umarła na raka, opieka nad nią była bardzo kosztowna, a ja mogłem sobie na to pozwolić. Taka świadomość mnie uskrzydla i to, jak ludzie reagują na muzykę, jak komunikują się z tobą. A rzeczą, które szczególnie mnie uskrzydlają, są moje kompozycje. Dotyczy to szczególnie utworu "Do You Realize". Ktoś mi mówił nawet ostatnio, że poznał swoją przyszłą żonę dzięki tej piosence i ta więż była tak silna, że postanowili właśnie przy tych dźwiękach postanowili wziąć ślub.
(kow)