Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Kamińska 12.04.2012

„Przeciek o Katyniu to wojna psychologiczna”

Nie wiemy, czy publikacja o wyroku ws. Katynia opiera się na prawdzie – zaznacza politolog i sowietolog prof. Włodzimierz Marciniak. Według niego może służyć "pokrzepieniu serc" zwykłych Rosjan.

Zobacz serwis specjalny portalu Polskiego Radia: KATYŃ >>>

"Moskowskije Nowosti" twierdzą, że dotarły do wyroku Europejskiego Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, a ten miał orzec, że sprawa Katynia nie obciąża Rosji. Włodzimierz Marciniak zauważa, że nie jest to pewne. Ponadto gazeta podkreśla, że miała dostęp wyłącznie do sentencji, a nie do uzasadnień. – W tej sprawie dla pozywających i dla wszystkich Polaków ważne będzie uzasadnienie tego wyroku, w którym mogą znaleźć się ważne - z naszego punktu widzenia sformułowania – uważa Marciniak.

Według niego trudno jest powiedzieć, skąd wzięło się sformułowanie wybite w tytule publikacji ("Za Stalina nie odpowiadamy"), bo sam proces nie dotyczył bezpośrednio kwestii zbrodni katyńskiej. - Nie dotyczył winy i odpowiedzialności za tą zbrodnię, ale dotyczył kwestii naruszania praw człowieka w śledztwie i potem w postępowaniu przed prokuraturą oraz przed sądami Federacji Rosyjskiej – podkreślił.
- Pośrednio można wnioskować, że być może w orzeczeniu Trybunały jest sformułowanie, że Europejska Konwencja Praw Człowieka nie odnosi się do zbrodni katyńskiej i w związku z tym Trybunał nie może tej kwestii rozpatrywać ze względu na kalendarz: Konwencja została przyjęta po zbrodni katyńskiej. To (rosyjska publikacja ) może być nadinterpretacją. Trybunał mógł uznać, że nie jest właściwy dla rozpatrywania tej sprawy z przyczyn formalnych, co autorzy publikacji zinterpretowali w ten sposób, że Rosja nie jest winna – zastanawia się sowietolog.

Według Marciniaka publikacja mogła powstać „ku pokrzepieniu serc szeregowym Rosjanom (…), niezależnie od tego, co Stalin nawyprawiał, to my za to nie odpowiadamy, śpijcie spokojnie, macie sumienia czyste”.

Dodał, że jest to artykuł z zakresu „wojny psychologicznej czy propagandy”, a nie dziedziny informacji. - Może też chodziło o postawienie Polaków w trudnej sytuacji, bo nie bardzo wiemy, co z tą publikacją zrobić nie mogąc się odnieść do źródła – zastanawia się Marciniak.

PAP, agkm

Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>