- Mamy do czynienia z narkofobią, której symbolem jest Ewa Kopacz - mówił w "Salonie politycznym Trójki" poseł Ruchu Palikota Robert Biedroń. - Dziś rozdziera szaty i mówi: "Januszu, bądź rozsądny, nie pal jointa w Sejmie".
Robert Biedroń uważa, że gesty marszałek Sejmu są teatralne, bo jeśli Kopacz faktycznie chciałaby zapobiec happeningowi Ruchu Palikota, powinna zaprosić jego lidera i spokojnie porozmawiać na osobności.
W rozmowie z Beatą Michniewicz Biedroń przekonywał, że marihuana powinna być legalna, bo w sklepach dostępne są dużo groźniejsze substancje - alkohol i papierosy.
- Dlaczego mam prawo pić tutaj herbatę, a nie mam prawo palić marihuany? - pytał retorycznie.
Zapytany o to, czy posłowie wypalą w piątek jointa w Sejmie, Biedroń wykręcał się od odpowiedzi:
- Decyzja jeszcze nie została podjęta - powiedział, przyznając że cel akcji właściwie został już osiągnięty. - Wszyscy o tym mówią. I właściwie sam akt jest mniej ważny niż dyskusja, która się toczy.
Biedroń zaprzeczył, że boi się konsekwencji, którymi grozi m.in. klub Solidarnej Polski i przyznał, że będzie mówił w mediach, że pali marihuanę, mimo że tego nie robi.
- Prawo jest patologiczne - zaznacza i mówi, że problem tkwi w tym, że podczas gdy za posiadanie marihuany na własny użytek można iść do więzienia na trzy lata, w Polsce nikt nie łapie dilerów.
Projekt zaostrzenia kar dla nich właśnie zamierza złożyć w piątek w Sejmie Solidarna Polska. Robert Biedroń zapowiedział, że Ruch Palikota z pewnością go nie poprze, bo "nie tędy droga".
Robert Biedroń nie przejmuje się tym, że w Sejmie nie ma poparcia dla inicjatyw Ruchu. Przyznaje, że niejeden projekt zaczynał bez poparcia, a potem przechodził w głosowaniach.
Audycji "Salon polityczny Trójki" można słuchać od poniedziałku do piątku o 8.13. Zapraszamy.
wit