Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 24.08.2009

Platforma powinna więcej i szybciej reformować

Powinny być szybciej pewne zmiany, nie tylko budowa dróg, ale kwestie organizacyjno–własnościowo–techniczne, likwidacja agencji, zmiany ustrojowe...
  • Jakub Urlich: W naszym studiu Lena Kolarska–Bobińska, europoseł Platformy Obywatelskiej. Dzień dobry.

    Lena Kolarska–Bobińska: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

    Henryk Szrubarz: Pani profesor, obecnie jest pani politykiem, przedtem naukowcem, socjologiem, teraz zamieniła się pani właśnie w polityka, ale temperament naukowy chyba nie zaginął. Jeszcze do niedawna wystawiała pani cenzurki, również i partiom politycznym. To może w takim razie...

    L.K.-B.: Rzeczywiście to jest tak, że człowiek zmienia role, ale sam siebie nie zmienia całkowicie. Nasze doświadczenia, wiedza, sposób patrzenia na świat pozostają, chociaż nowe doświadczenia też dochodzą, wzbogacają albo też nas korygują, to, co dotychczas myśleliśmy. Ale to nie jest zmiana człowieka na zupełnie innego.

    H.S.: To z punktu widzenia socjologa – jakie są w tej chwili największe grzechy, wady Platformy Obywatelskiej?

    L.K.-B.: Pyta pan, ponieważ poparcie dla tej partii politycznej niewiele spada przez ten długi okres czasu i jest pytanie...

    H.S.: Oscyluje w granicach 50%.

    L.K.-B.: No właśnie, jest pytanie: co się dzieje, że po tak długim okresie rządzenia partia ta ma duże poparcie? Myślę, że z jednej strony ludzie obawiają się kryzysu, nie wiedzą, jakie będą skutki. Z drugiej strony jest to partia kojarzona z gospodarką, z jakimiś receptami na tę gospodarkę. I w okresie kryzysu raczej zwracamy się w kierunku tych partii, które wydaje nam się, że znają się na tym. Więc tutaj pomaga Platformie ten cały jej ogląd, wizerunek, który miała dotychczas.

    J.U.: Ale mówi się też, że pomaga jej to, że dla wielu wyborców po prostu nie ma alternatywy.

    L.K.-B.: No tak, ale to akurat nie jest grzechem Platformy, natomiast grzechem opozycji. Pan się pytał właśnie o grzechy. Ja to uważam, że po prostu Platforma powinna dużo szybciej i dużo więcej reformować. Uważałam to od początku.

    H.S.: Za słabo to w tej chwili robi?

    L.K.-B.: Michał Boni tłumaczył, że zmiany to nie powinna być rewolucja, tylko spokojna ewolucja. Miał zresztą doświadczenie z poprzedniego rządu Jerzego Buzka, kiedy ogłoszono, że cztery reformy zmienią nam cały świat, rzeczywistość. Wszyscy szalenie się przestraszyli, po czym AWS szybko przegrała wybory. Więc tutaj postanowiono nie popełniać tego błędu. Natomiast uważam, że powinny być dużo szybciej pewne zmiany i to nie tylko takie budowa dróg, bo to wiadomo, trzeba podpisać, załatwić, to są kwestie pewnie organizacyjno–własnościowo–techniczne.

    H.S.: To o jakie zmiany pani chodzi, żeby były dokonywane szybciej?

    L.K.-B.: Reforma finansów publicznych, przynajmniej niektóre jej elementy wydają mi się niezbędne. Myśmy nie pozbyli się tego, z czym przychodził do władzy i obiecywała Platforma – likwidację różnego rodzaju agencji. Takich przystawek, gdzie idą pieniądze budżetowe, ale tymi innymi ścieżkami...

    H.S.: Ale to jest także wygodne miejsce pracy nie tylko dla krewnych i znajomych polityków, ale także dla całej rzeszy ludzi, którzy dzięki temu mają zatrudnienie.

    L.K.-B.: Tak, dlatego uważam, że to powinno było tutaj dużo szybciej nastąpić, dużo szybciej powinny były nastąpić zmiany, przygotowanie kodeksu wyborczego i zmiany różnego typu ustrojowe. Ja nie zgadzam się na przykład z obcięciem finansowania, budżetowania dla partii, ale są inne też zmiany, które gdyby były wprowadzone, to może by zwiększyły frekwencję przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Więc z drugiej strony może dlatego właśnie, że te zmiany nie są wprowadzane tak szybko, jak niektórzy by chcieli czy wyobrażali sobie, może dlatego też to poparcie jest takie wysokie i nie spada. Na przykład w sierpniu poprawiły się szalenie nastroje społeczne – około 10%...

    J.U.: Ale zaczęło się mówić o tym, że kończy się kryzys. Czy to może wynikać z tego?

    L.K.-B.: Dokładnie. Poprawiły się oceny pracy rządu, zaczęło się mówić, że może kończy się kryzys, że przeszliśmy przez to wszystko suchą ręką. Nie wiadomo, jak to będzie, czy nie przyjdzie druga fala kryzysu, ale na pewno to poprawiło nam nastroje. Z drugiej strony zaczyna się jesień, prawda, i zaczyna się kampania wyborcza. Już myślę, że na dobre ta kampania wyborcza będzie trwała...

    H.S.: Czyli kolejna odsłona kłótni między politykami właściwie.

    L.K.-B.: No, nie tylko kłótni, ale wydaje mi się, że politycy postanowili i będziemy się przyglądali nowej formie tworzenia polityki, mianowicie coraz bardziej popularne staje się jeżdżenie i rozmawianie z wyborcami. Dotychczas wszyscy politycy jakby założyli, że wystarczy pokazać się w telewizji. Teraz wyraźnie widać, że rząd i politycy Platformy planują dużo spotkań w terenie. Prezydent też. Więc to jest ważne i to też będzie trwało.

    H.S.: Ale czy jest szansa na zmianę języka polityki? Dlatego że dotychczasowe kampanie wyborcze do różnych organów dowiodły jednego – właściwie nie ma spokojnej czy bardziej emocjonalnej walki o programy, tylko bardzo często jest to spór personalny.

    J.U.: Czy więcej kobiet w polityce rozwiązałoby ten problem?

    L.K.-B.: Ja myślę, że spór personalny będzie jeszcze bardziej teraz uwidoczniony, bo mamy do czynienia nie tylko z wyborami samorządowymi, ale zaraz potem z wyborami prezydenckimi, które są bardzo personalne. Więc duże nagromadzenie w przyszłym roku wyborów będzie dla niektórych partii, te wybory samorządowe to będzie być albo nie być, prawda? Albo zaistnieją, albo po prostu wypadną w ogóle w niebyt. Z drugiej strony już ta spersonifikowana kampania prezydencka trwa przecież.

    H.S.: Wspomniała pani o tym, że nastroje się podniosły w sierpniu, ale jeszcze ten miesiąc się nie skończył, natomiast niewyjaśniona sprawa stoczni w Gdyni i Szczecinie, kto kupi i czy one zostaną wreszcie sprzedane, spór na linii Ministerstwo Obrony Narodowej – dowódca wojsk lądowych. To wszystko wpływa też na... powinno wpływać na ocenę rządu.

    L.K.-B.: Myślę, że to zdecydowanie wpłynie, tylko właśnie wrzesień, październik, kiedy po pierwsze sprawa stoczni zostanie ostatecznie wyjaśniona lub niewyjaśniona i kropka nad i nad tą sprawą zostanie postawiona. Sprawy dotyczące uzbrojenia w armii też będą dyskutowane. Więc myślę, że te dwa wydarzenia odbiją się na ocenie opinii publicznej o rządzie. Nie wiem, czy tak bardzo samej partii politycznej, ale na pewno o rządzie, właśnie dlatego, że będą przedmiotem dyskursu, ataku, opinii. Zaczyna się już w tym tygodniu posiedzenie sejmu i cała opozycja przecież wyciąga wszystkie armaty przeciwko rządowi i na pewno tych dwóch rzeczy nie odpuści. Zresztą one są takie, bym powiedziała, proste i łatwe, same dają się skrytykować, nie trzeba tutaj specjalnej wyrafinowanej mądrości opozycji, żeby krytykować.

    H.S.: A ile jest prawdy w tym, że rząd Donalda Tuska ma lepszy PR niż faktyczne dokonania?

    L.K.-B.: To będzie można podliczyć, myślę, za jakiś czas. Dokonania nie mogą być widoczne i oceniane bez PR–u. PR to jest takie trochę lukrowanie tej rzeczywistości. Więc pytanie jest na przykład: ile Orlików trzeba, żeby uznano, że tutaj jakieś jest osiągnięcie, prawda? Jak... Albo na przykład w gospodarce, prawda?

    H.S.: Albo jak zdobędziemy mistrzostwo świata na przykład.

    L.K.-B.: To, że w Polsce nie mamy zapaści, nie poszliśmy tą drogą, jaką inne kraje. Czy to jest pytanie... tutaj trudno właściwie odpowiedzieć, czy to jest sukces naprawdę polityki ekonomicznej rządu, czy mogliśmy więcej, czy mogliśmy mniej? Są pewne rzeczy, które nie jesteśmy w stanie... Możemy policzyć ilość kilometrów autostrad, ale wielu innych nie jesteśmy. No, na przykład dla mnie takim bardzo ważnym wskaźnikiem jest wzrost bezrobocia, bo to jest to, według czego ocenia się każdy rząd. Komisja Europejska też jest oceniana i Parlament z punktu widzenia rosnącego czy słabnącego bezrobocia i działań, które podejmowane są w gospodarce. Myślę, że to są najważniejsze rzeczy. I temu się będą przyglądali Polacy. Ale w tej chwili, dzisiaj otwieram Rzeczpospolitą i widzę wyniki badań...

    H.S.: Polacy: niech cudzoziemcy pracują bez ograniczeń, tak twierdzą.

    L.K.B.: No, to jest niesamowite, prawda? W momencie, kiedy rośnie to bezrobocie, wolno, ale jednak rośnie, kiedy obawiamy się o nasze dochody, a myślę, że nie będą one rosły, a może nawet spadały w przyszłym roku, w tym momencie Polacy są otwarci, nie reagują...

    J.U.: Mamy całkiem niezłe samopoczucie.

    L.K.-B.: No właśnie, my mamy samopoczucie, ale też nie reagujemy jakąś frustracją, agresją, złością wobec innych. Widzimy, że nam pozwalają pracować za granicą, to my też pozwólmy innym pracować za granicą.

    J.U.: I kto by pomyślał, że będziemy żyć w tak szczęśliwym i otwartym kraju. Bardzo dziękuję za wizytę w studiu. Prof. Lena Kolarska–Bobińska, europoseł Platformy Obywatelskiej, w Sygnałach Dnia.

    (J.M.)