Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 04.06.2009

Niczego nie żałuję, nawet wojny na górze

Walczyliśmy nie o monopol Solidarności, my monopolem Solidarności pokonaliśmy monopol komunistyczny. Zadaniem był pluralizm, demokracja, wolny rynek.

Wiesław Molak: Przy naszym telefonie prezydent Lech Wałęsa. Dzień dobry, panie prezydencie.

Lech Wałęsa: Dzień dobry państwu.

W.M.: Zacytuję pana słowa: „Komunizm obaliliśmy cudem”. Rzeczywiście to był cud?

L.W.: Proszę pana, no to weź pan książkę Purzyckiego „Poker prezydencki”, rozmowa moja z wielkimi politykami Kohlem i Genscherem opisana w 91 roku, no i pan zobaczy.

W.M.: A jednak cud.

L.W.: Tak.

H.S.: Dzisiejsza pierwsza strona Rzeczpospolitej: „Kto odegrał największą rolę w wolnej Polsce?”. Najbardziej wpływowi ludzie: 73% papież Jan Paweł II, 62% Lech Wałęsa, 31% Aleksander Kwaśniewski. Duma, panie prezydencie, jeżeli pan słyszy tego rodzaju rankingi?

L.W.: Wie pan, nie to tak prosto wygląda. A kto sobie przypomniał, że gdyby nie tacy ludzie, jak pan Malinowski z PSL–u, pan Jóźwiak z SD, (...) kto osiadł na urzędzie, premier Mazowiecki. Kto im podziękował? Właśnie. Tak że widzi pan, to są takie ładne wierszyki, ale fakty są trochę inne.

W.M.: Fakt wczorajszy, uroczystości w sejmie, no i obecny premier i obecny prezydent byli nieobecni.

L.W.: Wie pan, tutaj wszystko jest jasne, jakie są stosunki i jaki jest stosunek do tej walki i zwycięstwa. Tusk bez przerwy przecież to powtarza i tutaj się zajął gośćmi. No, można to zrozumieć, choć można by zręczniej to zrobić.

W.M.: No, jest niby wielka radość, ale to święto jest takie podzielone na jakby dwie Polski: jedna w Krakowie, druga w Gdańsku.

L.W.: No, proszę pana, przecież musimy uporządkować kraj. No, musimy zauważyć, że kolebka Solidarności należy do Ukrainy wbrew mojej woli i innym. Więc to Ukraina robi nam coś takiego. Musimy pamiętać, że w związku było 10 milionów, a dziś jest 500 tysięcy. Więc musimy przenieść to do skarbnicy narodu, a nie do związku, który zatrzymał sztandary Solidarności i historię. Gdyby mi się udało wtedy, kiedy prosiłem: zwińmy sztandary Solidarności, by nie brudzić ich w pracy, no ale właśnie, nie posłuchano kolejny raz.

H.S.: No tak, ale to pan przecież wzniecił wojnę na górze.

L.W.: Ale gdyby mnie nie...

H.S.: Zresztą wczoraj pan przyznał się do tego, że odczuwa z tego powodu kaca moralnego.

L.W.: Ale proszę pana, a gdybym tego nie zrobił, proszę pana, jeszcze pięć lat generał Jaruzelski byłby prezydentem, a w jego tylko kompetencji było wyjście z Układu Warszawskiego i wejście do NATO i Unii Europejskiej. A pan go dzisiaj zapyta, czy on by to zrobił. A Mazowiecki – bardzo porządny człowiek, ale legalista – nigdy by nie atakował tu, bo w jego kompetencjach to nie było. Wie pan, strach pomyśleć, co by było, gdyby nie było wojny na górze. Strach pomyśleć.

H.S.: Ale konsekwencja tego jest taka: trwały podział na przykład wśród jeszcze niedawnych wydawałoby się przyjaciół politycznych.

L.W.: Proszę pana, my walczyliśmy nie o monopol Solidarności, my monopolem Solidarności pokonaliśmy monopol komunistyczny. A naszym zadaniem był pluralizm, demokracja, wolny rynek, inny system, bo tamten załamał się, a trzeciej drogi do dziś nie ma. Jakby pan chciał to zbudować? Monopolem Solidarności, kiedy zakład czym większy, czym silniejsza Solidarność, a on jest do rozwiązania? Kto by panu na to pozwolił? No więc wie pan.

H.S.: 20 lat minęło od 4 czerwca. No, można już robić bilans zysków i strat. Czego pan najbardziej żałuje?

L.W.: Właściwie niczego, bo inaczej dużo nie szło zrobić. Musimy naprawdę dokonać wielkiej reformy. Komunizm za długo trwał, zmienił umysły, zmienił podziały, geografię, no, wszystko pozmieniał. I teraz to odbudować, no to naprawdę dużo lepiej się nie da.

W.M.: Czy wszyscy podziękowali panu, panie prezydencie, za to zdjęcie z panem?

L.W.: Wie pan, ja robiłem (...) tylko po to, by zwyciężyć, bo poprzednie pokolenie wbiło mi do głowy: synu, jak się uda, odzyskajcie Polskę, zdradzono nas w trzydziestym dziewiątym, zdradzono nas w czterdziestym piątym, nie mieliśmy siły się obronić, może wam się uda odwalczyć nasze straty. No i ja walczyłem wierny rodzicom i tamtemu pokoleniu.

H.S.: Panie prezydencie, do czego w tej chwili potrzebny jest Lech Wałęsa?

L.W.: Właściwie cały czas się kręci źle, dobrze, ale się kręci we właściwym kierunku. Wie pan, tu pogrozić, tu przypomnieć. I Danusi chyba jestem potrzebny.

H.S.: Bardzo jest pan potrzebny?

L.W.: No nie wiem, też sobie radzi beze mnie jakoś, ale myślę, że jednak przyzwyczajenie.

W.M.: Wszedł pan 20 lat temu do komisji numer 169, tam było mnóstwo fleszy. I co pan sobie myślał? Wygramy te wybory czy raczej za wcześnie?

L.W.: Wie pan, ja nie wiem, czy to jest choroba moja, ale ja myślałem o tym, właśnie, o różnych wariantach rozwoju zdarzeń. Ja myślałem, co zrobić dalej, aby to zwycięstwo – ograniczone maksymalnie – podnieść do większego zwycięstwa. Tak że ja nie myślałem... Jako ten, który prowadził całą tę walkę, musiałem dwa kroki być z przodu i zakładać wszystkie możliwe rozwiązania. I trafiałem albo nie, no.

H.S.: Wczoraj pan mówił: jestem dzisiaj z premierem cały dzień i co on ze mną zrobi, to zobaczymy. Co zrobi z panem dzisiaj premier?

L.W.: No, tego też nie wiem. Jestem już spakowany, walizka już w samochodzie, zaraz do samolotu, ale jeszcze wcześniej jakieś śniadanie tu zjem, no bo lubię jeść.

H.S.: Życzmy smacznego w takim razie.

W.M.: Panie prezydencie, wszystkiego dobrego z okazji święta wolności. Dziękujemy za rozmowę.

L.W.: Dziękuję. Z tym, że ja jeszcze raz powtarzam: ta wolność moim zdaniem jest w innym miejscu, choć to jest istotne. Mamy mało dat, gdzie należy się cieszyć, więc cieszmy się z tego. Ale jak się przyjrzymy (...), to zwycięstwo jest 31 sierpnia 80 roku.

W.M.: Dziękujemy bardzo za rozmowę.

L.W.: Dziękuję.

(J.M.)