Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 16.12.2010

Wiemy, kto wygra wybory na Białorusi

Wybory prezydenckie dopiero w niedzielę, ale już można przewidzieć, kto zwycięży.
Wiemy, kto wygra wybory na Białorusifot. PAP/EPA/Tatyana Zenkovich

Wszystko wskazuje na to, że wybory wygra obecny prezydent Aleksandr Łukaszenka, który Białorusią rządzi od 16 lat. Do tej pory wybory wygrywał w pierwszej turze, a jego przeciwnicy oskarżali go o fałszowanie wyników. Umożliwia to sposób głosowania, bo choć formalnie wybory odbywają się w niedzielę, to możliwe jest przedterminowe głosowanie. A przez kilka dni, nikt poza władzą, nie ma kontroli nad urnami.

W tym roku są tacy kandydaci opozycyjni, którzy twierdza, że jest szansa na drugą turę. Jednym z nich jest Jarosław Romańczuk. Przyznaje w "Sygnałach Dnia", że w tych wyborach zmieniła się - jak to ujął - dekoracja, bo prezydent pozwolił opozycji na prezentację programu w państwowej telewizji. - Ale nic się nie zmieniło w kwestii liczenia głosów - zauważył kandydat w rozmowie z Grzegorzem Ślubowskim. Dlatego jest niemal pewne, że Łukaszenka znów wygra.

Romańczuk wzywa Białorusinów, żeby w niedzielę po wyborach wzięli udział w demonstracji, podczas której mieliby wzywać do wolnych i sprawiedliwych wyborów.

Kandydat ubolewa, że opozycja nie jest w stanie wystawić jednego kandydata. - Bo wszyscy opozycyjni kandydaci razem mają więcej głosów niż Łukaszenka - mówi. Jego zdaniem, potrzebny jest również jednolity europejski front, który będzie mógł wymusić zmiany na Białorusi. Dlatego tak ważna będzie reakcja Polski i innych europejskich państw.

Jarosław Romańczuk, który ma polskie korzenie, nie widzi na Białorusi liberalnych posunięć w gospodarce. Nie wierzy też w reformy, zaplanowane odgórnie przez władze. Jego zdaniem wszelkie reformy powinny być uzgodnione z opozycją podczas rozmów na kształt polskiego Okrągłego Stołu.

(ag)

Aby posłuchać rozmowy z Jarosławem Romańczukiem, wystarczy kliknąć na dźwięk "Jarosław Romańczuk" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.
Audycji "Sygnały Dnia" można słuchać w dni powszednie od godz. 6. Zapraszamy.

********

Grzegorz Ślubowski: Jarosław Romańczuk, kandydat na prezydenta Białorusi. No, wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście bardziej liberalne są te wybory, bardziej liberalna jest kampania, ale wynik pewnie będzie taki jak zawsze, bo wiadomo, że to nie jest wynik uczciwy. Czy te wybory w takim razie w ogóle coś zmienią na Białorusi?

Jarosław Romańczuk: Dekoracja wygląda jak bardziej liberalna, a w rzeczywistości nie jest aż tak liberalnie, no bo władze zmienili tylko parę rzeczy w kampanii, zostawili niezmiennym, to się tyczy liczenia głosów i uczestnictwa demokratycznych sił w ogóle w obserwacji za wyborami. A jeśli się głosy nie liczy, to można na przykład zbierać podpisy i robić, stawić pikiety, ale to nie zmienia sens tej kampanii. To jest kampania do tego, żeby Łukaszenka jeszcze raz sam siebie przeznaczył, a nie jest kampania wyboru demokratycznego ludzi. Dlatego mówimy, owszem, że możemy dzisiaj pracować z ludźmi, to jest dobre wsparcie procesu demokratyzacji, ale tak naprawdę tak władze są zdeterminowani po prostu zabrać głosy ludzi i przeznaczyć jeszcze raz Łukaszenkę.

G.Ś.: Czyli co w takim razie dalej? Co może się wydarzyć po wyborach?

J.R.: Dalej 19 grudnia będzie plac, będzie dużo ludzi i zobaczymy. Będziemy stawiać wymogi przed władzami, żeby oni przeprowadzili sprawiedliwe, wolne wybory, które można rzeczywiście liczyć wyborami, a nie farsem, a nie performansem tej władzy. Dlatego dzisiaj sporo jest ludzi, którzy są przeciwko tej władzy i tak naprawdę Łukaszenka w pierwszej turze nigdy nie wygrywa. Jeśli będzie druga tura, to znaczy to już jest sprawiedliwość, ale Łukaszenka nie chce dopuścić do drugiej tury i dlatego nie chce, żeby były liczone głosy.

G.Ś.: Dlaczego nie ma jednego kandydata opozycji?

J.R.: Tu akurat to przeszłość jest, to był błąd Aleksandra Milinkiewicza, to był błąd Europy, to był błąd akurat tych starych sił, które dzisiaj są już historią naszego kraju, ale tak naprawdę dzisiaj tak aktywna kampania większości demokratycznych kandydatów sprawiła, że znacznie więcej ludzi po prostu się interesuje polityką i tym, co się odbywa w naszym kraju. Prawda jest taka, że razem my mamy więcej głosów niż ma Łukaszenka i dlatego znów powstaje pytanie o liczenie głosów i zachęcamy naszych ludzi do tego, żeby przyszli na plac i obronili swój wybór.

G.Ś.: Pan jest Polakiem mieszkającym na Białorusi, znanym ekonomistą. Jak pan ocenia działanie władz polskich i Europy wobec Białorusi? Jakie ono powinno być i jakie jest? No bo wydaje się, że Unia Europejska i minister Sikorski mają nadzieję, że zmienią Aleksandra Łukaszenkę.

J.R.: Chciałbym, żeby i minister spraw zagranicznych Polski, i rząd polski, i partie polityczne Polski działali na rzecz ogólnej polityki Europy i nie próbowali do kreowania sztucznych liderów na Białorusi, do ingerencji w różne zakulisne sprawy z panem Łukaszenkiem. W takiej zakulisnej grze oni nie mają szans. Zawsze

Łukaszenka wygrywa, nawet u Kremla w zakulisie. Znaczy on też wygrał Polaków, dlatego to, co dzisiaj się dowiadujemy o tym, jak się stawił do wyborów Ministerstwa Spraw Zagranicznych Polski, jaką presję wywierał na Związek Polaków, jakie kompromisy proponowali Łukaszence, stwierdzi, że brak stanowczej, takie konstruktywnej pozycji, jest chęć do kompromisów i ta chęć czasami jest sprzeczna interesom Polaków na Białorusi i całym siłom demokratycznym. Dlatego myślę, że trzeba zupełnie inaczej się stawić do demokracji, trzeba rozwijać instytucjonalne stosunki pomiędzy siłami demokratycznymi Polski, a nie powtarzać błędów, które rząd polski powtórzył, kiedy wykreował Milinkiewicza na lidera, który był liderem tak naprawdę tylko z zewnątrz, a nie wewnątrz kraju.

G.Ś.: No dobrze, a teraz jak się powinien zachowywać w takim razie Polska i minister Sikorski? Nie powinni w ogóle rozmawiać z Łukaszenką?

J.R.: Z Łukaszenką można rozmawiać, kiedy jest o czym rozmawiać, kiedy jest jakaś agenda, która jest oczywista. Na przykład na dzień dzisiejszy jest główne pytanie: czy uznawać wybory jako sprawiedliwe, demokratyczne, czy nie? Dlaczego na przykład nie doprowadzić do opozycji ogólnej całej Europy? Dlaczego na przykład to byli misje, które akurat nie byli misjami Unii Europejskiej, a była... Grybauskaitė przyjechała, Sikorski przyjechał, Westerwelle przyjechał. I to się odbiera tutaj jako Łukaszenka rozbił jednolitą pozycje Europy, pozycja Europy i na przykład partii politycznych, zgrupowań politycznych Europy była taka, że po prostu oni nie wspierają siły demokratyczne na Białorusi, oni po prostu okazują moralne wsparcie, a to nie chodzi o moralne wsparcie. Chodzi o to, żeby zwalczać autorytaryzm na Białorusi. Akurat tego nie było i różne posunięcia, na przykład europejskiej partii narodowej, stwierdza, że brak tego rozumienia naprawdę tej realnej Białorusi, która jest na dzień dzisiejszy.

G.Ś.: Pan jest ekonomistą. Jak pan ocenia to, co dzieje się z tej perspektywy, z ekonomicznego punktu widzenia na Białorusi? Czy jest możliwy taki chiński wariant? Bo się mówi o tym, że Łukaszenka będzie dalej rządził, będzie trzymał władzę, ale wykonuje pewne liberalne posunięcia.

J.R.: Ja tych liberalnych posunięć tak naprawdę nie widzę, że na przykład dyrektywa o liberalizacji miała być przyjęta jeszcze na początku 2010 roku. Nie ma jej, na dzień dzisiejszy są potężne klany w rządzie, które nie dopuszczają do liberalizacji. Dlatego Łukaszenka, jeśli zechce iść drogą Chin albo Singapuru, to powinien kardynalnie zmienić politykę i rząd, powinien zmienić pełnomocnictwa rządu, powinien dać możliwość temu kapitalizmowi, ten duch przedsiębiorczości musi być na Białorusi. A dzień dzisiejszy, ten program, który został przyjęty na tym jeszcze jednym zjeździe wszystkich Białorusinów to jest taki zjazd podobny do zjazdu partii komunistycznej, no to jeszcze jedna pięciolatka planów socjalistycznych, nic poza tym. Dlatego nie wierzę w te resurs reformatorski Łukaszenki i jego rządów, to musi być poważny kompromis, to musi być okrągły stół z siłami proreformatorskimi w naszym kraju, żeby uwierzyć w takie coś.

(J.M.)