Kapitan Tadeusz Wrona, który 1 listopada bezpiecznie posadził na brzuchu potężną maszynę, został okrzyknięty bohaterem narodowym. Wszystkich, którzy znają kapitana prywatnie, rozpiera duma, że mogą obcować z takim człowiekiem.
Kapitan Wrona od wielu lat jest członkiem Aeroklubu Leszczyńskiego. Często przyjeżdża do Leszna, by polatać szybowcem.
– Parę razy pełen podziwu widziałem w telewizji lądowanie boeinga – podkreśla w radiowej Jedynce ("Sygnały Dnia") Mariusz Poźniak, prezes aeroklubu w Lesznie. – Cieszyłem się, że znam Tadzia – dodaje.
Według prezesa, w perfekcyjnym lądowaniu kapitana Wrony przydatna mu była wiedza i doświadczenie zdobyte w szybownictwie.
– Inna jest technika lądowania pasażerskiego, a inna – szybowcowego – tłumaczy Poźniak w rozmowie z Jackiem Marciniakiem.
Każda godzina spędzona za sterami szybowca to budowanie zaufania do powietrza. Szybowiec prowadzi się na wyczucie, cały czas w kontakcie wzrokowym z horyzontem.
– Brawurowe lądowanie kapitana Wrony miało podobny przebieg – podkreśla Robert Koralewski, szef wyszkolenia Aeroklubu Leszczyńskiego. – Tadeusz na wyczucie musiał wymacać grunt ogonem, delikatnie przyziemiając, utrzymać skrzydła idealnie w poziomie – tłumaczy Koralewski.
Koledzy Tadeusza Wrony zgodnie podkreślają, że kapitan jest takim samym pilotem jak człowiekiem. – Można na nim polegać i można mu zaufać – mówią.
(ah)