Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Aneta Hołówek 03.11.2011

Tadeusz na wyczucie musiał wymacać grunt ogonem

Parę razy pełen podziwu widziałem w telewizji lądowanie boeinga. I cieszyłem się, że znam Tadzia - podkreśla prezes Aeroklubu Leszczyńskiego.
Kapitan Tadeusz WronaKapitan Tadeusz Wronafot.PAP/EPA/Paweł Hołyś

Kapitan Tadeusz Wrona, który 1 listopada bezpiecznie posadził na brzuchu potężną maszynę, został okrzyknięty bohaterem narodowym. Wszystkich, którzy znają kapitana prywatnie, rozpiera duma, że mogą obcować z takim człowiekiem.

Kapitan Wrona od wielu lat jest członkiem Aeroklubu Leszczyńskiego. Często przyjeżdża do Leszna, by polatać szybowcem.

– Parę razy pełen podziwu widziałem w telewizji lądowanie boeinga – podkreśla w radiowej Jedynce ("Sygnały Dnia") Mariusz Poźniak, prezes aeroklubu w Lesznie. – Cieszyłem się, że znam Tadzia – dodaje.

Według prezesa, w perfekcyjnym lądowaniu kapitana Wrony przydatna mu była wiedza i doświadczenie zdobyte w szybownictwie.

– Inna jest technika lądowania pasażerskiego, a inna – szybowcowego – tłumaczy Poźniak w rozmowie z Jackiem Marciniakiem.

Każda godzina spędzona za sterami szybowca to budowanie zaufania do powietrza. Szybowiec prowadzi się na wyczucie, cały czas w kontakcie wzrokowym z horyzontem.

– Brawurowe lądowanie kapitana Wrony miało podobny przebieg – podkreśla Robert Koralewski, szef wyszkolenia Aeroklubu Leszczyńskiego. – Tadeusz na wyczucie musiał wymacać grunt ogonem, delikatnie przyziemiając, utrzymać skrzydła idealnie w poziomie – tłumaczy Koralewski.

Koledzy Tadeusza Wrony zgodnie podkreślają, że kapitan jest takim samym pilotem jak człowiekiem. – Można na nim polegać i można mu zaufać – mówią.

(ah)