Jak podkreślił w Jedynce Paweł Kowal, do rozmów między władzami a protestującymi dojdzie tylko wtedy, kiedy wezwanie Wiktora Janukowycza zabrzmi wiarygodnie.
- Tylko w takim wariancie te rozmowy mają sens. Inaczej będzie to pozorowanie rozmów, które będzie tylko nakręcało spiralę niechęci po stronie opozycji. W tym momencie należałoby się skoncentrować na ustaleniu intencji prezydenta Janukowycza i wezwaniu władz do nieużywania żadnych środków przemocy przeciwko demonstrującym - powiedział gość magazynu "Z kraju i ze świata".
Paweł Kowal przypomniał, że wcześniejsze rozmowy rządu z opozycją nie przynosiły żadnego efektu. - Niestety, ostatnie wezwania rządu do rozmów kończyły się farsą negocjacji. Ludzie są na to wyczuleni i poirytowani po dwóch miesiącach stania na mrozie, więc te gwałtowne reakcje są zrozumiałe, choć oczywiście niepożądane - powiedział europoseł.
Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>
Jak zaznaczył Kowal, środowe wydarzenia w Kijowie - informacja o trzech ofiarach śmiertelnych po stronie protestujących i regularna walka między milicją a demonstrantami - mogą być przygrywką do bardziej stanowczych działań.
- Wydaje się, że te wydarzenia były po prostu swego rodzaju przygotowaniem do ewentualnej bardziej siłowej reakcji władz. Ja je nazywam "pełzającym stanem wyjątkowym", w którym coraz mniej możliwości ekspresji mają obywatele, a coraz więcej instrumentów w rękach władze - wyjaśnił europoseł.
W jego ocenie, najlepiej byłoby, gdyby konflikt polityczny na Ukrainie został załatwiony w parlamencie. - Przecież opozycja tam jest bardzo silna, ma prawie pół parlamentu. Ale widać wyraźnie, że normalny powrót do parlamentu po uchwalonych w ubiegłym tygodniu w dzikich warunkach ustawach nie jest łatwy ani możliwy - powiedział Paweł Kowal. Dodał, że nie ma mowy o międzynarodowej mediacji w sytuacji, kiedy obie strony tej mediacji nie oczekują.
Rozmawiała Zuzanna Dąbrowska.
bk/ag