"Być może to najważniejszy dzień dla mojego kraju od czasu uzyskania niepodległości" - powiedział po podpisaniu dokumentu prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.
Zdaniem gościa audycji "Z kraju i ze świata", socjologa Jurija Tarana z Fundacji "Nasz Wybór", to dla Ukrainy naprawdę ważny moment. - Po raz pierwszy decydujmy o swoim losie. Zabieramy głos w walce pomiędzy Wschodem a Zachodem, pomiędzy Rosją a Europą Zachodnią - stwierdził. - Zapłaciliśmy za to wysoką cenę - ocenił gość Jedynki w rozmowie z Krzysztofem Grzesiowskim.
W odpowiedzi na wydarzenia w Brukseli rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył, że "Stowarzyszenie Ukrainy, Mołdawii i Gruzji z Unią Europejską to ich suwerenne prawo, jednak Rosja podejmie kroki w wypadku negatywnego wpływu tych umów na jej rynek".
Kryzys na Ukrainie - serwis specjalny >>>
Gość radiowej Jedynki zwrócił uwagę, że to i tak łagodna wypowiedź w porównaniu z poprzednimi, w których moskiewskie władze twierdziły wprost, że ta umowa zagraża interesom Rosji. Według niego słowa Pieskowa to już tylko deklaracja polityczna, bo "co może się jeszcze więcej wydarzyć" w relacjach Rosja-Ukraina?
W jednej z piątkowych gazet można przeczytać opinię, że "rosyjska agresja nie spełniła oczekiwań prezydenta Rosji Władimira Putina". Taran wyjaśnił, że Rosjanie najprawdopodobniej spodziewali się, że jak wprowadzą na terytorium Ukrainy swoich bojówkarzy to dołączą do nich rosyjskojęzyczni Ukraińcy, a tak się nie stało ponieważ ci ostatni od dawna deklarują już, że są Ukraińcami.
- W tym momencie widać, że na Ukrainie powstało wiele gangów, które nie są kontrolowane przez Rosję, bo inaczej ogłoszone przez Poroszenkę, a korzystne dla Putina, zawieszenie broni na wschodzie byłoby przestrzegane - oznajmił.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy
Magazyn "Z kraju i ze świata" od poniedziałku do piątku po godz. 12.20.
kk/tj