Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Bożena Sarnowska 31.07.2013

Bezmięsny poniedziałek, czyli sposób komunistów na braki w zaopatrzeniu

- Za największe osiągnięcie resortu uważam to, że nasze sklepy przestały straszyć ludzi, a zaczęły ich przyciągać. Jeśli idzie o trudności, to największymi są wciąż braki asortymentowe - mówił w Polskim Radiu minister handlu wewnętrznego, Mieczysław Lesz.
Warszawa 1969. Supersam. TVPPAPWarszawa 1969. Supersam. TVP/PAP Mirosław Stankiewicz
Posłuchaj
  • Dlaczego brakuje wszystkiego? Rozm. z ministrem handlu wewnętrznego, Mieczysławem Leszem o problemach z zaopatrzeniem. Aud. Zofii Wójtowicz z cyklu "Urząd a człowiek" (18.12.1964)
Czytaj także

30 lipca 1959 r. Ministerstwo Handlu Wewnętrznego wydało zarządzenie, zgodnie z którym poniedziałek stał się "dniem bezmięsnym" .

Decyzja nie wynikała z chęci propagowania przez PRL-owskie władze wegetarianizmu. Była spowodowana brakiem mięsa na rynku. W poniedziałki nie można było zjeść żadnego mięsnego dania w stołówkach, barach i restauracjach. Nieczynne były też sklepy z mięsem i wędliną.

Wieczne trudności
W archiwach Polskiego Radia zachował się wywiad z ministrem handlu wewnętrznego, Mieczysławem Leszem, który to zarządzenie wprowadził. Rozmowa została nagrana w grudniu 1964 r. przez Zofię Wójtowicz. Autorka pytała o sposoby resortu na poprawę sytuacji. Odpowiedzi ministra brzmią dziś niczym teksty z filmów Stanisława Barei.
- Trudność kierowania handlem polega w gruncie rzeczy na dwóch sprawach: po pierwsze na tym, że ma się do czynienia z ogromną ilością placówek - przekonywał Mieczysław Lesz. - Mamy w Polsce ok. 140 tys. placówek handlowych rozrzuconych po całym kraju. Kierowanie resortem, tak bardzo rozproszonym jest o wiele trudniejsze niż zarządzanie ministerstwem, któremu podlega kilkadziesiąt dużych zakładów pracy.

I dodał: - Druga trudność polega na tym, że ilość asortymentów, o których trzeba równocześnie myśleć również liczy się na dziesiątki tysięcy, tzn. że ilość asortymentów, których brak może spowodować niezadowolenie na rynku jest bardzo wielka.

Olsztyn,

Nz.: Olsztyn, 1974. Gapie oglądają na wystawie sklepowej 16. kg szczupaka. PAP/CAF. Fot.: Stanisław Moroz

System nakazowo-rozdzielczy

Wywiad obnaża absurdy gospodarki planowej, jaka obowiązywała w krajach socjalistycznych. Rynek, którym zarządzał minister, nawet z pomocą setek urzędników nie mógł funkcjonować. System nakazowo-rozdzielczy od początku stwarzał problemy. Nie pomagały żadne zarządzenia i rozporządzenia. Choć władze PRL próbowały w ten sposób rozwiązywać problemy z zaopatrzeniem.
-Trzeba naprzód wiedzieć czego się chce, czego chcemy od tego handlu, jaki on powinien być, jak on powinien wyglądać - tłumaczył minister handlu wewnętrznego. - Jak ten program zostanie stworzony, to wówczas trzeba stworzyć odpowiednie bodźce moralne i ekonomiczne, ażeby pracownicy terenowi, pracownicy rad narodowych, pracownicy samych placówek handlowych, żeby chcieli to wszystko wprowadzić w życie.
- No trzeba im w tym pomóc, więc my robimy takie wzorowe opracowania i te wzorowe opracowania popularyzujemy później przy pomocy specjalnego biuletynu instrukcyjnego – opowiadał z przekonaniem Mieczysław Lesz.

Instrukcje i nakazy

Ale tak się składało, że Polacy nie chcieli stosować się do instrukcji, nawet ”wzorowych”, jak je określał Mieczysław Lesz, natomiast chcieli iść do sklepu i robić zakupy.
A brakowało stale wszystkiego, nie tylko mięsa. Do rangi symbolu epoki urosły ciągłe kłopoty z zaopatrzeniem w sznurek do snopowiązałek i papier toaletowy. Przez ponad 40 lat władze komunistyczne nie były w stanie rozwiązać tej sprawy.
Dlaczego? Wystarczy posłuchać wypowiedzi ministra handlu wewnętrznego, a odpowiedź nasunie się sama.

bs