Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 24.05.2010

Strażnicy pojadą do Płocka z pomocą

Prezydent tego miasta zdecydował w poniedziałek po południu o ewakuacji około 400 osób z osiedla Borowiczki.

600 strażaków, ochotnicy i okoliczni mieszkańcy robią co mogą, żeby ratować miejscowości położone w okolicach Płocka. Na pomoc do Gąbina i Świniar pojedzie z Warszawy 100 funkcjonariuszy Straży Granicznej - zapewnia Paweł Witkowski, wicedyrektor Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego.

Wciąż trwa poszerzanie wyrwy wysadzonej w wale pod Dobrzykowem, przez którą woda z rozlewiska w gminach Słubice i Gąbin z powrotem wpływa do koryta Wisły. Trwa także obrona zapory w Dobrzykowie, która powstrzymuje napływającą wodę. Poziom wody na zalanym terenie co prawda nie podnosi się, ale też nie udało się dotychczas doprowadzić do jego obniżenia. Skierowanie wody z zalanego obszaru w gminach Słubice i Gąbin ma pomóc w obronie zapory wzniesionej z worków z piaskiem w Dobrzykowie, która chroni przed zalaniem sam Dobrzyków, a także okoliczne wsie oraz dzielnicę Płocka - Radziwie. O sytuacji w Dobrzykowie pod Płockiem mówi rzecznik wojewody mazowieckiego Ivetta Biały.

Poważna sytuacja jest także w samym Płocku. Prezydent tego miasta zdecydował w poniedziałek po południu o ewakuacji około 400 osób z osiedla Borowiczki. Ewakuacja dotyczy w szczególności rejonów ulic Powiśle i Zarzeczna. W związku z decyzją zostało zamknięte kilka ulic w rejonie zagrożonym powodzią. Ewakuowani trafili do szkoły i internatu. - Chcielibyśmy nie dopuścić, żeby woda dostała się do Płocka i na to są ukierunkowane działania sztabu antykryzysowego - mówi Paweł Witkowski.

- Pamiętajmy, że żywność, która miała kontakt z wodą powodziową nie nadaje się do spożycia. Skutki jej spożycia mogłyby być bardzo opłakane - przestrzega Paweł Witkowski. Jego zdaniem woda powodziowa nie musi, ale może być skażona, ale o tym dowiemy się zapewne dopiero za jakiś czas. Woda pitna będzie natomiast dostarczana na tereny objęte powodzią przez służby ratownicze.

Na terenach zalanych w pierwszej kolejności ratowani są ludzie. Ale ratownicy nie zapominają także o zwierzętach. Dwie amfibie, które pojadą w poniedziałek z Warszawy w okolice Płocka, będą wykorzystywane właśnie do ratowania zwierząt.

- Zagrożenie jest takie, jak w przypadku kurnika, w którym zginęło 12 tys. kurcząt. Wiadomość ta jest dosyć dramatyczna, gdyż woda zabrała te kurczęta ze sobą i to może stwarzać zagrożenie epidemiologioczne - mówi Paweł Witkowski. Tam potrzebni są lekarze weterynarii i Sanepid - dodaje.

Prowadził Paweł Wojewódka

(pm), IAR