Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Petar Petrovic 30.12.2010

Wybory wstrzymają reformy

Prof. Henryk Domański (politolog): Donald Tusk obiecywał reformy, a dziś nie wywiązuje się z danego słowa.

- Odwołanie szefa PKP i zmiany w OFE należy oceniać jako gesty, które rząd Donalda Tuska wykonuje od czasu do czasu. Widocznie chciał zakończyć rok jakimś mocnym akcentem, żeby zamknąć usta opozycji, że nic nie robi – powiedział prof. Henryk Domański.

W rozmowie z Przemysłem Szubartowiczem zaznaczył, że zdziwiła go tak ostra redukcja składki emerytalnej. Jego zdaniem trudno ocenić czy ma to głębszy sens ekonomiczny.

Zauważył, że rządowi udało się w ubiegłym roku rozwiązać częściowo dwa problemy. Jego zdaniem widać postęp w budowie dróg, chociaż okazało się, że te plany będą redukowane. Podkreślił, że także proces prywatyzacji był całkiem udany.

Gość radiowej Jedynki zaznaczył, że rząd zasługuje na permanentną krytykę z powodu rosnącego długu publicznego.

- Politycy Platformy mówią, że w przyszłym roku są wybory, więc nie będą przeprowadzać reform. Donald Tusk uważa to za racjonalne wytłumaczenie, tak jakby zapomniał o obietnicach wyborczych – stwierdził gość "Popołudnia z Jedynką".

Według prof. Domańskiego opozycja również dostosowywała krytykę rządu do potrzeb koniunkturalnych i nie prezentowała żadnych interesujących rozwiązań.

(pp)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "Wybory wstrzymają reformy" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie.

*******

Przemysław Szubartowicz: Prof. Henryk Domański, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk. Witam, panie profesorze.

Prof. Henryk Domański: Dzień dobry.

P.S.: No właśnie, słuchacze podsumowują rok 2010 mijający, ale zanim my przejdziemy do takiego podsumowania politycznego tego roku, to zapytam o te dwa akty, które się dzisiaj zdarzyły. Chodzi o odwołanie szefa PKP i o finał rządowej dyskusji w sprawie OFE. Rząd chce, by od 1 kwietnia przyszłego roku składka trafiająca do OFE zmniejszyła się z 7,3% do 2,3%, 5% będzie kierowane na osobiste indywidualne konta pozostające w II filarze, ale operatorem tych funduszy będzie ZUS. O szczegółach dzisiaj po osiemnastej będziemy rozmawiać, ale, panie profesorze, czy taki finał roku, odwołanie prezesa, decyzja w sprawie OFE to jest taki przytup rządu?

H.D.: Rzeczywiście mógłby to być mocniejszy akcent, aczkolwiek odwołanie, ta sprawa PKP to jest jeden chyba z takich gestów, w których rząd Donalda Tuska się specjalizuje od czasu do czasu trochę mniejszego kalibru, natomiast rozstrzygnięcie z OFE rzeczywiście nie musiało dzisiaj nastąpić. Natomiast nastąpiło, zapowiadane zresztą od kilku dni. Takie dosyć drastyczne było to, ta redukacja składki na OFE trzeba powiedzieć, bo oczekiwaliśmy czegoś w granicach 4–5%, niemniej jednak miało to w końcu miejsce. Rzeczywiście trudno powiedzieć, są różne zdania na ten temat, czy to było posunięcie słuszne, czy ono zdemontuje ten system emerytalny, odrynkowi je czy też jest takim rozwiązaniem tylko okazjonalnym, epizodycznym, dostosowanym do potrzeb redukcji długu publicznego, czy też ma jakiś sens racjonalny głębszy ekonomiczny. Ale rzeczywiście jest to pewien akcent na koniec roku. Takie akcenty to zawsze czemuś służą. No więc pytanie: czemu służą? Czy to jest otwarcie przyszłego roku już pod kątem kampanii wyborczej, czy też próba uprzedzenia ewentualnej krytyki opozycji, że rząd nic nie robi, ale zrobił jednak.

P.S.: Donald Tusk mówi, że oczywiście przyszły rok będzie ważny ze względu na wybory, ale ze względu przede wszystkim na prezydencję, którą obejmujemy w drugiej połowie tego nadchodzącego roku. A dzisiaj Sojusz Lewicy Demokratycznej rozdał czerwone kartki rządowi, między innymi skrytykował rząd za podwyżkę podatku VAT, za w cudzysłowie fałszywą politykę prorodzinną, komercjalizację szpitali kosztem bezpieczeństwa pacjentów i przewlekłość postępowań sądowych. To jest takie podsumowanie SLD, które zamierza co tydzień rozliczać rząd z działań.

H.D.: Rządowi udały się w ubiegłym roku dwie sprawy, dwa problemy rozwiązać, częściowo rozwiązywać: mianowicie jednak budowę dróg do pewnego stopnia, tutaj jest pewien postęp widoczny...

P.S.: Chociaż w ostatnich dniach okazało się, że jednak te plany będą redukowane.

H.D.: Tak, tak, tak. Co będzie miało skutki bardzo negatywne dla rozmaitych podwykonawców, dla sektora drobnej przedsiębiorczości w Polsce, tak że to był pewien ruch, pewna sprzeczność, jak zwykle, coś, co określa, kiedy się poszukuje, robi się ranking bubli prawnych, to to pewnie się kwalifikuje do tego miana ze względu właśnie na te uboczne skutki. Natomiast druga kwestia...

P.S.: Obok dróg.

H.D.: Obok dróg kwestia prywatyzacji niewątpliwie, aczkolwiek nie udało się tutaj przekroczyć rekordowego roku 1999, jeżeli dobrze pamiętam, niemniej jednak była to kwestia przypadku. Niemniej coś tutaj się ruszyło. Natomiast inne sprawy, zwłaszcza dotyczące wiszącego długu publicznego, to niewątpliwie rząd zasługuje na permanentną krytykę. Ja przed chwilą słuchałem konferencji prasowej Donalda Tuska, w której się pojawił ten argument wyborów przyszłorocznych, ale właśnie w tym kontekście. Bardzo ciekawym kontekście, który się powtarza w wypowiedziach polityków Platformy Obywatelskiej, że mianowicie w przyszłym roku są wybory, więc nie będziemy robić reform. Tak jakby rząd traktował to za racjonalne uzasadnienie, tak jakby zapomniał o obietnicach wyborczych, tak jakby sam premier zapomniał, że w gruncie rzeczy zrezygnował z urzędu prezydenckiego, z kandydowania na urząd prezydenta, uzasadniając to tym, że chce dokończyć reformy. Tak że ja myślę, że ta akcja SLD, aczkolwiek ma sens, natomiast powtarzanie tego w każdy wtorek, z tego, co pamiętam, zapowiada pewną dewaluację jednak ostrości takiej krytyki, jak sądzę.

P.S.: Opozycja, czyli SLD w tym przypadku, chce nie tyle krytykować, ile pokazywać pomysły, jak rozwiązywać, i chce, żeby się rząd odwoływał do tych pomysłów, żeby opozycja była traktowana poważnie, nie żeby było tak, że opozycja krytykuje, ale żeby rząd korzystał z inicjatyw opozycji. Nie wiem, czy to się uda Sojuszowi w przyszłym roku?

H.D.: Tutaj są dwie rzeczy. Po pierwsze wydaje się, że opozycja, ale i rząd również dokładnie wiedzą, co robić, jakie środki należy podjąć, żeby uniknąć katastrofy i żeby reformy postępowały. Kwestia woli politycznej albo niedostosowywania się do aktualnych koniunkturalnych potrzeb i niedostosowywania tego do bieżących problemów. Natomiast druga sprawa – po myśli SLD jest pewne jądro racjonalne, mianowicie takie, żeby do tej pory opozycja również dostosowywała krytykę rządu do potrzeb koniunkturalnych, natomiast nie było tam żadnego programu ani w szeregach SLD, ani PJN, nowego stowarzyszenia, ani również Prawa i Sprawiedliwości. Po prostu opozycja krytykowała rząd każdorazowo na zasadzie tego, że skrytykować cokolwiek trzeba. I to wielokrotnie te cele opozycji były zmieniane, tutaj stanowiska, często o sto osiemdziesiąt stopni dokonywały się te zwroty. Co zawsze ma negatywny wpływ na elektorat, ponieważ zapowiada brak jakiegokolwiek programu spójnego, co opozycja byłaby w stanie zaoferować w zamian. Natomiast w takim programie permanentnej krytyki, powtarzania tej krytyki, przypominania rządowi, co powinien zrobić, jest pewien zarys konsolidacji i konsekwencji w działaniu.

P.S.: Panie profesorze, no to jaki był ten rok 2010, już tak ogólnie patrząc? Przeprowadziliśmy, właściwie Instytut Homo Homini dla Polskiego Radia przeprowadził dwa sondaże. Z pierwszego wynika, że Bronisław Komorowski zasługuje na miano Człowieka Roku za wygraną po tragedii smoleńskiej kampanię prezydencką, a z drugiego sondażu wynika, że wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej jest największą polityczną porażką 2010 roku. I 37% Polaków stawia na Komorowskiego, a 39% uważa, że to wyjaśnianie jest słabe.

H.D.: Trzeba dodać, że tam na drugim miejscu, z tego, co pamiętam, ulokował się Jarosław Kaczyński...

P.S.: I na trzecim Grzegorz Napieralski.

H.D.: ...co jest bardzo zaskakujące, bo można byłoby oczekiwać jakiejś bardzo zaskakującej korelacji między desygnowaniem Polityka Roku a poglądami politycznymi, tymczasem okazuje się, że jednak tak nie jest, przynajmniej sądząc po rozkładzie preferencji w dalszym ciągu w społeczeństwie polskim.

Natomiast co do katastrofy smoleńskiej, to jest bardzo interesujące, że w percepcji społecznej jest to coś takiego, co podlega ocenie w kategoriach prawdy i fałszu czy też że można oczekiwać i szybko tych rozstrzygnięć, i jakby w miarę jednoznacznych rozstrzygnięć, podczas gdy jednak wydaje się, że przynajmniej w opiniach ekspertów jest to sprawa po pierwsze długofalowa takie wyjaśnienie, zresztą doświadczenia innych krajów na to wskazują, a po drugie – przynajmniej z dotychczasowych dokumentacji wynika, że bardzo trudno będzie tutaj wskazać... wyjaśnić, wyjaśnić to znaczy wskazać przyczynę, prawda?

P.S.: No tak, ale już tak – Marcin Dubieniecki, czyli mąż Marty Kaczyńskiej, mówi, że nie wyklucza, że to był zamach, i Mariusz Błaszczak, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości, również dzisiaj nie wyklucza, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu na prezydenta Kaczyńskiego. Jaka to jest strategia PiS-u? Czy to jest strategia, czy oni naprawdę wierzą w to, co mówią? Bo wydawało się, że już ta wersja z zamachem została wykluczona przez prokuraturę.

H.D.: Wydaje się, że podkreślanie możliwości zamachu to jest raczej wskazywanie na winę strony rosyjskiej. Obojętnie, czy to był zamach, czyli świadome działanie, czy też zaniedbanie, co się wyłania raczej jako bardziej prawdopodobne, na co również wskazują politycy Platformy Obywatelskiej, że takie wyjaśnienie, w którym zarówno wina strony polskiej nieukrywana, jak i wina strony rosyjskiej występuje, jest takim wyjaśnieniem najbardziej prawdopodobnym i rozsądnym. Niemniej jednak są oczywiście politycy po stronie PiS-u w szczególności, którzy podkreślają, że są zwolennikami tej wersji zamachu, no, prawdopodobnie w celu jakby skonsolidowania bardziej tego ataku, ostrza ataku na Platformę Obywatelską. Innego wyjaśnienia trudno się tutaj doszukać. Nie jest to oczywiście strategia racjonalna, no bo w końcu ludzie, którzy śledzili te doniesienia prasowe, medialne od samego początku mniej więcej myślę, że w ocenie społecznej to był raczej... no, raczej nieszczęśliwy przypadek przy dużym udziale jednak zaniedbań po obu stronach.

P.S.: Panie profesorze, jeszcze ostatnia w takim razie sprawa. Jaki będzie rok 2011 w polityce? Czy będzie to samo, będzie wojna polsko-polska albo po prostu rywalizacja polityczna, czy też może dojdzie do jakichś zmian na scenie?

H.D.: Mi się wydaje, że... Mówimy o tym w kontekście przyszłych wyborów parlamentarnych, że wiele nowego może tutaj wprowadzić PJN czy też Polska Najważniejsza, jeżeli nazwa tego stowarzyszenia ulegnie zmianie, w tym sensie, że może osłabić rolę Platformy Obywatelskiej, osłabić również miejsce na scenie Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ PJN jest w gruncie rzeczy pewnym wydaniem, pewnym wariantem Prawa i Sprawiedliwości, tylko przy o wiele łagodniejszej strategii, bardziej racjonalnej, do zaakceptowania przez wyborców w sytuacji, kiedy na przykład wzrasta rola PJN, słabnie rola Platformy, nawet zwycięstwo Platformy w przyszłych wyborach może spowodować może konieczność koalicji na przykład w konfiguracji chyba jedynej takiej rozsądnej PSL i ewentualnie SLD, ale to jest zupełnie inna konfiguracja niż obecna. I tutaj ta scena polityczna i siła Platformy Obywatelskiej, prawdopodobnie zwycięskiej siły w tych wyborach, może ulec znacznemu osłabieniu, a co za tym idzie również determinacja w realizacji tych obietnic wyborczych stale odkładana również może ulec modyfikacji. Tak że trudno tutaj w tej chwili prognozować. PiS prawdopodobnie w dalszym ciąigu liczy na jakieś załamanie ekonomiczne i to jest jedyna szansa dla odzyskania głosów wyborców.

P.S.: W każdym razie będzie to, panie profesorze, gorący rok polityczny, bo rok wyborów parlamentarnych. Zobaczymy, będziemy się pewnie mieli okazję jeszcze usłyszeć i zobaczyć. Prof. Henryk Domański, nasz gość, podsumowywał rok.

(J.M.)