Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Andrzej Gralewski 29.01.2011

To nie jest arabska rewolucja

Wydarzenia w państwach arabskich zamieszki i niepokoje, to jeszcze nie rewolucja. W każdym kraju przyczyny wybuchu niepokojów są inne.
Wojsko na ulicach egipskich miastWojsko na ulicach egipskich miastfot:KHALED EL FIQI/EPA/PAP

W Egipcie bardzo niespokojnie. Nie pomogło telewizyjne orędzie prezydenta Hosniego Mubaraka, który wzywał w nocy do spokoju. Nie pomogło również ogłoszenie dymisji rządu. Na ulicach dużych egipskich miast gromadzą się tłumy, które żądają dymisji prezydenta. Ale to nie jest jeszcze rewolucja.

- Władza w Egipcie wcale nie leży na ulicy, jakby mogło się to wydawać - mówi Mariusz Borkowski, publicysta Polskiego Radia, a wcześniej wieloletni korespondent w państwach arabskich. Jego zdaniem, władza w Egipcie leży w rękach wojska, które na razie nie wie, jak sie zachować. I właśnie wojsko, czyli generałowie, zadecyduje, czy prezydent Hosni Mubarak utrzyma się u władzy. Publicysta zwraca w magazynie "Z kraju i ze świata" uwagę, że Mubarak sam wywodzi się z wojska.

Andrzej
Andrzej Talaga

- Na razie armia jest wierna reżimowi, ale wkrótce może sie to zmienić - podkreśla Andrzej Talaga, publicysta "Dziennika Gazety Prawnej". Dziennikarz zwraca uwagę, że egipska armia w dużej mierze jest zależna od Stanów Zjednoczonych, które rocznie na jej rozwój przeznaczają miliard dolarów. Więc jeśli Amerykanie dadzą przyzwolenie na czasowy reżim wojskowy w zamian za przywrócenie stabilizacji i rozpisanie wolnych wyborów, to armia prezydenta obali. Tak jak stało się to w Tunezji.

- W Tunezji to nie ulica obaliła prezydenta - podkreśla Talaga. To armia odmówiła mu posłuszeństwa i skłoniła do opuszczenia kraju. W Egipcie Mubarak też już się zużył.

Obaj goście Jedynki są zgodni, że w tej chwili nie ma w Egipcie ugrupowania, które jest w stanie przejąć władzę. Muhamad El-Baradei, były szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej nie ma charyzmy i jest nieznany w Egipcie. Jedyną jego zaletą jest to, że jest uczciwy. Islamiści z Bractwa Muzułmańskiego nie byli organizatorami protestów, tylko do nich się przyłączyli. Więc też nie przejmą władzy. Zdaniem Borkowskiego i Talagi, jeżeli Mubarak zostanie obalony, władzę przejmie albo wojsko, albo partia rządząca.

Mariusz
Mariusz Borkowski

Egipt, to kolejny kraj arabski, w którym dochodzi do zamieszek. Wcześniej rozruchy były w Tunezji, niepokoje zaczęły się w Jemenie i Jordanii. Ale w każdym z tych państw bunt przeciwko władzy ma inne podłoże. I nie jest rewolucją.

- Zapalnikiem były przyczyny ekonomiczne - mówi Mariusz Borkowski. Ceny w państwach arabskich idą w górę, a nawet dobrze wykształceni ludzie zarabiają niewiele. Innym powodem jest również laicyzacja państw. Bo w społeczeństwach arabskich religia bardzo mocno miesza się z polityką.

- Ważne jest, co z tych buntów wyniknie - mówi z kolei Andrzej Talaga. Bo rozruchy wybuchły też w Libanie, ale z zupełnie innych powodów. Jednak tak na dobra sprawę w każdym państwie jest inna sytuacja.

Publicysta "Dziennika Gazety Prawnej" zwraca uwagę, że Amerykanie będą musieli zdecydowanie zareagować. Gdyż na Egipcie zbudowali swoja koncepcję stabilizacji na Bliskim Wschodzie. Nawet nie na Izraelu. - Jeśli Egipt wypadnie z tej układanki, to ta koncepcja runie – ocenia Talaga. Jego zdaniem, Amerykanie w tej chwili kalkulują co im się bardziej opłaca. Czy postawić na reżim i zezwolić na interwencje wojska i ewentualna masakrę, czy postawić na protestujących. Ale tam, jak już wspomniano, nie ma liderów protestów.

W audycji prowadzonej przez Grzegorza Ślubowskiego również wypowiedzi korespondentów, którzy oceniają obecną sytuację w ośrodkach wypoczynkowych w Egipcie, w Tunezji i w Izraelu.

(ag)

Aby wysłuchać całej rozmowy, wystarczy kliknąć "W Egipcie nie ma rewolucji" w boksie "Posłuchaj" w ramce po prawej stronie. Tam również felieton o obecnej sytuacji w Egipcie.
Magazynu "Z kraju i ze świata" można słuchać w dni powszednie po godz. 12:05.