Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Luiza Łuniewska 29.07.2011

Najsłabszym ogniwem byli piloci

Tomasz Białoszewski (publicysta lotniczy): Brak kompetencji pilotów i splot nieszczęśliwych okoliczności były przyczyną katastrofy smoleńskiej.

– Z punktu widzenia prewencji bezpieczeństwa lotniczego raport komisji Millera jest satysfakcjonującym dokumentem – mówi Tomasz Białoszewski, publicysta lotniczy. Gość Jedynki chwali, że wynikające z niego zalecenia już zaczęto wdrażać w lotnictwie wojskowym, nie czekając na ostateczne konkluzje.

Za słabość dokumentu uznaje założenie, że piloci wcale nie chcieli lądować, podejmowali tylko próbne podejście do lądowania. – W lotnictwie nie istnieje coś takiego jak podejście próbne. Moim zdaniem piloci ewidentnie podchodzili do lądowania, chcieli wylądować – dowodzi Białoszewski.

>>>Pełny zapis rozmowy do przeczytania

Publicysta, odżegnując się od komentarzy przesądzających o czyjejkolwiek odpowiedzialności politycznej, przyznaje, że obecność w kokpicie wysokiej rangi przełożonego pilotów generała Błasika, mogła stanowić rodzaj psychicznej presji. Więcej wątpliwości wzbudza w nim jednak dokumentacja dotycząca uprawnień pilotów, częściowo nieaktualnych. Wytyka im decyzyjne błędy:

– Mgła jest naturalnym zjawiskiem atmosferycznym. Od jej gęstości, którą się dokładnie mierzy, zależy, czy można wykonać manewr, czy nie. W takiej mgle, jaka wówczas była, nikt nie powinien lądować, żaden pilot i żaden statek powietrzny – stanowczo twierdzi Białoszewski.

Jego zdaniem Rosjanie bezpośrednio nie przyczynili się do katastrofy. Ta wieża, o czym wiedzieli polscy piloci, miała archaiczne wyposażenie. – Kontroler pytał, czy lądowali na lotnisku wojskowym. Potwierdzili, czyli znali procedury, a więc powinni kwitować wysokością, aby umożliwić naprowadzenie. Nie robili tego – tłumaczy podstawowe niedociągnięcie Polaków.

Jak mówi, najsłabszym ogniwem w katastrofach lotniczych jest człowiek. – Takich mamy pilotów, jakich wyprodukowaliśmy. Ta katastrofa, z punktu widzenia błędów w wyszkoleniu, zaczęła się dziesięć lat wcześniej – twierdzi Białoszewski. Jednocześnie podkreśla, że piloci nie byli samobójcami – z całą pewnością starali się jak najlepiej i jak najsumienniej, jak najbezpieczniej wykonać lot. – To był nieszczęśliwy splot braku kompetencji i okoliczności – uważa gość "Popołudnia z Jedynką".

Rozmawiał Przemysław Szubartowicz.

(lu)