Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Petar Petrovic 31.01.2014

"Pruszkowskie obrazy" Kojima Kamoji

- Jeśli chodzi o malowanie, to nie mam reguł, co mi przychodzi do głowy, to robię – zwierzał się w "Notatniku Dwójki” japoński artysta żyjący i pracujący w Polsce - Kojim Kamoji.
Galeria Art NEW media. Wystawa Portable Zen Garden Koji Kamoji. Zdjęcie z 2012 roku.Galeria Art NEW media. Wystawa "Portable Zen Garden" Koji Kamoji. Zdjęcie z 2012 roku.PAP ARCHIWUM/ Andrzej Rybczyński
Posłuchaj
  • Ogrody zen, skupienie i geometryczne formy - spotkanie z japońskim artystą żyjącym i pracującym w Polsce - Kojimem Kamojim./ (Notatnik Dwójki)
Czytaj także

Jest malarzem, robi również instalacje. Jego sztuka w Japonii interpretowana jest jako bardzo polska - współpracował z najwybitniejszymi artystami polskiej awangardy. W Polsce z kolei jawi się jako osoba bardzo zakorzeniona w kulturze Wschodu.

Artysta mieszka przy ulicy Marszałkowskiej, w centrum Warszawy ma swoją pracownię. Jego prace przybierają geometryczne formy, często inspirowane są też naturą.
W "Notatniku Dwójki" Koji Kamoji wspominał, że będąc młodym malarzem nie uważał, że należy się spieszyć z "robieniem kariery”, wystawianiem swoich prac – gdyż często jest to twórczość niedojrzała. Największą wartością, jaką wyniósł z akademii sztuki, to dojrzałe podejście do pracy. Mówił, że będąc studentem bardzo lubił oglądać starą sztukę azjatycką, ale także europejską, zarówno starożytną, jak i impresjonistów.
Czy widzi duże różnice między duchowością polską, a japońską?
- Europejska sztuka średniowieczna i dawna sztuka japońska z XII i XIII wieku, jeśli mówimy o duchowości, mają dużo wspólnych cech. Ważne jest skupienie, które prowadzi do tego stanu, w każdej religii jest do tego bardzo duże dążenie – oceniał Kamoji.
Artysta opowiadał o swoich inspiracjach ogrodami zen, których wyobrażenia w różnej formie przenosił do Polski, a później w formie instalacj wystawiał w galerii Foksal w latach 70. - Potem znowu wróciłem do obrazów, gdyż w pracowni chce się malować, jest to bardziej namacalny sposób tworzenia, bardziej fizyczny. Ale dla mnie nie ma żadnej różnicy pomiędzy instalacją, a obrazem. Dlatego kilka lat temu robiłem przenośne prace poświęcone zenowskim ogrodom. Pod powieszonym obrazem położyłem kamień, co świadczyło o tym, że są dwa bieguny, jednym jest odbiór świata, a drugim jest rzeczywistość, którą reprezentuje właśnie kamień – mówił artysta.
Dodał, że czasami wraca do starych obrazów i  je poprawia. Taki los spotkał niedawno pracę "Obrazy pruszkowskie”.
- Ta praca przez długi czas mi się nie podobała, chciałem ją wyrzucić, a ponieważ była duża, to nie byłoby to łatwe. I tak zostało… przez kilkadziesiąt lat. Pewnego dnia spojrzałem na nią łaskawszym okiem i zacząłem ją poprawiać. Nie mam reguł jeśli chodzi o malowanie - co mi przychodzi do głowy to robię – tłumaczył Kamoji.
Koji Kamoji urodził się w 1935 roku w Tokio. Studiował na Uniwersytecie Sztuki Musashino (dyplom w 1958 roku), a po przyjeździe do Polski w 1959 roku kontynuował edukację w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowni profesora Artura Nacht-Samborskiego (dyplom w 1966 roku).

Audycję prowadziła Aleksandra Łapkiewicz.
pp/bch