Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Dwójka
Krzysztof Komarnicki 21.11.2012

Boskie diabły Hanuszkiewicza

To nie jest książka o teatrze. Nawet nie o kobietach. Raczej o tym, jak Adam Hanuszkiewicz postrzegał kobiety, zarówno te, które spotykał w życiu, jaki te, które fascynowały go w dziełach literackich.
Adam HanuszkiewiczAdam HanuszkiewiczPAP/Tomasz Gzell

Zgodnie z wolą Hanuszkiewicza książka Renaty Dymnej i Janusza B. Roszkowskiego "Kobieto! Boski diable!" (to apostrofa Adama Mickiewicza zachowana w rękopisie; ze względów cenzuralnych zmieniona w druku na znany nam "puch marny") ukazała się dopiero po śmierci reżysera. A powstała w sposób niekonwencjonalny. Zacznijmy od tego, że praca nad nią zaczęła się ponad 10 lat temu.

- Zajmowaliśmy się Strindbergiem [spektaklem "W imię ojca Strindberga" - przyp. red.]. Jako kierownik literacki, szukałam innego tłumaczenia i znalazłam przekład Janusza B. Roszkowskiego, świetnego tłumacza literatury szwedzkiej oraz genialnego tłumacza Strindberga. Pojawił się więc w naszym życiu teatralnym razem ze swoim przekładem - wspomina Renata Dymna początki współpracy z Roszkowskim, współautrem książki wydanej przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. – Spotykaliśmy się przy okazji prób i toczyliśmy długie, bardzo ciekawe i zabawne rozmowy. Aż któreś z nas rzuciło: "może byśmy razem wyjechali na wakacje, rozmawiali dalej i zaczęli to nagrywać?".

Bo też poczucie, że dyskusje te były czymś więcej niż zdawkową wymianą myśli, towarzyszyło całej trójce – Dymnej, Hanuszkiweiczowi i Roszkowskiemu – niemal od początku znajomości. Tym bardziej, że urodzony w roku 1924 reżyser był świadkiem niemal całego stulecia i jego przemian obyczajowych.

- Historia to nie tylko dzieje wojen, ale także to, jakie tańce się tańczy, w jakie gry gra, w co się człowiek ubiera. Nie lekceważmy historii obyczaju! – apeluje Dymna. Rozmowy z Adamem Hanuszkiewiczem nie są dyskusjami o teatrze. O nim będzie następna książka (druga z czterech planowanych). Ta książką jest o obyczaju.

Z Renatą Dymną rozmawiała Iwona Malinowska.