- Ta podróż odbyła sie naprawdę, trwała ponad dwa lata, a najważniejszym rekwizytem, który towarzyszył świeżo upieczonym małżonkom, była maszyna do pisania - opowiada gość "Stacji Kultura". - Na swojej drodze spotkali milion przygód. Cierpieli głód, chłód, choroby, przeganiali z drogi tygrysy, nieraz budzili się w zasypanym śniegiem namiocie. Podążali w kierunku państwa, o którym nie mieli zielonego pojęcia. Ba, oni nawet nie wiedzieli po co tam jadą. Dopiero po fakcie okazało się, że dzięki tej wyprawie odnaleźli swoje miejsce w życiu. I do tego była im ona potrzebna.
okładka książki
Wspomnienia państwa Bujakowskich Łukasz Wierzbicki najpierw opracował na potrzeby książki "Mój chłopiec, motor i ja". Wkrótce potem spisał je raz jeszcze, tym razem z myślą o dziecięcym odbiorcy. - "Machiną przez Chiny" chciałem podsumować cykl przygodowo-podróżniczych powieśći dla dzieci - mówi Łukasz Wierzbicki. - Zależało mi też, żeby przez tę barwną historię przekazać coś od siebie. Przekazać moją fascynację podróżą, która dla mnie jest najlepszym sposobem na poznanie świata. Poza tym historia Haliny i Stacha Bujakowskich pokazuje, że dobrze jest być razem. I, że to nieprawda, że jak się jest podróżnikiem to trzeba być samotnikiem.
Ksiażkę zilustrowała i zaprojektowała Marianna Oklejak, która bazując na oryginalnych fotografiach z wyprawy, stworzyła unikatową przestrzeń, pełną ciepłych kolorów, kolaży, wycinanek i rysunków.
(kul / ac)