To pierwszy pełnometrażowy film aktorski, który został ręcznie "przemalowany" farbami olejnymi. - Podczas jego tworzenia namalowałam więcej obrazów niż w czasie studiów malarskich - wspominała Martyna Wolna. - Jedna ze scen miała 172 klatki. Wystarczyło więc sześć, by w sumie stworzyć ponad tysiąc obrazów - tłumaczyła. A jak podkreślał Bartosz Dłużewski, praca nad filmem była dobrą okazją, by nie tylko lepiej poznać twórczość Vincenta Van Gogha, ale zaznajomić się także z jego życiem osobistym.
"Tyrmand dał Warszawie to, czego tak pragnęła"