Kierując się swoimi artystycznymi zapędami i troską o przestrzeń miejską, członkowie partyzantki ogrodniczej Kwiatuchi wychodzą w miasto i szukają miejsc zaniedbanych albo takich, które mają w sobie niewykorzystany potencjał. Gdy już je znajdą, oceniają swoje możliwości finansowe i, albo na własną rękę, albo ze wsparciem miasta czy jakiś instytucji, ozdabiają je w taki sposób, by budziły radość i zadowolenie.
– Nielegalnie działamy wtedy, kiedy nie mamy potrzebnych pozwoleń – wyjaśnia Marta Kwiatek z ekipy Kwiatuchi. Jak tłumaczy, mniejsze akcje decydują się realizować z własnych kieszeni. Przy większych, w które angażowani są mieszkańcy miasta, jest to jednak niemożliwe i wtedy muszą zgłosić się po pieniądze do urzędów czy instytucji.
Ogrodniczy partyzanci sadzą głównie kwiaty, jednak zdarza im się także posadzić w przestrzeni miejskiej warzywa lub owoce. – W Zielonej Górze przed Galerią BWA sadziliśmy marchewki, a przy ulicy Popiełuszki w Warszawie maliny – zauważa Marta Kwiatek.
Zasadzone rośliny nie są pozostawiane same sobie. Jak podkreśla gość Justyny Dżbik, członkowie ekipy starają się opiekować sadzonkami w miarę swoich możliwości. Gdy przewidują, że takie działanie będzie utrudnione, wtedy decydują się zasadzić rośliny, które są w stanie same sobie poradzić. – Zawsze rozważamy, co najlepiej przyjmie się w danym miejscu. W podejmowaniu decyzji pomagają nam wolontariusze – studenci ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego – tłumaczy Kwiatek.
29 lipca ekipa Kwiatuchi działać będzie w warszawskim Parku Żywiciela. Z okazji rocznicy wybuchu Powstania warszawskiego każdy chętny będzie mógł przyjść po sadzonkę, którą posadzi w miejscu kojarzącym mu się z powstaniem. – Chcemy zrobić mapę pamięci – tłumaczy Kwiatek. Akcja odbędzie się w godzinach 12-16.
Z kolei 17 września Kwiatuchi planują sadzenie niezapominajek wzdłuż Alei Wojska Polskiego w Warszawie.
Więcej o ogrodniczej partyzantce w rozmowie Justyny Dżbik z Martą Kwiatek.
ap