Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Trójka
Michał Przerwa 25.06.2014

Absurdalne aplikacje i virale. Czy to "postaplikacjonizm"?

Na rynku istnieją miliony programów komputerowych i aplikacji na telefony komórkowe. Wśród nich jest bardzo popularna aplikacja, która w założeniu ma być pozbawiona sensu. O tym pomyśle, a także o zaskakującej akcji internetowej chińskiego artysty Ai Weiwei mówiliśmy w audycji "Do południa".
Leg-gun Ai Weiwei"Leg-gun" Ai WeiweiAi Weiwei/Instagram

Wspomniana aplikacja ma tylko jedną funkcję, wysyła na telefon znajomych wiadomość, zawsze brzmi ona: yo. - Wokół tej aplikacji narosło mnóstwo memów, cały ich ekosystem. Widziałem telefony, które mają wyłącznie aplikacje "yo". Jesteśmy świadkami nowego trendu. Choć aplikacje, które nie robiły nic albo tylko jedną czynność, są od bardzo dawna - mówi Andrzej Garapich prezes organizacji Polskie Badania Internetu.

Gość audycji "Do południa" przytacza anegdotę o aplikacji "I'm rich".  - Mówiła ona właścicielowi tylko jedno zdanie, właśnie: i'm rich . Kosztowała 999 dolarów. Kupiło ją osiem osób, siedem nie zgłaszało pretensji. Jedna jednak złożyła reklamację i wtedy sklep z aplikacjami ją wycofał - mówi gość Pawła Drozda.

Zdaniem Andrzeja Garapicha jesteśmy świadkami narodzin trendu, który można roboczo nazwać "postaplikacjonizmem". - Jesteśmy już znudzeni całą masą funkcjonalnych urządzeń, teraz zaczyna nas bawić aplikacja, która nie robi praktycznie nic. Pamiętajmy, że internet służy głównie do rozrywki. To pierwszy powód do korzystania z tego medium. Serwisy, które służą tylko i wyłącznie rozrywce, mają dużo większą oglądalność niż reszta - przypomina.

Według niego rozrywka staje się coraz bardziej wyprana z ambitnych treści, a komponent zabawowy dominuje całkowicie. - W przypadku aplikacji "yo" mamy absolutnie 100-procentową rozrywkę, bez żadnych ambitnych treści - dodaje gość Pawła Drozda.

Jakimi jeszcze absurdami zaskakują nowe technologie i internet? Chiński artysta Ai Weiwei opublikował kilka dni temu zdjęcie, które przedstawia jego uniesioną, zgiętą w kolanie nogę. Trzyma ją na wysokości łydki. To "leg-gun", czyli powiedzmy "nogo-broń". Ai Weiwei doczekał się tysięcy naśladowców, którzy w sieci umieszczają swoje nogi w pozie, którą zapoczątkował artysta.

- Możemy obserwować mnóstwo takich rzeczy w internecie. Chodzi o to, żeby być pierwszym, który to zrobi i pierwszym, który "zaraża" innych. Gdzie tkwi tajemnica, że nagle ktoś znajduje naśladowców i mnóstwo ludzi włącza się w zabawę? To zagadka dla psychiatrów albo psychologów - podsumowuje Andrzej Garapich.

Do słuchania audycji "Do południa" zapraszamy od poniedziałku do czwartku od godz. 9.05 do 12.00.

(mp, ei)