Wyjście Grecji ze strefy euro to spadek płac realnych o co najmniej 50 proc.

Jednak Grecy nie godzą się na dotychczasowy zbyt bolesny dla nich program naprawczy.

Postawę Greków rozumie Piotr Soroczyński, główny ekonomista Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. W jego opinii plan naprawczy zaproponowany przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy pogrążył Grecję w jeszcze większym kryzysie.

- Wepchnięto Grecję na taką drogę oszczędności, której żaden kraj by nie wytrzymał – podkreśla Piotr Soroczyński. – To fajnie się ogląda jako symulację komputerową. Natomiast to dotyczyło kilkumilionowego kraju – dodaje.

Grecy grają wysoko i ryzykownie, bo wiedzą, że nikomu na razie nie zależy na wyjściu tego kraju ze strefy euro, twierdzi Piotr Kuczyński, główny analityk Xeliona.

- W tej chwili nikomu nie zależy na wyjściu Grecji ze strefy euro, a mogłaby ona zostać wypchnięta wbrew woli Greków, bo 70 proc. Greków chce zostać w strefie euro. Nic dziwnego, jeżeli przyjmą drachmę, to ta waluta przeceni się o 50 proc. minimum, czyli płace relatywnie polecą o 50 proc. w dół – mówi Piotr Kuczyński.

Zagrożeniem dla strefy euro może być grecki sukces gospodarczy po przywróceniu w tym kraju drachmy, obawia się Piotr Kuczyński.

- Gdyby po 2-3 latach z drachmą, Grecja zaczęłaby sobie lepiej radzić niż z euro, wtedy byłaby to katastrofa dla strefy euro. Następna (do wyjścia ze strefy euro – przyp. red.) byłaby Hiszpania, Francja, Włochy i byłoby po strefie euro – mówi Piotr Kuczyński.

Twarda postawa Greków rzutuje na rynki finansowe i wpływa na sytuację wszystkich państw Unii Europejskiej, nie tylko członków strefy euro, mówi Piotr Soroczyński, główny ekonomista KUKE.

- Postawa Greków przypomina teraz postawę lokatora w dużym bloku, który twierdzi, że ja u siebie w domu mogę zrobić, co chcę. Jak odkręcę gaz i zrobię wybuch, to to jest tylko i wyłącznie moja sprawa – mówi Piotr Soroczyński.

Robert Lidke, awi