Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
Małgorzata Byrska 25.03.2016

Jak Nowa Zelandia zachęca do oszczędzania na przyszłe emerytury

Możliwe, że Polska wprowadzi rozwiązania emerytalne wzorowane na nowozelandzkim KiwiSaver. Jest to pracowniczy program emerytalny, do którego są zapisywani wszyscy podejmujący pracę.
Posłuchaj
  • Dzięki KiwiSaver Nowozelandczycy, oprócz państwowej emerytury, będą mieli dodatkową emeryturę, z tego typu funduszu – wyjaśnia gość Jedynki Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
Czytaj także

Wicepremier Mateusz Morawiecki chciałby wprowadzić dodatkowy, silny element trzeciego filara emerytalnego, w którym już teraz możemy odkładać pieniądze na emerytury. Proponuje, by zgodnie z tzw. zasadą domyślności pracodawca zapisywał wszystkich zatrudnionych do pracowniczego programu emerytalnego lub przelewał część ich wynagrodzenia na Indywidualne Konta Emerytalne lub Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego. Jednak pracownik mógłby zmienić tę decyzję i dokonać innego wyboru lub w ogóle zrezygnować z oszczędzania.

Nowozelandzki sposób na emerytury

Obecny polski system samodzielnego oszczędzania na emerytury działa słabo. Z IKE i IKZE łącznie skorzystało ok. półtora miliona osób. To tylko jedna dziesiąta osób zatrudnionych, a wiele z ich kont nie notuje żadnych wpływów.

Natomiast KiwiSaver, czyli program emerytalny z Nowej Zelandii, działa zupełnie inaczej, i obejmuje ok. 60 proc. uprawnionych. I może Polska powinna wzorować się na rozwiązaniach tam zastosowanych.

– To jest program, który został wprowadzony w 2007 roku, ponieważ ten kraj, podobnie jak Polska charakteryzował się niskim poziomem oszczędności emerytalnych. Z dodatkowych  formy oszczędzania na emeryturę korzystało tylko ok. 800 tys. osób pracujących. I trzeba było wymyślić, co ewentualnie zrobić, żeby zachęcić do oszczędzania – wyjaśnia gość Jedynki Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.

KiwiSaver jest formą pracowniczego programu emerytalnego.

– Do tego programu wpisywani są w sposób automatyczny wszyscy pracujący, ale można z niego wystąpić. Od 2 do 8 tygodni po zapisaniu danej osoby do programu, może ona podjąć decyzję, że nie chce kontynuować swojego udziału i może wystąpić – podkreśla Małgorzata Rusewicz.

Ale też dobrowolnie mogą przystąpić do takiego Programu osoby, które np. są samozatrudnione, albo nie są aktywne zawodowo, jak osoby które z różnych powodów muszą pozostawać w domu, a chciałyby też na swoją emeryturę w przyszłości oszczędzać.

Jak KiwiSaver zachęca do oszczędzania?

Polskim ekspertom podoba się ten pomysł obowiązkowego udziału, swoistego przymuszenia. Dlaczego?

– Doświadczenie pokazuje, że nie tylko Polacy, ale ogólnie ludzie nie lubią zmian. I ze względu na te zmiany nie chcą podejmować decyzji, jeśli chodzi o oszczędzanie. Po drugie dla większości jest dość abstrakcyjna myśl o tym, że musimy 20–30 lat na coś odkładać, np. na swoją emeryturę. Jeśli oszczędzamy to zazwyczaj krótko, 2–3 lata, na bieżące potrzeby, np. nowy samochód. W związku z tym ta odległa perspektywa nie zachęca nas do oszczędzania – tłumaczy gość radiowej Jedynki.

Te wszystkie uwarunkowania, które były w Nowej Zelandii, aktualne są również dla większości krajów. I Wielka Brytania, wzorując się na KiwiSaver – wprowadziła bardzo podobny program, który działa tam od 2012 roku.

– W Nowej Zelandii wprowadzone też dodatkowe zachęty. Jeśli ktoś decyduje się pozostać w tym programie, to wówczas państwo jednorazowo dokłada 1000 dolarów nowozelandzkich, czyli ok. 2,5 tys. zł. A dodatkowo, jeżeli w tym programie oszczędza się systematycznie, to raz w roku państwo też dokłada pieniądze, około połowy tej kwoty, którą wpłaca pracownik – wylicza Małgorzata Rusewicz.

Przedsiębiorcy też mogą skorzystać, ponieważ pieniądze, które przekazują na ten program mogą być odliczone od podstawy opodatkowania, czyli występują niższe koszty po stronie pracodawców.

Efekty programu zwiększają się z roku na rok

Obecnie w Nowej Zelandii uczestniczy w tym programie ponad 70 proc. osób pracujących. W pierwszym roku z programu wypisało się ok. 50 proc. osób, które zostały do niego automatycznie przypisane.

– Ale już w drugim roku spadło to do około 30 proc., a tej chwili tylko ok. 1–2 proc. osób wypisuje się z tego programu, co pokazuje, że KiwiSaver jest sukcesem. A oszczędności emerytalne, które były na poziomie ok. 9 proc.,  wzrosły do prawie 17 proc. – ocenia gość Jedynki.

O ile będą wyższe emerytury?

Zdaniem Małgorzaty Rusewicz, trzeba spojrzeć na całość systemu. W Nowej Zelandii podstawowy system emerytalny to jest tzw. emerytura narodowa, która przysługuje za określony czas zamieszkiwania.

– Trzeba co najmniej 10 lat mieszkać po ukończeniu 20 lat, z czego co najmniej 5 lat po ukończeniu 50 lat, i wówczas dostaje się świadczenie „65/65”, czyli 65 proc. średniej tygodniowej płacy po ukończeniu 65 lat, ale na parę. A więc średnio to 33 proc. na osobę. I to jest taka emerytura minimalna, więc wszystko to, co się dodatkowo wypracowuje, czyli kolejne 30 proc. pochodzi z KiwiSaver – zwraca uwagę gość Jedynki.

A kolejne 30 proc. przyszłej emerytury może pochodzić z prywatnych oszczędności przyszłych emerytów, którzy np. inwestują w fundusze emerytalne.

KiwiSaver idealny też dla Polski?

Ponieważ wicepremier Morawiecki myśli o tym, żeby skłonić Polaków do długoterminowego oszczędzania, stąd taki program doskonale się wpisuje w tę koncepcję.

–  Są dwa ważne powody, dla których ten program ma duże szanse, aby został wprowadzony w takim, albo nieco zmienionym kształcie. Po pierwsze bardzo wyraźnie widać, że będzie potrzeba budowania większej emerytury niż się przewiduje, że one będą za kilka czy kilkanaście lat. I trudno będzie pozostawić Polaków, w dużej części, tylko z tą emeryturą minimalną. Drugi powód to brak oszczędności potrzebnych do budowania gospodarki, a ten program może w tym bardzo istotnie pomóc – zaznacza gość Jedynki Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych.

Wśród nowozelandzkich zachęt, które mogą być atrakcyjne także dla Polaków, warto też wymienić możliwość wypłaty po trzech latach oszczędzania części lub wszystkich środków na zakup domu, po potrąceniu jednak tzw. dopłaty powitalnej oraz późniejszych dopłat państwa.

Robert Lidke, mb