- To szukanie dodatkowych pieniędzy do unijnego budżetu. Myślę, że nie tędy droga. – podsumowuje jeden z słuchaczy Czwórki. - Takie ograniczenie to dobry pomysł, bo zawsze nas kusi, by jechać szybciej niż jest to dozwolone - oponuje słuchaczka, a inna już zapowiada, że z pewnością Polacy znajdą sposób, by uciążliwych ograniczników się pozbyć.
Wojciech Ratyński z Komendy Głównej Policji przypomina jednak, że prędkość, z jaką poruszamy się po drogach, ma ogromny wpływ na skutki ewentualnych wypadków samochodowych. - Wszystkie testy zderzeniowe przeprowadza się z prędkością do 50 km/h - mówi gość "Europejskiego Lunchu". - I choć byśmy mieli superbezpieczny samochód, jeśli zderzymy się ze ścianą, jadąc powyżej tej prędkości, jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że poniesiemy śmierć. To prawa fizyki, nie da się ich oszukać.
Dlatego, zdaniem Ratyńskiego, warto stosować się do ograniczeń prędkości i warto w samochodach osobowych zamontować sprzęt, który "pilnowałby" naszej prędkości. - Oczywiście trudno jest ocenić, czy ostatecznie rozwiąże to problem wypadków drogowych - mówi ekspert. - Ale wiemy już, że dzięki wprowadzeniu takich ograniczników prędkości na przykład w ciężarówkach skutki wypadków drogowych z ich udziałem są mniej uciążliwe.
(kd)