Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Marcin Nowak 08.04.2014

Jerzy Janowicz - niesforny przeciętniak, który uważa się za gwiazdę?

Klęska wizerunkowa Jerzego Janowicza po Pucharze Davisa, prawdopodobnie będzie dużo bardziej dotkliwa w skutkach niż jego porażka na korcie.
Polak Jerzy Janowicz w pojedynku z Chorwatem Marinem Ciliciem podczas meczu 2. rundy Grupy I Strefy Euro-Afrykańskiej tenisowego Pucharu Davisa w WarszawiePolak Jerzy Janowicz w pojedynku z Chorwatem Marinem Ciliciem podczas meczu 2. rundy Grupy I Strefy Euro-Afrykańskiej tenisowego Pucharu Davisa w WarszawiePAP/Bartłomiej Zborowski
Posłuchaj
  • Bohdan Tomaszewski w rozmowie z Tomaszem Kowalczykiem (Kronika Sportowa) o karygodnym zachowaniu Jerzego Janowicza na konferencji prasowej po Pucharze Davisa (PR1) - 8 kwietnia 2014 roku po meczu Polska - Chorwacja
Czytaj także

Puchar Davisa: "popis" Janowicza na konferencji prasowej

23-letniego Janowicza zestawia się czasem z niesfornym Johnem McEnroe. Amerykanin był strasznym kłótnikiem i bardzo kontrowersyjną postacią - tu więc porównania narzucają się same. Z tym, że był też fenomenalnym tenisistą, który w wieku 20 lat miał już za sobą triumf w US Open i Wimbledonie, a wieku 21 lat był numerem 1 rankingu światowego tenisa. Janowicz o takich sukcesach może wciąż tylko pomarzyć.

Mecz, który zdecydował o porażce z Chorwacją

Kto dokładnie śledzi zawody tenisowe zdaje sobie sprawę, że nasz reprezentant gra obecnie na poziomie przeciętnym (a więc w granicach miejsc 20-50 w rankingu ATP).

Przegrana z 17-letnim Borną Ćoriciem (6:2, 2:6, 5:7, 7:5, 4:6) w pierwszym meczu Pucharu Davisa z Chorwacją oczywiście była niespodzianką. Janowicz - 21. rakieta świata był zdecydowanym faworytem w starciu ze sklasyfikowanym o ponad 270 pozycji niżej rywalem. Niemniej jednak takie wpadki 23-letniemu łodzianinowi już się zdarzały. W równie fatalnym stylu odpadł w pierwszej rundzie US Open 2013, gdzie przegrał z 247. w rankingu ATP Maximo Gonzalezem. W tym samym roku odpadł też w pierwszym meczu turnieju w Halle z Mirzą Basiciem (ATP 240).

Polak
Polak Jerzy Janowicz podczas pojedynku z Chorwatem Borną Coriciem w meczu 2. rundy Grupy I Strefy Euro-Afrykańskiej tenisowego Pucharu Davisa w Warszawie, fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Z kolei porażka w pojedynku z Marinem Ciliciem była już wkalkulowana. Tak, tak - w pełni wkalkulowana, choć zapewne dla Polaka bardzo bolesna, gdy wygrywał 2:0 w setach, a zszedł z kortu pokonanym po pięciu 2:3. Na dodatek oznaczało to koniec rywalizacji z Chorwacją w 2. rundzie Grupy I Strefy Euro-afrykańskiej Pucharu Davisa (przy stanie 1:3 piątego meczu, w którym miał grać Przysiężny już nie rozegrano).

Janowicz jeszcze nie jest gwiazdą

Niemniej jednak - można się było tego spodziewać. Chorwat znajduje się co prawda o pięć miejsc niżej w rankingu ATP, ale ostatnio był w bardzo dobrej formie. Dwa wygrane turnieje (Zagrzeb i Delray Beach) w lutym tego roku (łącznie zdobył już 11 tytułów), a do tego finał silnie obsadzonego w 2014 turnieju w Rotterdamie (był to już 19. finał turnieju ATP w karierze Chorwata) to absolutna przepaść pomiędzy wynikami Polaka w tym sezonie (jeden półfinał w Montpellier), czy w ogóle w całej karierze Janowicza (tylko jeden finał turnieju ATP w 2012 roku w Paryżu).

Owszem - Jerzy Janowicz dotarł też do półfinału wielkoszlemowego Wimbledonu zaledwie rok temu, ale jak tylko przypomnimy sobie drabinkę, jaką miał szczęśliwie ułożoną Polak - nawet ten sukces nie jest niczym nadzwyczajnym. Na londyńskiej trawie Janowicz pokonał bowiem Kyle'a Edmunda (ATP 385), Radka Stepanka (ATP 45), jedynego wyżej rozstawionego zawodnika - Nicolasa Almagro (ATP 16), Jurgena Melzera (ATP 37) i Łukasza Kubota (ATP 130). W półfinale nie miał już szans w starciu z wówczas drugą rakietą świata - Brytyjczykiem Andy Murray'em.

Puchar Davisa: Janowicz zmarnował szansę polskiego tenisa

Czy więc przebieg kariery Janowicza w porównaniu z osiągnięciami Cilicia (kiedyś numer 9. światowego tenisa) dawał nam jakieś powody do optymizmu? Z pewnością była szansa na wygranie tego meczu i do trzeciej partii wszystko przemawiało za Polakiem. Jednak mimo porażki - Janowicz w tym meczu nie zawiódł. Zagrał na swoim poziomie - trzeciej dziesiątki rankingu ATP. A więc nieźle technicznie, ze świetnym serwisem przez długi czas i niestety znów słabo mentalnie. Na Cilicia nie wystarczyło.

Wszystkie grzechy "Jerzyka" na korcie

Porażka sportowa Janowicza? Jak najbardziej, ale tylko w pierwszym pojedynku. A co z kwestią wizerunku? Totalna klęska - prawdopodobnie dużo bardziej dotkliwa w skutkach niż jego słabe wyniki na korcie. Zachowanie Polaka w trakcie meczu (pretensje do sędziów, rzucanie butelką) oraz po spotkaniu - było w opinii niemal wszystkich obserwatorów tenisa - karygodne. Czy powinniśmy się jednak szokować? Otóż - wcale nie. Wystarczy przypomnieć sobie większość spotkań z  udziałem "Jerzyka", które nie szły po myśli naszego zawodnika.

Australian Open 2013 - Janowicz w drugiej rundzie walczy ze sklasyfikowanym na 551. pozycji (!)  Somdevem Devvarmanem z Indii. Polak nie potrafi zapanować nad nerwami już w tie-breaku pierwszego seta. Gdy chorwacka (nie ma chyba szczęścia do tej nacji) sędzia Marija Cicak podjęła błędną - jego zdaniem - decyzję, rzuca rakietą i klęka na korcie. Krzyczy po angielsku: "Ile jeszcze razy?! Powiedz, ile jeszcze razy nie zauważysz piłki?!". Po przegranej partii wciąż nie może się pogodzić z całą sytuacją i głośno dyskutuje z arbitrem. Po zakończonym meczu (wygrana w pięciu setach) nie ma sobie nic do zarzucenia - twierdzi, że nie powiedział nic obraźliwego i nie przeprasza za swoje zachowanie.

Kolejny turniej Wielkiego Szlema w 2013 roku - wspomniany pojedynek na US Open z Maximo Gonzalezem. Janowicz ma kontuzję pleców - gra fatalnie. Gonzalez rozbija go 6:4, 6:4, 6:2, Polak popełnia 53 niewymuszone błędy, frustracja sięga zenitu. "Jerzyk" rzuca butelką wody o kort, wykłóca się z sędzią, a w piątym gemie trzeciego seta kpi sobie ze wszystkich i z samego siebie, wykonując... serwis dołem. Taki brak szacunku nowojorska publiczność kwituje wybuczeniem i wygwizdaniem go po zakończonym meczu.

- Dwukrotnie w tym gemie Gonzalez wykorzystał słabość mojego podania, bo serwisem tego nazwać nie mogę, więc chciałem spróbować czegoś innego - tłumaczy później na konferencji prasowej.

Ostatnio Janowicz "popisał" się na turnieju w Rotterdamie, gdzie w pierwszej rundzie grał z Francuzem Julienem Benneteau. Polak wygrał po trzysetowej batalii 3:6, 6:4, 6:4. Zaraz po spotkaniu doskoczył do niego z pretensjami rywal. Z relacji dziennikarzy wynika, że na korcie omal nie doszło do bójki, bo głowy obu panów znalazły się niesłychanie blisko siebie. Do tego padło kilka ostrych słów i dopiero w ostatniej chwili obaj tenisiści rozeszli się, unikając skandalu. Benneteau miał za złe Janowiczowi, że ten wywierał presję na arbitrze, wykłócał się, a nawet miał mieć scysje z dziećmi do podawania piłek.

Po tym meczu zachowanie Janowicza skrytykował komentator Polsatu Sport - Tomasz Tomaszewski, syn legendarnego dziennikarza sportowego - Bohdana Tomaszewskiego. Zarzucił czołowemu polskiemu tenisiście, że brak mu ogłady. Janowicz mu tego nie zapomniał. Na pytanie Tomaszewskiego po piątkowej porażce z Borną Ćoriciem, czy aby nie za często daje się wyprowadzać z równowagi - Janowicz wypalił: "Jest pan pseudoprzyjacielem. Nie mam zamiaru z panem rozmawiać".

Bohdan Tomaszewski: może Jerzy Janowicz powinien się udać do psychiatry?

Nie można się więc dziwić, że po porażce z Ciliciem można się było spodziewać podobnej "kultury osobistej" ze strony Janowicza.

Janowiczowi puściły nerwy. "Trenujemy gdzieś po szopach. Kim jesteście, że macie oczekiwania?"

Orange sport/x-news

Usłyszeliśmy więc narzekania na dziennikarzy, którzy sami powinni wyjść na kort i pomóc reprezentacji Polski w awansie do baraży Pucharu Davisa. Usłyszeliśmy skargi na państwo, które ponoć nie pomaga nikomu i dlatego Janowicz musi trenować w szopie, a mistrz olimpijski w łyżwiarstwie szybkim Zbigniew Bródka - wyjechać zagranicę. Usłyszeliśmy, że w naszym kraju nie ma żadnych perspektyw. Ludzie najpierw kończą studia, a potem wyjeżdżają.

 

Janowicza stać było tylko na wymówki

Nie usłyszeliśmy natomiast nic, co wyjaśniłoby nam czemu Jerzy Janowicz nie potrafił pokonać 17-latka z Chorwacji, który przecież w światowym tenisie jest kompletnie anonimowym zawodnikiem. Nie usłyszeliśmy, czemu w kolejnym meczu po kapitalnym powrocie w tie-breaku drugiego seta z Ciliciem (z 1-5 na 7-5) Polak nie poszedł za ciosem tylko najpierw oddał trzecią partię (4:6), następnie kompletnie bez walki czwartą (1:6), a potem już nie potrafił się pozbierać w piątym secie (3:6). Nie dowiedzieliśmy się absolutnie nic o samym przebiegu spotkania z perspektywy naszej "gwiazdy". Jedyne co usłyszeliśmy to... wymówki. Wymówki graniczące z absurdem, bo każdy kto grał w tenisa wie, że tę dyscyplinę uprawia się na korcie, a nie w szopie, a kortów w naszym kraju nie brakuje (co zresztą jest w dużej mierze zasługą państwa, o którym "Jerzyk" ma tak niskie zdanie).

Polski tenisista dość łatwo pominął też prywatnych sponsorów, którzy inwestują w polski tenis - w tym Janowicza - niemałe pieniądze. Niestety po ostatnim wybryku Janowicza pewnie niektórzy z nich już plują sobie w brodę, że właśnie zafundowali sobie wizerunkowy koszmar, a reklamodawcy pewnie zastanawiają się, czy nie zmienić kampanii marketingowej, której "twarzą" był m.in. polski tenisista. Dyrektor generalny Business Sport Solutions Damian Raciniewski po konferencji na Torwarze nie ukrywał ulgi, że nie podpisał z Janowiczem umowy. A zastanawiano się właśnie nad wykupieniem prawa do wizerunku polskiego tenisisty.

Specjalista ds. kreowania wizerunku: Współczuję agentowi Jerzego Janowicza

Press Focus/x-news

Jeśli Janowicz chce toczyć wojnę z mediami - droga wolna. Jak już widać na wielu portalach internetowych i społecznościowych - dotarł do szerokiego grona społeczeństwa, które mniej jest zainteresowane wynikiem sportowym i wybrykami Janowicza, a bardziej możliwością wyładowania swojej frustracji na dziennikarzach, czy rządzie. Ta zagrywka populistyczna wyszła mu zdecydowanie lepiej niż ostatnie zagrywki serwisowe. Na krótką metę na pewno uda mu się odwrócić uwagę od marnej formy. Na dłuższą metę na pewno nie pomoże mu to na korcie. A wtedy zostanie jedynie zapamiętany jako kłótnik (by nie określić tego dosadniej), który zmarnował swój talent.

Adam Romer: Reakcja nie na miejscu. Skierował pretensje do niewłaściwego adresata

Orange sport/x-news

Największą krzywdę Janowicz robi więc nie - dziennikarzom, czy politykom, których tak chce zdyskredytować, lecz samemu sobie. Bez zainteresowania mediów i bez wsparcia państwa, czy sponsorów - zapewne nie miałby okazji rywalizować na najwyższym poziomie. Sam talent, czy wygospodarowanie własnych środków (co jest konieczną i oczywistą inwestycją na początku rozwoju w tej wciąż elitarnej dyscyplinie) - może mu już nie wystarczyć.

Ponad 5000 kortów w Polsce. O jakie szopy chodziło?

A co do nieszczęsnego porównania tenisa do łyżwiarstwa szybkiego z konferencji prasowej. Po pierwsze Bródka jest mistrzem olimpijskim. Janowicz nie wygrał nawet turnieju ATP. Po drugie w Polsce szacunkowo mamy (za stroną PZT) co najmniej 5000 kortów w ponad 700 miejscach. Dokładnie w Warszawie: 436 kortów (w tym 209 krytych) w 128 klubach-ośrodkach, oraz w woj. zachodniopomorskim, kujawsko-pomorskim, lubuskim, dolnośląskim, opolskim, mazowieckim, pomorskim, wielkopolskim, śląskim, świętokrzyskim, małopolskim i łódzkim. W strukturach PZT funkcjonują 302 kluby sportowe (w tym UKS-y) i 205 klubów Tenis 10. Dla porównania hali dla łyżwiarzy szybkich nie ma, ale też popularność obu dyscyplin jest kosmicznie różna, czego Janowicz nie zauważył.

Janowicz poniósł wizerunkową klęskę? Ojciec broni tenisisty, a internauci kpią

Może warto, by nasz "charakterny" tenisista zapoznał się z faktami, zanim "wypali" ze swoimi "mądrościami" na kolejnej konferencji prasowej. W końcu jego ojciec jest wiceprezesem do spraw promocji Polskiego Związku Tenisowego i te informacje zapewne posiada. W zmianę charakterologiczną nie wierzę, bo w tym wieku już raczej na nią za późno. Pozostaje żal, że zamiast do Johna McEnroe Janowicz nie równał do największych dżentelmenów tenisa - Stefana Edberga, czy Rogera Federera. Ale to już kwestia kultury osobistej i wychowania. Żaden psycholog go tego nie nauczy.

Były minister sportu: Następnym razem niech Janowicz zaczeka z konferencją, aż ochłonie

TVN24/x-news

Marcin Nowak, polskieradio.pl