Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Polskie Radio
Małgorzata Byrska 07.04.2014

Czy Polacy zapłacą dwa razy drożej za energię

We wtorek (8.04.) w Katowicach rozpocznie się konferencja Polska droga do gospodarki niskoemisyjnej, zapowiadająca VI. Europejski Kongres Gospodarczy. Czy obecnie, po aneksji Krymu, ważniejsza dla Unii powinna być gospodarka niskoemisyjna, czy też może niezależność energetyczna.
Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarkiJanusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarkiJacek Konecki/PR
Posłuchaj
  • Polska strategia energetyczna wymaga nowelizacji. Obowiązujący dokument, który obejmuje okres do 2020 roku nie zakłada np. wydobywania gazu łupkowego - mówi w Radiowej Jedynce Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.(Krzysztof Rzyman, Polskie Radio)
  • Zestaw paneli fotowoltaicznych to jest nawet kilkanaście tysięcy złotych, zainwestowanych na wiele lat. Natomiast polskie przepisy nie sprzyjają tym inwestycjom - mówił w Polskim Radiu 24 Bartłomiej Derski z portalu wysokienapięcie.pl.(Sylwia Zadrożna, Polskie Radio)
  • Polska może podążyć jedną z dwóch ścieżek rozwoju. Pierwsza to utrzymanie regulacyjnego i instytucjonalnego status quo oraz powolnej adaptacji do wyzwań i trendów światowych - podkreśla ekspert Krzysztof Kochanowski, ze Społecznej Rady ds. Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej.(Halina Lichocka, Polskie Radio)
  • Europejski cel redukcji dwutlenku węgla, może spowolnić polską gospodarkę. Grozi nam ucieczka przemysłu na Wschód - mówi Jakub Leszczyński ekspert rynku energetycznego w firmie East Europe Consulting. (Halina Lichocka, Polskie Radio)
  • Być może alternatywą dla tych elektrowni, które jeszcze funkcjonują na węglu jest węgiel brunatny, ale obecne złoża powoli się wyczerpują - uważa ekspert Krzysztof Kochanowski, ze Społecznej Rady ds. Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej.(Halina Lichocka, Polskie Radio)
  • Za redukcję zapłaci konsument - mówi Jakub Leszczyński, ekspert rynku energetycznego w firmie East Europe Consulting.(Halina Lichocka)
Czytaj także

Sytuacja na Krymie na pewno zmieniła dość istotnie sposób postrzegania celów klimatycznych przez przywódców państw europejskich, co widać też po marcowym szczycie. – Dość mocno postawiono tam przede wszystkim nacisk na przemysł, na to żeby nie uciekał on z Europy. Powiedziano też, że Unia powinna rozważyć mniejsze uzależnienie od surowców, od dostaw z Rosji – przypomina w Polskim Radiu 24 Bartłomiej Derski z portalu wysokienapięcie.pl.

Dwa pakiety, dwie koncepcje

Wiele polskich organizacji biznesu, także Krajowa Izba Gospodarcza i BCC wielokrotnie podnosiły temat kosztów pakietu klimatycznego i energetycznego. Mówił o tym również polski rząd. – Ja też mam duszę ekologa i cieszę się z działań na rzecz poprawy stanu środowiska. Tylko w tym przypadku Europa zapomina o tym, że ochrona atmosfery jest problemem globalnym, a nie lokalnym i musi być podjęta działalność  racjonalna z punktu widzenia ochrony tejże atmosfery w sposób globalny, czyli przez wszystkie kraje – podkreśla w Radiowej Jedynce Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki.

Niekorzystna alokacja przemysłu

Dodaje też, że przedsiębiorcy polscy nie chcieliby być  w sytuacji, w której UE będzie podnosiła bardzo ambitne do tej pory cele redukcji emisji CO2, a w efekcie doprowadzi to do alokacji przemysłu do krajów pozaeuropejskich i nastąpi też alokacja emisji. Stan środowiska się nie poprawi, a jedynie nastąpi zmiana obszarów emisji, dodatkowo ze szkodą dla europejskiej gospodarki, dla produkcji.

Obniżenie groźne dla gospodarki

Europejski cel redukcji dwutlenku węgla, może spowolnić polską gospodarkę.

– Przede wszystkim poprzez ucieczkę przemysłu, który emigruje poza granice europejskie, np. na Ukrainę czy Białoruś, gdzie takich celów nie ma, a która to ucieczka powoduje upadek jakiegoś sektora, znikają miejsca pracy, są mniejsze wpływy podatkowe. I zalanie polskiego rynku tańszymi towarami, z tańszych surowców, gdyż te kraje mają niższe ceny gazu ziemnego, co ma olbrzymie znaczenie dla branży cementowej lub nawozowej – mówi Jakub Leszczyński, ekspert rynku energetycznego w firmie East Europe Consulting.

Bardzo drogie OZE dzieli Unię

Błędem w polityce europejskiej było to, że III. pakiet energetyczny został przyjęty później niż polityka klimatyczno-energetyczna. Ten pakiet, czyli konsekwentna budowa konkurencyjnych rynków europejskich energii elektrycznej i gazu ma dać efekt synergii. Poprawi bezpieczeństwo i zredukuje koszty energii i gazu w Europie.

– Natomiast pakiet klimatyczno-energetyczny jest pakietem bardzo drogim. Po pierwsze 20-proc. udział w Europie OZE (w Polsce 15-proc.) jest bardzo kosztowny. Tzw. zielona energia, odnawialna jest dużo droższa niż konwencjonalna.

Dodatkowo, obecna redukcja emisji CO2 i propozycja jej podniesienia do 40-50 proc. w roku 2030, dla naszego kraju jest absolutnie nie do przyjęcia – ocenia Janusz Steinhoff.

Różne poziomy strat

Polska produkuje energię elektryczną z paliw stałych czyli z węgla kamiennego i węgla brunatnego, poziom emisji CO2 na 1 MWh jest o 50 proc. wyższy niż średnia unijna. Natomiast jeżeli cel Komisji Europejskiej w zakresie kosztów praw do emisji CO2 zostanie zrealizowany, a takie są prognozy, to koszt praw do emisji 1 tony byłby zbliżony do 35 euro, i wówczas Polsce grozi podwojenie kosztów energii elektrycznej.

Co to oznacza dla konkurencyjności europejskiej i polskiej gospodarki? Dla odbiorców komunalnych? – spadek konkurencyjności i dużo wyższe rachunki za prąd oraz wzrost cen innych towarów i usług.

Natomiast koszty, jakie poniesiemy jako Europejczycy  będą bardzo zróżnicowane. Na pewno mniejsze koszty poniesie Francja, która ma energetykę jądrową, a najwyższą cenę zapłaci Polska, która ma energię opartą na paliwach stałych i w związku z tym ma bardzo wysoką emisję .

Innowacje w cenie, ale konwencjonalne źródła warto mieć

Rozwijając OZE Unia chciała się uniezależnić od importu surowców energetycznych czyli ropy węgla, gazu. – Jednak problemem nadal jest to, że te źródła są niestabilne, a wciąż nie mamy magazynów energii. Dlatego potrzebne są jeszcze konwencjonalne źródła energii, do tego aby stabilizować te dostawy, ponieważ nie możemy czekać kiedy będzie świeciło słońce, aby włączyć telewizor  – zauważa Bartłomiej Derski.

Obecnie, co widać chociażby w Niemczech, w Unii zużycie węgla nie spada, a rośnie. Dlatego premier Tusk stara się przekonać partnerów z Francji i Niemiec do rehabilitacji węgla.

– My nie mamy możliwości substytucji węgla, kamiennego i brunatnego w ciągu 20 lat. Natomiast to nie Polska jest krajem o najwyższym zużyciu węgla do produkcji energii elektrycznej, tylko Niemcy. Tam inwestycje w zakresie budowy nowych mocy wytwórczych, opartych na paliwach stałych, są dużo większe niż w Polsce, dlatego musimy szukać partnerów, musimy szukać koalicjantów – dodaje były wicepremier Steinhoff .

Nowa strategia rządu

Stanowisko polskiego rządu od dłuższego już czasu jest bardzo realistyczne. Rząd godzi się na podjęcie różnych działań, które zmierzają do ochrony atmosfery, tylko ma świadomość, że aby było to skuteczne musimy dopasować, przystosować tempo redukcji CO2 do porozumień światowych. Czyli jeżeli będziemy mieli do czynienia tak jak do tej pory – z fiaskiem kolejnych konferencji klimatycznych, to efekt z pakietu klimatyczno-energetycznego będzie jeden: obniżenie konkurencyjności europejskiej, a w szczególności  polskiej gospodarki.

Nie możemy zastąpić, ale można zmodernizować

Budowa nowych bloków energetycznych oznacza zdecydowanie mniejszą emisję CO2, co nasz rząd mocno podkreśla. Nowe elektrownie, z 1 tony węgla produkują o 1/4 –1/3  więcej  prądu w porównaniu ze starymi. Drugim sposobem ograniczenia emisji jest wychwytywanie CO2 i zatłaczanie go pod ziemię, czy też pod dno oceanu. Jednak ta technologia jest jeszcze na etapie ostrożnych badań.

– Jest jeszcze trzeci sposób na wykorzystanie węgla w sposób ekologiczny: to jest zgazowywanie go pod ziemią, wytworzenie z niego gazu, który można później spalić w sposób zdecydowanie czystszy, bez zanieczyszczeń występujących przy spalaniu węgla – wylicza Bartłomiej Derski z portalu wysokienapięcie.pl.

Mamy wybór: powoli albo aktywnie

Ale redukcja emisji CO2 czy innych gazów cieplarnianych, to także szansa na wzrost gospodarczy. Polska może podążyć jedną z dwóch ścieżek rozwoju.

– Pierwsza to utrzymanie regulacyjnego i instytucjonalnego status quo oraz powolnej adaptacji do wyzwań i trendów światowych. Alternatywą jest druga ścieżka, czyli wybór scenariusza skutecznej modernizacji, zakładającej m.in. innowacje i efektywność wykorzystania zasobów energetycznych przez premiowanie niskoemisyjnych rozwiązań w energetyce oraz w transporcie – podkreśla ekspert  Krzysztof Kochanowski, ze Społecznej Rady ds. Rozwoju Gospodarki Niskoemisyjnej.

Czy Polskę stać na innowacje

– Jest poza sporem, że nasz sektor wytwarzania energii elektrycznej musimy modernizować – uważa Janusz Steinhoff. Że najszybszym i najbardziej racjonalnym sposobem ochrony atmosfery jest podwyższenie sprawności jakości urządzeń wytwórczych. Jeżeli nasze elektrownie, bloki energetyczne, które mają często po 30–40 lat  i sprawność o 10 proc. niższą od wysoko wydajnych, wysoko sprawnych bloków, takich jak ten niedawno oddany w Bełchatowie, to oznacza że musimy o 10 proc. więcej paliwa spalić i wyemitować dużo więcej dwutlenku węgla do atmosfery na jednostkę energii elektrycznej.

Polaków czeka nie tylko rozbudowa mocy wytwórczych, bo zużycie energii też per capita jest stosunkowo niskie. Czeka nas natomiast problem modernizacji naszych mocy wytwórczych, sieci przesyłowych czy dystrybucyjnych.

Z decyzyjności: 3+

Jednak decyzja i rozstrzygnięcie, na czym Polska ma opierać swoją politykę energetyczną, jest odwlekana w czasie.
–  Mamy dokument, który obowiązuje w tej chwili: Polityka Energetyczna Państwa do roku 2020. Ten dokument wymaga już nowelizacji, ponieważ nie ma tam nic o łupkach, a trzeba zrobić wszystko, aby zachęcić inwestorów do poszukiwania i rozpoznawania złóż gazu łupkowego. Do tej pory niestety nie wykazaliśmy się jako państwo sprawnością – zauważa krytycznie Steinhoff.

Ustawa o wydobyciu węglowodorów i opodatkowanie wydobycia nie sprzyjało inwestorom. Część z nich wyszła z Polski do innych krajów, a powinniśmy zdecydowanie o nich zabiegać. Polskie firmy PGE, PGNiG, Orlen czy Lotos są za małe, dysponują zbyt małym kapitałem, żeby sprostać biznesowi o tak dużym ryzyku. Na to mogą sobie pozwolić największe firmy światowe.

– Dlatego też otwartość Polski na zagraniczne inwestycje w tym obszarze powinna być zdecydowanie większa, no i nie sposób akceptować tego systemu tworzenia prawa, z jakim mamy do czynienia do tej pory. Mam nadzieję, że w przyszłości będzie lepiej. I nie będzie tak, że nad ustawą, którą można sporządzić w ciągu 2–3 miesięcy, my pracujemy 2 lata i końca nie widać – podsumowuje były wicepremier Steinhoff .

Jak konsumenci mogą uczestniczyć w gospodarce niskoemisyjnej

Najprostszym sposobem jest np. ocieplanie budynków. Inwestujemy w to dużo, ponieważ to nam się opłaca. Są też programy, które wspierają tego typu rozwiązania.  Przykładem jest Kraków, który zakazał używania paliw stałych od 2018 roku, a wspiera inne technologie ogrzewania domów, np. gazowe. Ale tu z kolei wraca problem związany z importem gazu.

Najlepszą metodą  jest jednak np. zwykłe gaszenie niepotrzebnego światła, wymiana żarówek, nowe energooszczędne sprzęty elektroniczne czy elektryczne. Efekty już widać, gdyż od paru lat  zużycie prądu w gospodarstwach domowych nie rośnie, a nawet lekko spada. Nowe urządzenia nie tylko oszczędzają energię, ale także emitują mniej zanieczyszczeń.

Codzienne straty i energii

Według wyników badań przeprowadzonych przez Brytyjczyków, tylko przez zostawianie różnych urządzeń w trybie stand-by, straty są porównywalne z produkcją energii przez jedną elektrownię. Jest to tzw. efekt skali.

W Polsce byłaby to zapewne średniej wielkości elektrownia.

Czy warto inwestować w przydomowe instalacje

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej promuje, i będzie wspierał także w przyszłości, małe wiatraki czy kolektory słoneczne oraz panele fotowoltaiczne, które produkują prąd.

– Szczególnie popularny jest program dotacji do kolektorów czyli urządzeń, które pozawalają na podgrzewanie wody do celów użytkowych – podkreśla Bartłomiej Derski.

To jest dobry kierunek, ale problemem są wysokie koszty tych urządzeń. Zestaw paneli fotowoltaicznych to jest nawet kilkanaście tysięcy złotych, zainwestowanych na wiele lat. Natomiast polskie przepisy nie sprzyjają tym inwestycjom. Ostatnio rząd zmniejszył nawet cenę, po jakiej można sprzedawać energię wyprodukowaną w takich panelach, co nie sprzyja rozwojowi tych technologii.

Jutro (8.04.) Rada Ministrów ma się zająć ustawą o OZE, czyli o odnawialnych źródłach energii. Poczekajmy.

Małgorzata Byrska

''