Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Katarzyna Karaś 26.10.2011

Polski śpiewak wraca na scenę w wielkim stylu

Baryton Mariusz Kwiecień, który uszkodził sobie dysk podczas prób do spektaklu "Don Giovanni", wrócił do pracy w nowojorskiej Metropolitan Opera.
Mariusz KwiecieńMariusz Kwiecień

10 października podczas próby generalnej "Don Giovanniego" w pojedynku na szpady przy zbyt gwałtownym pchnięciu Mariusz Kwiecień uszkodził sobie dysk i musiał wycofać się z produkcji, która powstała specjalnie z myślą o nim. Trzy dni później poddał się operacji. Nie mógł w związku z tym zagrać w trzech pierwszych spektaklach.

- To było bolesne jakby się świat kończył - mówi w wywiadzie dla "New York Timesa" Kwiecień. Od nowojorskiego debiutu w roku 1999 śpiewak po raz pierwszy nie zaśpiewał w premierowym przedstawieniu opery, w której gra rolę tytułową.

"To nie zazdrość"

Polak ma wystąpić w najbliższą sobotę w spektaklu, który będzie transmitowany w wysokiej rozdzielczości do kin w 44 krajach, z przewidywanym udziałem niemal 200 tys. widzów.



Kwiecień przyznał, że to zdopingowało go do szybszego powrotu do zdrowia. - Chciałem być na scenie tak szybko, jak tylko możliwe. Mogę chodzić. Mogę sprzątać moje mieszkanie. Dlaczego nie mogę być na scenie? - mówi śpiewak.

Jednocześnie zaprzeczył, jakoby jego szybki powrót na scenę był związany z rywalizacją jaka panuje między nim a zastępującym go w pierwszych trzech przedstawieniach szwedzkim barytonem Peterem Mattei. - Reprezentujemy obydwaj zupełnie odmienne style - podkreśla.

"New York Times" zauważył, że inscenizacja "Don Giovanniego" uległa pewnym zmianom ze względu na ograniczenie możliwości ruchowych śpiewaka. "Zakończenie jest jednak takie samo: z powolnym, ognistym zejściem w otchłań, dzięki uprzejmości upiornego Komandora" - zapewnia gazeta.

PAP,kk