Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Jaremczak 11.12.2013

"Protesty Ukraińców są upokarzające dla Putina"

To policzek dla gospodarza Kremla - tak o wydarzeniach w Kijowie mówi ekspert Rady Stosunków Zagranicznych, b. ambasador USA w ZSRR, Stephen Sestanovich.

- Nie robił tajemnicy z tego, jak wielką presję wywierał w ostatnich miesiącach na Janukowycza. Tak gwałtowna reakcja społeczeństwa musi być dla niego niezwykle upokarzająca - powiedział Sestanovich.

Protesty na Ukrainie trwają nieprzerwanie od 21 listopada. Czyli od dnia, w którym rząd Mykoły Azarowa oświadczył, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Według szacunków ukraińskiej opozycji w najliczniejszej, jak dotąd manifestacjach wzięło udział nawet 700 tysięcy osób. Codziennie na Majdanie jest ich kilka tysięcy.

Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>

Sestanovich ocenił, że dla Putina, który "postrzega Ukrainę jako bliską kuzynkę Rosji", zawarcie umowy stowarzyszeniowej między Kijowem a UE byłoby "znakiem izolacji Rosji".  Były amerykański dyplomata zwrócił uwagę na silne powiązania gospodarcze obu krajów, które sprawiają, że "bankructwo Ukrainy nie leży w interesie Rosji". Jego zdaniem wielu rosyjskich biznesmenów wie, że Rosja skorzystałaby na zbliżeniu Ukrainy z Brukselą. Nie podoba im się, że prezydent Rosji doprowadził do obecnej konfrontacji.
Sestanovich nie widzi wśród liderów opozycji jakiegoś wybitnego polityka. Według niego, Arsenij Jaceniuk czy Witalij Kliczko, "nie są szczególnie porywający, demagogiczni czy charyzmatyczni".
- To raczej nudni, uczciwi politycy. Może dlatego mają teraz szansę, gdyż po pomarańczowej rewolucji ludzie są głęboko rozczarowani klasą polityczną. Janukowyczowi udało się wsadzić do więzienia Tymoszenko właśnie dlatego, że społeczeństwo jest przekonane, iż wszyscy politycy są tacy sami. Na Ukrainie nadszedł czas nudnych i uczciwych polityków - powiedział Sestanovich - dodał.
Przyznał, że Janukowycz - ze względu na trudną sytuacja gospodarczą kraju - ma bardzo ograniczone pole manewru. - Prowadził podwójną grę, myśląc, że będzie mógł wymanewrować z korzyścią dla siebie zarówno Unię, jak i Rosję. Tymczasem teraz zdał sobie sprawę, że jeśli będzie tę grę kontynuował, żadna ze stron nie zapłaci mu tyle, ile potrzeba do uniknięcia bankructwa - uważa były ambasador.

PAP/asop