Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR
Izabela Zabłocka 13.12.2013

Ukraiński oligarcha wzywa do okrągłego stołu

Wpływowy biznesmen Rinat Achmetow chce żeby władza i opozycja na Ukrainie zaczęły wreszcie ze sobą rozmawiać. To ważna deklaracja, bo oligarchowie są jednymi z istotniejszych rozgrywających w tym kraju.
Rinat AchmetowRinat AchmetowJuda Engelmayer/wikipedia

Forbes wycenił majątek Achmetowa na 4 miliardy dolarów, co plasuje go w gronie najbogatszych ludzi świata. Jego własnością jest m.in. klub piłkarski Szchtar Donieck i to on ufundował stadion Donbas Arena, na którym odbywały się mecze Euro 2012.

Achmetow jest także czynnym politykiem, deputowanym Partii Regionów czyli ugrupowania popierającego prezydenta Wiktora Janukowycza. Biznesmen sfinansował nawet kampanię wyborczą Janukowycza w wyborach prezydenckich 2004 roku. Po przegranej, pod rządami proeuropejskiej pomarańczowej koalicji Juszczenko -Tymoszenko, miliarder stracił część swojego majątku.

Stanowisko Achmetowa

Achmetow wydał oświadczanie w którym zaapelował o rzeczywisty okrągły stół. - Pokojowe manifestacje ludzi na ulicach to dowód na to, że Ukraina jest wolnym, demokratycznym krajem i z tej drogi nie zejdzie. To dobrze - napisał Achmetow.

Podkreślił jednak, że niedobrze się stało, iż ucierpieli ludzie. Według niego - to niedopuszczalne. - Wierzę, że w tym trudnym dla naszego kraju momencie, ważne są chłodne głowy i rozsądne stanowisko. Słowem: powinien zwyciężyć zdrowy rozsądek -napisał w oświadczeniu oligarcha.
Rinat Achmetow podkreślił, że opowiada się - za silną, niepodległą i integralną Ukrainą. Jesteśmy państwem i nie należy nas dzielić - dodał. Jego zdaniem, strony konfliktu: władza, opozycja i przywódcy duchowi - muszą siąść do negocjacji i osiągnąć kompromis, z którego Ukraina będzie dumna.
Tydzień temu 7 grudnia w Londynie zwolennicy eurointegracji Ukrainy pikietowali dom Rinata Achmetowa. Wzywali oni ukraińskiego miliardera do tego, by wsparł naród, a nie władzę. Na plakatach wypisane mieli hasła apelujące do najbogatszego obywatela Ukrainy do potępienia przemocy w kraju.

Oligarchowie, a sytuacja na Ukrainie

Wielu komentatorów uważa, że klucze do rozwiązania konfliktu u naszych wschodnich sąsiadów mają  najbogatsi ludzie w tym kraju. Aleksander Kwaśniewski, który był negocjatorem w Kijowie zarówno w czasie pomarańczowej rewolucji jak i teraz uważa, że oligarchowie opowiadają się za stowarzyszeniem z Unią.

- Po 20 latach dzikiego kapitalizmu chcą wreszcie mieć państwo prawa, a przynajmniej więcej państwa prawa, pewność obrotu gospodarczego, możliwość bezwizowego podróżowania po Europie itd. Ich potrzeby są zatem bardziej europejskie niż związane z układem, który mają dzisiaj - powiedział Kwaśniewski w wywiadzie dla "Rzeczypospolitej". Jego zdaniem jest też tak dlatego, że wyniik wyborów w 2015 roku jest sprawą otwartą i - przywiązanie na stałe do jednego obozu byłoby bardzo ryzykowne.

Aleksander Kwaśniewski zapewne dobrze orientuje się w tym temacie, bo sam od lat współpracuje z Wiktorem Pinczukiem - ukraińskim oligarchą, zięciem byłego prezydenta Ukrainy. Pińczuk powierzył Kwaśniewskiemu szefostwo w swojej fundacji Yalta Europe Strategy.  Jej celem jest wspieranie proeuropejskiego kierunku Ukrainy.

Protesty na Ukrainie - zobacz serwis specjalny >>>

Manifestacje na Placu Niepodległości rozpoczęły się 21 listopada, po tym, jak rząd ogłosił, że rezygnuje z podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Początkowo miały one charakter wyłącznie prozachodni. Po brutalnej pacyfikacji milicji 30 listopada hasła stały się otwarcie antyrządowe.

Dotychczas milicja dwukrotnie próbowała "uprzątnąć" Plac Niepodległości. Za pierwszym razem, 30 listopada, pretekstem było przygotowanie placu do zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Doszło wtedy do brutalnego spacyfikowania demonstrantów. Szturm zaczął się nad ranem, gdy większość z nich spała. Funkcjonariusze pałowali ich. Kopali. Użyli gazu.

Kijowscy manifestanci odbudowali barykady / źródło TVN24

Do kolejnej próby usunięcia miasteczka namiotowego doszło w nocy z wtorku na środę. Tym razem milicjanci zaczęli stosować inne metody: wypychania protestujących tarczami . Funkcjonariusze rozebrali 2 barykady, manifestanci nie pozwolili im jednak posunąć się dalej i zmusili do wycofania się.

Protestujący zapowiadają, że na Placu Niepodległości co najmniej do wtorku, 17 grudnia. Tego dnia ma dojść do posiedzenia ukraińsko - rosyjskiej komisji rządowej. Premier Mykoła Azarow już zapowiedział, że zostaną tam podpisane istotne umowy. Manifestujący na placu Niepodległości obawiają się, że Kijów znów pójdzie na ustępstwa wobec Moskwy.

IAR/iz

''