Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Jaremczak 19.07.2014

Holandia płacze. "Nie wierzę, że to się stało"

- Nie znałem ich dobrze. To właściwie rodzina mojej żony. Pobrali się dwa tygodnie temu, lecieli na miesiąc miodowy. Mieli być tacy szczęśliwi. Tak mi ich żal i tych wszystkich biednych ludzi, którzy zginęli. To takie okropne - mówi mężczyzna, który przyszedł na lotnisko w Amsterdamie skąd wystartował malezyjski samolot zestrzelony kilka godzin później nad wschodnią Ukrainą.
Najliczniejszą grupą, która zginęła w katastrofie, są Holendrzy, było ich 189. Pozostałe ofiary katastrofy to obywatele Malezji - 44 osoby, Australii - 27, Indonezji - 12, Wielkiej Brytanii - 10, Niemiec - 4, Belgii - 4, Filipin - 3, Nowej Zelandii i Kanady - 1 osobaNajliczniejszą grupą, która zginęła w katastrofie, są Holendrzy, było ich 189. Pozostałe ofiary katastrofy to obywatele Malezji - 44 osoby, Australii - 27, Indonezji - 12, Wielkiej Brytanii - 10, Niemiec - 4, Belgii - 4, Filipin - 3, Nowej Zelandii i Kanady - 1 osobaPAP/EPA

Terminal 3 lotniska w Amsterdamie. Z godziny na godzinę rośnie stos kwiatów. Przynoszą je pasażerowie, pracownicy lotniska oraz linii lotniczych i ludzie po prostu poruszeni tragedią, do jakiej doszło w miniony czwartek.

Nad Donieckiem, na wschodzie Ukrainy Boeing 777 został zestrzelony. 298 osób, które były na pokładzie nie miały żadnych szans na przeżycie. Najliczniejszą grupą, która zginęła w katastrofie, są Holendrzy, było ich 189. Pozostałe ofiary katastrofy to obywatele Malezji - 44 osoby, Australii - 27, Indonezji - 12, Wielkiej Brytanii - 10, Niemiec - 4, Belgii - 4, Filipin - 3, Nowej Zelandii i Kanady - 1 osoba.
Tożsamość czterech osób nadal nie jest znana.
Na pokładzie Boeinga 777 malezyjskich linii lotniczych lot MH17 znajdowała się grupa ekspertów i badaczy, zmierzających na międzynarodową konferencję dotyczącą epidemii AIDS, która miała się odbyć w Melbourne (Australia) między 20 a 25 lipca. Jak dotąd nie ustalono ich dokładnej liczby. Według najnowszych szacunków na pokładzie mogło się znajdować około 100 delegatów.
Wśród piętrzących się róż, lilii, słoneczników, składanych pojedynczo lub w bukietach, odnaleźć można kartki z odręcznie napisanymi kondolencjami.
Większość osób, które składają kwiaty na amsterdamskim lotnisku, nie było osobiście związanymi z ofiarami katastrofy. Wyraźnie wzruszeni opowiadają jednak tłoczącym się wokół ekipom dziennikarskim z całego świata, że trudno tak po prostu nic nie robić. Składają więc hołd z kwiatów, a do wyłożonej księgi kondolencyjnej wpisują wyrazy żalu, bólu, niedowierzania i solidarności z osieroconymi, owdowiałymi i raptownie pozbawionymi bliskich i przyjaciół ludźmi.
- Zobaczyłem mężczyznę idącego z kwiatami i z tym zdjęciem, położył je tutaj. Poruszyło mnie to głęboko. Podszedłem do niego i zapytałem, dlaczego to zrobił. Powiedział mi, że w katastrofie zginął jego szkolny kolega. Miał 24 lata, pochodził z Bali, wracał do domu, by świętować ramadan. Pożegnali się na lotnisku, pomagał mu przy odprawie. A teraz go tak po prostu nie ma - opowiadał PAP Rudy, pracownik amsterdamskiego lotniska zajmujący się obsługą pasażerów, który również przyniósł kwiaty.
Pokazał też bukiet, który przyniósł mężczyzna, o którym opowiadał. Do białych róż dołączona była fotografia młodego, uśmiechniętego mężczyzny wraz z jego nazwiskiem - Wayan Sujana.
- Byłem w czwartek w pracy. Poszliśmy na lunch i wtedy to się stało. Początkowo myśleliśmy, że przyczyną była jakaś techniczna awaria. Później okazało się, że samolot został zestrzelony. To czarny dzień dla Holandii, czarny dzień dla Indonezji.Nie wierzę, że to się stało - mówił Rudy.
Kwiaty przyniosła też Lucy. Jak opowiadała czwartkowa tragedia wstrząsnęła nią tak bardzo, że nie była w stanie wsiąść do samolotu. - W tej okropnej katastrofie zginęła jedna z dziewczynek ze szkoły, do której chodzi moja córka. Gdy się o tym dowiedziałam, powiedziałam mężowi: nigdzie nie lecimy - opowiadała.
Stos kwiatów rośnie, choć życie na lotnisku toczy się zwykle. Podjeżdżają jedna za drugą taksówki, wokół słychać charakterystyczny stukot ciągniętych walizek. Niektórzy podróżni, zanim wejdą z parkingu do hali odlotów, zatrzymują się w milczeniu obok miejsca, gdzie leżą kwiaty. Po drugiej stronie szklanej ściany terminala jest już zwykły gwar charakterystyczny dla międzynarodowych lotnisk; sklepy, kawiarnie, restauracje i morze ludzi. Co jakiś czas niektórzy z nich kupują bukiet w pobliskiej kwiaciarni i kładą go w milczeniu obok tamtych kwiatów.

Zestrzelenie malezyjskiego samolotu. Zobacz serwis specjalny >>>

PAP/asop