Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
polskieradio.pl
Juliusz Urbanowicz 15.12.2014

Lot do Poznania mógł się skończyć katastrofą? Moskwa: nasz samolot był w bezpiecznej odległości

Rosja zaprzecza, że jej samolot wojskowy był bliski kolizji z pasażerską maszyną lecącą z Kopenhagi do Poznania. Szwedzki resort obrony jest innego zdania. Mówi, że mogło dojść do śmiertelnej katastrofy.
Rosja twierdzi, że samoloty NATO też latają u jej granic z wyłączonymi transponderami (urządzenia do identyfikacji) - stwarzając podobne zagrożenie dla ruchu cywilnego, zdjęcie ilustracyjneRosja twierdzi, że samoloty NATO też latają u jej granic z wyłączonymi transponderami (urządzenia do identyfikacji) - stwarzając podobne zagrożenie dla ruchu cywilnego, zdjęcie ilustracyjneGlow Images/East News

Ministerstwo obrony Rosji dementuje informacje szwedzkich sił zbrojnych, które poinformowały, że rosyjski myśliwiec o mało nie zderzył się w piątek z pasażerskim odrzutowcem. Szwedzki dziennik ‘Dagens Nyheter” podał, że chodzi o maszynę skandynawskich linii lotniczych SAS SK1755.

Samolot, który leciał do Poznania, występuje w barwach SAS, ale jest własności spółki lotniczej Cimber obsługującej to połączenie. Na pokładzie zapewne byli też obywatele polscy. Do tej pory nie ma jednak informacji na ten temat.

Moskwa: NATO robi to samo

- Nie było podstaw do incydentu lotniczego związanego z piątkowym lotem z 12 grudnia rosyjskiego samolotu wojskowego w międzynarodowej przestrzeni lotniczej nad Morzem Bałtyckim -  oświadczył rzecznik resortu obrony Rosji Igor Konaszenkow w wypowiedzi dla agencji TASS.

Według niego, odległość między trasami lotu obu samolotów wynosiła ponad 70 kilometrów.

Konaszenkow potwierdził natomiast, że rosyjski myśliwiec miał wyłączony transponder, czyli elektroniczne urządzenie służące do identyfikacji. W ten sposób nie był widoczny na ekranie radaru samolotu pasażerskiego. Wcześniej informowało o tym szwedzkie MON, a jego szef Peter Hultqvist nazwał taki rodzaj lotu „nieodpowiedzialnym”.

Rosyjski resort obrony twierdzi jednak, że także samoloty wojskowe państw NATO latają w pobliżu rosyjskiej przestrzeni powietrznej „zawsze z wyłączonymi transponderami”. - To nie oznacza, że rosyjskie urządzenie kontroli powietrznej ich nie widzą – podkreślił.

Alarm: "zmieńcie kurs!"

Gazeta Dagens Nyheter przeanalizowała komunikaty radiowe wymienione przez kontolę powietrzną szwedzkiego lotnictwa wojskowego z pilotem samolotu pasażerskiego. Wynika z nich, że samolot typu Bombardier Aerospace CRJ 200, który wystartował z kopenhaskiego lotniska Kastrup w piątek o 11:12 otrzymał 7 minut później - gdy maszyna była nad Morzem Bałtyckim, na południe od Malmoe - pozwolenie na lot na wysokości 25 tys. stóp (ok. 6600 metrów).

Jednak już po trzech minutach dostał polecenie zatrzymania wznoszenia na poziomie 22 tysięcy stóp. Następnie, wojskowe centrum kontroli powietrznej wysłało do swego cywilnego odpowiednika ostrzeżenie, że „niezidentyfikowany samolot” znajduje się na kursie kolizyjnym z samolotem rejsowym, na pokładzie którego znajdowało się 50 pasażerów.

-Nasi ludzie dali im jasną radę: „zróbcie coś, zmieńcie kurs” oświadczył  szef sztabu szwedzkich sił powietrznych Micael Bydén.

Minutę później  kurs samolotu z Kopenhagi do Poznania przeciął rosyjski samolot wojskowy, którym najprawdopodobniej był myśliwiec przechwytujący Su-27 znany w kodzie NATO jako Flanker. Zarówno Duńczycy, jak i Szwedzi wysłali na jego spotkanie swoje myśliwce.

"Bezpośrednie zagrożenie"

Służby prasowe SAS dotychczas zaprzeczały, że chodzi o ich samolot. Jednak źródło ze szwedzkich sił powietrznych wyraźnie stwierdza dla "Dagens Nyheter", że chodziło o lot właśnie tej linii.

Szef MON Szwecji oświadczył, że incident z rosyjskim samolotem, który miał miejsce tuż za granicą przestrzeni powietrznej  skandynawskiego kraju, na południu był „poważnym, niewłaściwym i bezpośrednim zagrożeniem”. Jego zdaniem, mogł on doprowadzić do śmiertelnych następstw. Zdaniem Sztokholmu, oba samoloty dzieliło 9 km, a nie 70 km - jak podaje Moskwa.

KRYZYS NA UKRAINIE - serwis specjalny >>>

W ostatnich miesiącach dochodzi regularnie do ryzykownych lotów rosyjskich maszyn w rejonie bałtyckim. W marcu tego roku samolot SAS znalazł się w odległości zaledwie 100 metrów od rosyjskiego intruza.

Incydent dzień po oświadczeniu szefa polskiego MON

Szef polskiego MON Tomasz Siemoniak ostrzegł 11 grudnia, że „w ostatnich dniach ma miejsce bezprecedensowa aktywność Rosjan, Floty Bałtyckiej i lotnictwa nad Morzem Bałtyckim”. - Jesteśmy zaniepokojeni. NATO stara się przygotować reakcję - oznajmił polski minister.

Już następnego dnia po tym oświadczeniu doszło do incydentu z udziałem samolotu lecącego do Poznania oraz do naruszenia estońskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjski myśliwiec.

JU/Polskieradio.pl/IAR/"Dagens Nyheter"/thelocal.se/TASS