Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Agnieszka Kamińska 05.03.2015

Bogdan Klich: tylko bliskie otoczenie Baracka Obamy jest przeciw zbrojeniu Ukrainy

Sytuacja w Waszyngtonie jest paradoksalna – Kongres, eksperci, minister obrony są za wysłaniem broni Ukrainie, natomiast przeciw są bliscy doradcy prezydenta Baracka Obamy – ocenił Bogdan Klich, który przebywa w Waszyngtonie.
Ukraińskie wojska w pobliżu ArtiomowskaUkraińskie wojska w pobliżu Artiomowska PAP/EPA/ANASTASIA VLASOVA

KRYZYS NA UKRAINIE: SERWIS SPECJALNY >>>

Tylko najbliższe otoczenie prezydenta USA Baracka Obamy, w tym doradcy ds. bezpieczeństwa, jest wciąż przeciwne zbrojeniu Ukrainy w obawie przed zaostrzeniem konfliktu - ocenił w Waszyngtonie senator PO Bogdan Klich. Jego zdaniem to błędne rozumowanie.
Klich, który zakończył w środę kilkudniową wizytę w stolicy USA, ocenił, że jeśli chodzi o kwestię zbrojenia Ukrainy, to "sytuacja w Waszyngtonie jest paradoksalna".
- Za jest w zasadzie cały Kongres, także większość ekspertów i szefowie ważnych departamentów, jak sekretarz stanu czy minister obrony; uważają, że Ameryka powinna zachować się bardziej stanowczo, jeżeli chodzi o politykę rosyjską i wspierać mocniej Ukrainę w jej walce przeciw inwazji rosyjskiej. Tymczasem prezydent USA i bezpośrednie otoczenie mają odmienne zdanie - powiedział polskim dziennikarzom Klich.

"Trzy osoby" oraz Obama są przeciwne

Jak relacjonował, w Waszyngtonie spotkał się z kilkoma amerykańskimi kongresmenami, a także ekspertami think tanków, w tym byłym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego za prezydentury Jimmy'ego Cartera, Zbigniewem Brzezińskim. - Od moich rozmówców słyszałem, że są trzy osoby w otoczeniu prezydenta, które są przeciwne tej decyzji (o zbrojeniu Ukrainy), a prezydent Obama też nie jest do tego przekonany - powiedział Klich. Przeciwna jest przede wszystkim doradczyni Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego Susan Rice i jej zastępca Ben Rhodes.

Będzie rozmowa Tuska z Obamą

Bogdan Klich, który zdecydowanie opowiada się za zbrojeniem Ukrainy, podkreślił, że ważne jest w tej kwestii "oddziaływanie z Europy" na stanowisko USA. - Ważna będzie tu rozmowa pomiędzy Obamą a Donaldem Tuskiem, który (w poniedziałek) przyjedzie do Waszyngtonu jako przewodniczący Rady Europejskiej - powiedział.
Zdaniem senatora są trzy główne powody, dla których Obama nie chce zbroić Ukrainy, a najważniejszy to przekonanie, że wsparcie wojskowe wywoła reakcję Rosji i będzie oznaczało jeszcze większą eskalację konfliktu, czego amerykański prezydent chce uniknąć. - W moim przekonaniu to jest podejście błędne, ponieważ eskalacja jest spowodowana biernością Zachodu i zbyt dużą ostrożnością w działaniach, a nie odwrotnie - powiedział Klich.
Drugi powód zachowawczości Obamy to - jak tłumaczył Klich - "użyteczność Rosji w rozwiązywaniu istotnych dla Ameryki spraw w innych częściach świata". Chodzi głównie o negocjacje z Iranem na temat programu nuklearnego tego kraju oraz zwalczanie dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) w Iraku i Syrii. - Tu też mamy do czynienia z przesadą ze strony USA, bo Rosja - niezależnie od tego jak Amerykanie zachowają się w stosunku do Ukrainy - jest zainteresowana, by Iran nie miał broni nuklearnej. Nie będzie też blokowała zwalczania Państwa Islamskiego, bo przecież IS jest zagrożeniem dla sojusznika Rosji, czyli prezydenta Syrii - przekonywał Klich.
Trzeci argument to obawy, że zbrojenie Ukrainy doprowadzi do powrotu zimnej wojny pomiędzy Zachodem a Federacją Rosyjską, łącznie z wyścigiem zbrojeń, który byłby poważnym obciążeniem dla USA i Zachodu. - Prezydent Obama chce uniknąć wyścigu zbrojeń, który miałby być efektem takiej konfrontacji - wyjaśnił Klich. Ale i ten argument podważył, przekonując, że największym niebezpieczeństwem jest to, że Ameryka zachowując się zbyt łagodnie może doprowadzić do powrotu polityki stref wpływów. A to oznacza ryzyko, że "Amerykanie zostaną wypchnięci z Europy Wschodniej i przestaną w niej odgrywać jakąkolwiek rolę, a kraje poradzieckie, które nie są członkami NATO, zostaną poddane dominacji ze strony prezydenta Putina" - ostrzegł Klich.

Nie będzie prawdopodobnie zmian w kwestii żołnierzy USA
W rozmowie z dziennikarzami Klich wyraził też przekonanie, że w polityce USA do końca kadencji Obamy nie zajdą radykalne zmiany, jeśli chodzi o Polskę i inne będące członkami NATO kraje Europy Środkowej. "To dobra wiadomość, bo zostaną zrealizowane zobowiązania podjęte na szczycie NATO w Newport (m.in. o wzmacnianiu rotacyjnej obecności wojskowej w tej części Europy ...) - powiedział. - Ale nie wierzę, że do końca kadencji zmieni się sposób stacjonowania amerykańskich żołnierzy w Polsce (na stały), bo Amerykanie musieliby odejść od swej doktryny (wojskowej) przyjętej w 2012 roku".
Senator ujawnił, że przed wyborami prezydenckimi w USA w 2016 roku kibicuje Republikanom, gdyż zawsze wykazywali się większą od Demokratów "odpowiedzialnością za sprawy międzynarodowe" i "większą gotowością do użycia siły".

PAP/agkm