Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
IAR / PAP
Agnieszka Kamińska 25.06.2016

Szef eurogrupy: straci londyńskie City, ceną za Brexit ograniczenie do rynku

Jeroen Dijsselbloem uważa, że Londyn straci na znaczeniu jako centrum finansowe Europy, a zyskają na tym Frankfurt i Amsterdam.
Posłuchaj
  • UE czeka na wniosek z Londynu o wyjściu, chce szybkich negocjacji. Relacja Beaty Płomeckiej z Brukseli (IAR)
Czytaj także

ZOBACZ SERWIS SPECJALNY:
br66346.jpg
REFERENDUM W SPRAWIE BREXITU

Szef Eurogrupy Jeroen Dijsselbloem ostrzegł w piątek w wywiadzie dla RTL, że ograniczenie dostępu W. Brytanii do rynku wewnętrznego będzie ceną za Brexit. Wyraził też opinię, że londyńskie City straci na znaczeniu, a jego funkcje przejmą Frankfurt i Amsterdam.

Ograniczony dostęp brytyjskich instytucji finansowych do rynku wewnętrznego Unii Europejskiej będzie konsekwencją wyboru, jakiego dokonali Brytyjczycy – podkreślił przewodniczący rady ministrów finansów państw strefy Euro i zarazem minister finansów Holandii.

Jego zdaniem rywalizujące od dawna z londyńskim City centra finansowe UE – Amsterdam oraz Frankfurt nad Menem mogą skorzystać na spadku znaczenia Londynu.

- Kilka lat temu Londyn publikował regularnie na łamach azjatyckiej edycji dziennika "Financial Times" ogłoszenia, z których wynikało, że stolica Wielkiej Brytanii to najlepsze miejsce dla tych, którzy chcą robić biznes w UE. Dzisiaj już nie mogliby opublikować takiego ogłoszenia – zaznaczył.

Jeroen Dijsselbloem przewodniczy pracom rady ministrów finansów Eurogrupy od stycznia 2013 r. W lutym 2013 r. stanął też na czele rady Europejskiego Mechanizmu Stabilności (European Stability Mechanism; ESM), który jest jednym z mechanizmów instytucjonalnych strategii przywracania stabilności finansowej gospodarek strefy euro.

Co będzie dalej?

Po decyzji Brytyjczyków o wyjściu z Unii, Bruksela czeka teraz na oficjalny wniosek Londynu w tej sprawie. Liderzy europejskich i szefowie grup politycznych w Europarlamencie oczekują, że nastąpi to szybko i domagają się rozpoczęcia natychmiastowych rozmów na temat rozstania Wielkiej Brytanii z Unią Europejską.

Europejscy politycy w Brukseli mówią, że nie należy przedłużać okresu niepewności i zawieszenia. "Oczekujemy, że rząd Wielkiej Brytanii wprowadzi w życie decyzję swoich obywateli tak szybko. jak to możliwe, niezależnie od tego, jak bolesny ten proces miałby być - powiedział wczoraj szef Komisji Jean-Claude Juncker.

Wczoraj wydawało się, że w październiku nowy rząd rozpocznie negocjacje z Brukselą. Słychać jednak głosy, że możliwy jest nadzwyczajny, unijny szczyt w przyszłym miesiącu i wtedy początek oficjalnych negocjacji o wyjściu Wielkiej Brytanii. A te rozmowy, według komentatorów, nie będą łatwe i unijne kraje niekoniecznie na przykład będą chciały otworzyć jednolity rynek dla Wielkiej Brytanii czego oczekują zwolennicy Brexitu. - Unia Europejska ma interes w tym, by utrudnić wyjście jakiegoś kraju, by nie była to zachęta dla pozostałych. Jeśli Brexit przejdzie bezboleśnie będzie to zaproszenie dla innych, by pójść tym śladem - powiedział Polskiemu Radiu dyrektor brukselskiego centrum Carnegie Europe Jan Techau.

Rozpisania referendum w sprawie członkostwa w Unii już zażądali eurosceptycy we Francji, Holandii i Danii.

PAP/IAR/agkm

Wyniki brytyjskiego referendum ws. Brexitu wywołał liczne komentarze czołowych europejskich przywódców i polityków. Część z nich nie kryła rozczarowania decyzją Brytyjczyków, inni tryskali radością. 

Decyzja Brytyjczyków o wyjściu z Unii Europejskiej zwiększa niepewność na rynkach. Dla Polski podstawowym ryzykiem będzie ryzyko rewizji budżetu unijnego. Dla polskiej gospodarki Brexit oznacza potencjalnie wolniejszy wzrost gospodarczy oraz może zmieniać ruchy po stronie inflacji - powrót do dodatnich wskaźników inflacji może się odsunąć w czasie. RPP dłużej niż się wcześniej spodziewano nie będzie miała argumentów, aby podwyższać stopy procentowe i być może cały 2017 rok upłynie pod hasłem "wait and see" - komentuje Marta Petka-Zagajewska, główna ekonomistka Raiffeisen Polbank.

Wynik referendum w sprawie członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej jest z punktu widzenia rynku walutowego dużym szokiem. Następuje ucieczka w kierunku "bezpiecznych przystani" takich jak złoto, frank czy jen, co oznacza przejściowe osłabienie polskiej waluty. W kolejnych latach należy spodziewać się fundamentalnej deprecjacji funta do dolara i prawdopodobnie do złotego. Gorsze perspektywy światowej gospodarki i silniejszy dolar są czynnikami, które będą hamowały FED przed rozpoczęciem podwyżki stóp procentowych w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Umacnia się także frank szwajcarski, ale jeżeli rynki finansowe ustabilizują się po interwencjach i bardziej gołębim tonie FED, wówczas jest szansa, że kurs franka do końca roku pozostanie na poziomie ok. 4,10 zł. Wpływ wyniku referendum na rynek walutowy i politykę banków centralnych komentują Jarosław Kosaty, strateg rynku walutowego PKO BP oraz Marta Petka-Zagajewska, główna ekonomistka Raiffeisen Polbank.