Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
PAP
Michał Błaszczyk 14.07.2020

"Musimy być na to przygotowani". Wiceminister zdrowia o drugiej fali zakażeń

Musimy przemodelować nieco system szpitali jednoimiennych, skonsolidować w nich wysokospecjalistyczne leczenie, ograniczyć obecnie miejsca dla pacjentów chorych na COVID-19, ale zachować ich potencjał na drugą falę zakażeń - powiedział wiceminister zdrowia Waldemar Kraska.

Wiceminister zdrowia, przedstawiając podczas wtorkowego posiedzenia sejmowej Komisji Zdrowia informację o stanie jednoimiennych szpitali zakaźnych i o stanie ich przygotowania na ewentualną drugą falę zakażeń SARS-CoV-2 wyjaśniał, że obecnie są one zobowiązane, poza tymi w woj. mazowieckim, łódzkim i śląskim, do leczenia innych pacjentów niż chorych na COVID-19 lub z podejrzeniem, a ich stopniowe wygaszanie rozpoczęło się od 1 czerwca. - Różnie się to w województwach odbywa ze względu na sytuację epidemiczną. To decyzja wojewodów - zaznaczył Waldemar Kraska.

Łukasz Szumowski twitter 1200.jpg
"Chorych jest coraz mniej". Szumowski przedstawił optymistyczne dane nt. koronawirusa w Polsce

Dodał, że 2 z 22 szpitali jednoimiennych – w Wolicy i w Gdańsku – powróciły do swojej działalności sprzed epidemii. Wyliczał też, że łącznie w kraju zabezpieczonych jest dla pacjentów chorych na COVID-19 i podejrzanych o tę chorobę do końca maja 7 836 łóżek, w tym 683 intensywnej terapii medycznej. Średni czas pobytu w szpitalu pacjenta wahał się od 5 do 23 dni.

Gotowość do przywrócenia "pełnej mocy"

Posłanka Marcelina Zawisza z Lewicy, uzasadniając wniosek o zwołanie posiedzenia, wymieniła wiele problemów, z którymi borykają się te placówki. Chodzi m.in. o odpływ kadr, nie tylko medycznej – lekarzy, pielęgniarek – ale także administracyjnej, o uznaniowe wypłaty dodatków za pracę, o lęk personelu przed zakażeniem, chaos organizacyjny, brak jasnych przepisów, ale także o to, że wielu specjalistów, którzy mają duże umiejętności, czuje się bezużytecznymi, bo muszą zostawić swoich pacjentów. - Personel medyczny obawia się zwolnień i tego, jak będzie wyglądała sytuacja w wyniku drugiej fali epidemii - podkreśliła.

Inni posłowie też byli zainteresowani tą kwestią. Wiceminister zapewniał, że resort prowadzi analizę sytuacji. Przypomniał, że na początku lipca NFZ powołał zespół roboczy, by opracować plan przywracania normalnego funkcjonowania szpitali. W tym kontekście wyjaśniał też, że należy zachować pewną liczbę łóżek "na ewentualną drugą falę, choć w sferze domysłu pozostaje, czy ona się pojawi. Musimy być na to przygotowani". Zaznaczył, że obecnie szpitale wykorzystują faktycznie jedną czwartą dostępnych miejsc.

"Chcemy przemodelować system"

- Nikt jednak by nam nie wybaczył, gdybyśmy zlikwidowali szpitale jednoimienne i zaczynali je od nowa wskrzeszać we wrześniu lub październiku, gdy pojawi się ewentualna fala. Dlatego chcemy częściowo wygasić te łóżka, ale zachować pewną bazę, by mogły one bardzo szybko wrócić do pełnej swojej mocy - wyjaśnił wiceminister.

Czytaj także: 

Wyraził też nadzieję, że będzie to w miarę proste, bo szpitale jednoimienne wdrożyły konieczne procedury. Zaznaczył również, że w tej chwili resort pracuje nad tym, by planowe zabiegi były poprzedzone badaniami na obecność koronawirusa oraz by skonsolidować w tych szpitalach usługi wysokowyspecjalizowane, np. kardiologia w jednym szpitalu dla paru województw. - Chcemy trochę przemodelować ten system - wyjaśnił.

shutterstock koronawirus free covid-19 test pandemia 1200.jpg
Ponad 27 tys. osób wyzdrowiało z COVID-19 w Polsce. 267 nowych zakażeń, 12 osób zmarło

Zmiana zasad pracy personelu

Posłowie podjęli też temat wymuszania na personelu medycznym pracy w jednym miejscu, który wprowadzono w czasie epidemii, by zminimalizować ryzyko zakażeń chorych przez personel. - Wprowadzony zakaz łączenia pracy doprowadził do sytuacji, że lekarze decydowali się odejść ze szpitala. Dobrze funkcjonujące oddziały pediatrii, ginekologii obecnie mają problemy z funkcjonowaniem - powiedziała Marcelina Zawisza.

Wiceminister poinformował, że w tej chwili w Ministerstwie Zdrowia trwają prace nad złagodzeniem tego przepisu tak, aby dyrektor placówki mógł z tego obowiązku zwolnić. Zapewnił, że w ciągu kilkunastu dni takie rozporządzenie powinno się ukazać.

Czytaj także: 

Marcelina Zawisza nakreśliła też problem związany z zatrudnianiem lekarzy rezydentów, bo kadry, które mogłyby ich szkolić, odpływają. Jednocześnie podkreśliła, że nie krytykuje samej decyzji powołania szpitali jednoimiennych, bo była ona uzasadniona w obliczu epidemii.

Przewodniczący komisji Tomasz Latos (PiS) wskazywał, że powołanie szpitali jednoimiennych i przywiązanie personelu medycznego do jednego miejsca pracy było dobrym rozwiązaniem, bo pozwoliło m.in. uniknąć paraliżu ochrony zdrowia i rozprzestrzenia się koronawirusa.

"Przykre" rozmowy z PZU

Kolejną kwestią, którą poruszyli posłowie były finanse szpitali. Poseł Miller Rajmund (KO) pytał o to, czy mamy obawiać się zapaści finansowej szpitali i czy NFZ wypłaci pieniądze na wszystkie świadczenia związane z podpisanymi kontraktami. - Szpitale nie będą mogły wykonać tego, co objęte jest ryczałtem - ostrzegał. Dopytywał, jakie podjęto działania, aby zabezpieczyć świadczenia medyczne.

Wiceminister Kraska stwierdził, że sytuacja tych placówek była odpowiednio zabezpieczona. Przytoczył dane mówiące o tym, że łączny zysk w marcu i w kwietniu szpitali jednoimiennych wyniósł około 168 mln zł, a koszty z działalności znacząco spadły. Podał przykład szpitala w Grudziądzu, który "odbił się od dna" i wypracował 16 mln zł zysku. Przypomniał, że szpitalom jednoimiennych zwiększono ryczałty, otrzymywały też dodatkowe pieniądze za utrzymywanie tzw. gotowości do leczenia pacjentów zakażonych koronawirusem, za ich transport i opłatę kompensacyjną za utracone przychody.

Posłanka Zawisza podniosła też kwestię ubezpieczeń personelu medycznego mającego kontakt z pacjentem chorym na COVID-19. - To co jest przykre, to umowy z PZU - powiedziała. Pytała przedstawiciela resortu, czy są plany poszerzenia grona ubezpieczonych osób, bo w tej chwili tylko personel szpitali jednoimiennych jest tym ubezpieczeniem objęty. - Inni pracownicy też są narażeni na zakażenia. Po 60. roku życia umowy są wypowiadane, a od lipca pracownicy dostają informacje, że będą ponosić koszty tego ubezpieczenia - wskazywała. 

Wiceminister odpowiedział, że ubezpieczenia są ważne do końca marca 2021 r.


mbl