Na pokładzie statku było około 500 uchodźców z Libii. Kiedy jednostka uderzyła o skały w pobliżu wyspy Lampedusa, pasażerowie zdecydowali się dopłynąć do brzegu o własnych siłach. Natychmiastowa pomoc ze strony włoskiej straży przybrzeżnej sprawiła, że nie doszło do tragedii.
Ratownikom udało się wyciągnąć rozbitków z wody, a także doholować do brzegu osoby, które zostały na pokładzie uszkodzonej jednostki. Akcja odbywała się na wzburzonym morzu, jednak wszystkich zdołano uratować. Rzecznik kapitanatu portu Vittorio Alessandro poinformował, ze nie ma ofiar. Kilka osób z lekkimi obrażeniami trafiło do szpitala.
- Wszyscy mają w pamięci ostatnią tragedię, jaka miała miejsce w pobliżu Trypolisu, gdy jeden z dwóch kutrów, wychodzących jednocześnie w morze, dosłownie rozpadł się i 600 osób będących na pokładzie próbowało powrócić wpław do brzegu. Nie wszystkim się to udało - przypomniał.
Na wiadomość o tym włoski minister spraw wewnętrznych Roberto Maroni oświadczył, że wszystkiemu winna jest wojna, jaką wspólnota międzynarodowa wypowiedziała Muammarowi Kadafiemu. Wyraził on przekonanie, że libijski dyktator mści się, wysyłając do Europy tysiące imigrantów. Od początku roku na włoską Lampedusę przybyło ponad 30 tysięcy imigrantów z Afryki północnej. Tą drogą uchodźcy przedostają się do Europy ze swoich krajów, ogarniętych zamieszkami.
IAR, sm