Oficjalne przyczyny katastrofy promu wycieczkowego na Wołdze nie są znane, ale rosyjskie media zbierają relacje świadków i opinie ekspertów, żeby ustalić, co mogło spowodować tę olbrzymią tragedię. Do tej pory uratowano 80 z około 200 pasażerów, a według Ministerstwa do spraw Nadzwyczajnych, nie ma już praktycznie szans na odnalezienie kogoś żywego. Nie wiadomo dokładnie, jak wiele osób było na pokładzie, bo część osób dostała się na statek bez biletu.
Do wypadku doszło w niedzielę przed południem. Jeden ze świadków wspomina, że w pewnym momencie statek przewrócił się na bok i zatonął w trzy minuty. - W tym czasie była burza i ulewny deszcz - mówi. Pasażerka promu „Arabella”, którego załoga uratowała około 80 osób z „Bułgarii” także potwierdza, że zatonięcie statku trwało bardzo krótko – jej zdaniem około dwóch minut.
Jak pisze portal news.ru, eksperci zgadzają się nieoficjalnie, że naruszono zasady eksploatacji statku. Po pierwsze jednostka powstała w 1955 roku, po drugie na pokładzie było około 200 osób, osób, a mogło być co najwyżej 120. Turyści podobno już wcześniej skarżyli się na stan techniczny promu. Na forach wypowiadają się dawni pasażerowi statku. Według jednego z wpisów, przeciekały okna w kajutach. Inna osoba pisze, że podczas rejsu 3 lipca zawiódł silnik, i to trzy razy.
Pierwsze doniesienia prasowe mówiły o tym, że do katastrofy doszło podczas sztormu. Zostały jednak zweryfikowane przez meteorologów. Świadkowie, którzy przeżyli mówią o burzy i deszczu, ale nie o sztormie.
Według biura podróży, które organizowało rejsy po Wołdze, statek przeszedł remonty, był przyjęty do rejestru, wszystko działało prawidłowo.
"Bułgaria" powstała w 1995 roku w stoczni w Czechosłowacji. Powstało 36 takich statków, które nadano nazw m.in. republik radzieckich. Bułgaria do lutego 2010 nosiła nazwę "Ukraina".
agkm, newsr.ru/lifenews.ru